MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wylatowo. Od czterech lat czekają na piktogramy w zbożu

Dariusz Nawrocki
Fot. Dariusz Nawrocki
Spacerują w zbożu i przez lornetki wypatrują nietypowych zjawisk. Liczą na to, że w Wylatowie jeszcze kiedyś coś dziwnego się zdarzy.
Wylatowo. Od czterech lat czekają na piktogramy w zbożu
Fot. Dariusz Nawrocki

(fot. Fot. Dariusz Nawrocki )

Jest ich dwóch. Przypominają amerykańskich żołnierzy. Tylko, że ubrani są na czarno. Mają czarne hełmy z napisem "Patrol UFO" i czarne kamizelki. Są uzbrojeni w gaz pieprzowy - to na biegające luzem psy, które przeszkadzałyby im w patrolu. Mają wykrywacz metali i noktowizor do nocnych obserwacji. Wszystko może się przydać.

- Przyjechaliśmy z Lubuskiego. Tyle musi panu wystarczyć. Nic więcej o sobie nie powiemy - mówi mężczyzna w średnim wieku, na którego mówią traper z Wylatowa. Ten drugi to jego syn. Przyjeżdżają tu co lato i patrolują teren.

- Dużej nadziei na znalezienie czegokolwiek nie mamy. Nie możemy jednak zrezygnować. To są zjawiska, które pojawiają się nagle i nagle znikają. Nigdy nie należy tracić nadziei - wyznaje traper. Mówi, że jest pechowcem. Był tu wiele razy, ale nigdy nic dziwnego nie zauważył. Nasłuchał się za to setek historii o niezidentyfikowanych obiektach latających i świetlnych kulach latających nad polami.

Wojna światów
Wylatowo słynie w całym świecie z piktogramów, czyli znaków w zbożu, które pojawiały się tu co lato, od 2000 do 2005 roku. Gdy były piktogramy, byli i turyści. Gdy przestały się pojawiać, zainteresowanie tą podmogileńską wsią zaczęło maleć. Z roku na rok przyjeżdża tu też coraz mniej ufologów. Wczoraj na zjazd do Wylatowa przyjechało ich zaledwie kilkunastu.

Janusz Zagórski, ufolog z Wrocławia, nie ma wątpliwości, że gdyby nagle znów pojawił się tu piktogram, frekwencja byłaby dużo większa. Ma dwie teorie na temat tego, dlaczego w Wylatowie przestały się tworzyć piktogramy. Tłumaczy, że istoty z kosmosu miały na Ziemi do zrealizowania pewien projekt.

- Chciały zobaczyć, jak reagujemy na ich przekazy. Najgłębszym celem tych istot było zaimplantowanie nam jakiegoś programu, który coś w ludziach zmienia. Piktogramów nie należy odczytywać, jako list z pozdrowieniami. Być może te konkretne struktury graficzne zaznaczone w zbożu zmieniają coś w półkuli mózgowej. Być może nie zdajemy sobie sprawy, że te znaki coś w nas zmieniły. Może ludzkość odczuje to za kilka lat, a może dopiero w następnym pokoleniu - opowiada.

Ma też drugą teorię. - Wszędzie ścierają się różne siły. Odczuwaliśmy to również w Wylatowie. Mieliśmy wrażenie, że jedne istoty nam sprzyjały, a drugie wszystko burzyły. Te istoty, które prowadziły ten projekt, pochodzą z bardziej subtelnych i inteligentnych światów. Inne istoty, które my nazywamy bufonautami, reprezentowały inne interesy. Im znowu zależało na tym, byśmy nie rozumieli pewnych kwestii. Sprzyjająca nam inteligencja uznała w końcu, że nie ma sensu się bić i wycofała się - tłumaczy.

Świadkowie zjawisk

Bolek Kula spędził tu wiele niezapomnianych wakacji.

- Nie przespałem wiele nocy. Jestem przekonany, że większość piktogramów nie stworzyli ludzie. To dzieło kogoś bardzo inteligentnego. Osobiście widziałem kilka świetlnych kul nad polami. Przelatywały z ogromną prędkością. Była to jakaś niezwykła energia - wyznaje. Żałuje, że piktogramy już się tu nie pojawiają. Dzięki nim poznał jednak wielu niezwykłych ludzi, z którymi nadal się spotyka.

- Tu zjeżdżają ludzie, którzy myślą tak samo, jak ja. Dopuszczają do swoich głów alternatywne rozwiązania. Są przekonani, że nie jesteśmy sami w kosmosie. Doświadczyli w swoim życiu coś, czego inni nie byli w stanie lub nie chcieli - mówi. Ze swoimi kolegami i koleżankami ze szkoły nie dyskutuje o tym, co widział nad wylatowskimi polami.

- To tak jak z ateistą rozmawiać o wierze. No, nie dogadamy się.
Ufolodzy spotykają się w domu Jerzego Szpuleckiego, rolnika z Wylatowa. To on pierwszy zobaczył te dziwne zjawiska. - To było światło. Podążyłem za nim. Nagle światło się rozstąpiło i ukazała się ogromna kula. Obiekt odbił się do góry na wysokość pięciu metrów i przeciął linie wysokiego napięcia. Potem obniżył się i wtedy zobaczyłem, jak tworzą się piktogramy - opowiada. To było prawie 10 lat temu.

Od tamtego czasu widział jeszcze wiele różnych innych dziwnych zjawisk. Dzięki nim i zainteresowaniu, jakie wzbudzały znaki w zbożu, poznał ludzi z całego świata i udzielił setek wywiadów. Byli u niego Amerykanie, Australijczycy, Chińczycy, a nawet obywatele Wybrzeża Kości Słoniowej. Jest przekonany, że piktogramy w zbożach pojawiają się dalej, tylko w innej części kosmosu.

- Wszechświat jest tak ogromny, że bardzo trudno go objąć naszym rozumem - wyznaje.

Apel do rządu

Ludzie związani w Wylatowem próbowali zainteresować tą tematyką polskie władze. Prezydent Aleksander Kwaśniewski nawet nie odpowiedział na ich pytania. Kancelaria prezydenta Lecha Kaczyńskiego przysłała krótki list: "Pragnę zapewnić, że wszystkie opinie, postulaty i sugestie zawarte w piśmie do prezydenta są wnikliwie analizowane". Odpowiedź przyszła trzy lata temu. - To wszystko, na co było stać polskie władze - mówi Janusz Zagóski.

"Tymczasem w ostatnich latach rządy niektórych krajów zaczęły ujawniać oficjalnie fakt, że w tajemnicy przed obywatelami gromadziły informacje na temat UFO. Wśród tych rządów były między innymi Chile i ostatnio Wielka Brytania. Oceniamy to jako krok we właściwym kierunku. Zwracamy się do władz naszego kraju, aby w podobny sposób podeszły do sprawy i ujawniły swoją wiedzę na ten temat" - czytamy w oświadczeniu podpisanym przez uczestników zjazdu w Wylatowie.

Wideo
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska