Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wyniki badań pozachemowskich terenów są porażające

Redakcja
Przewodniczący rady zaapelował też wczoraj do syndyka, by ten przestał sprzedawać działki na terenie byłych zakładów Zachemu.
Przewodniczący rady zaapelował też wczoraj do syndyka, by ten przestał sprzedawać działki na terenie byłych zakładów Zachemu. archiwum pomorska.pl
"Pomorska" już na początku roku pisała o raporcie, jaki udostępnił nam bydgoski ratusz. Na nieszczęście bydgoszczan są tam skażone grunty i wody podziemne, które spływają dalej.

Wody podziemnie zostały zakwalifikowane do klasy 5, czyli złej jakości. Jest tak szczególnie w rejonie składowisk SOE (zbiornik z odpadami po epichlorohydrynie) i przy ulicy Zielonej. Zanieczyszczone są zarówno wody, jak i grunty, np.: fenolami, chlorkami, metalami ciężkimi, węglowodorami chlorowanym, benzenem.

Na to zwracają również  uwagę naukowcy z Politechniki Gdańskiej, profesorowie: Zbigniew Sikora, Eligiusz Mieloszyk i Waldemar Wardencki. Wyniki ich badań zaprezentował wczoraj na konferencji prasowej Roman Jasiakiewicz, przewodniczący Rady Miasta. Naukowcy oceniali jakość wód gruntowych na pozachemowskich terenach, w pobliżu składowiska przy ul. Lisiej, gdzie gromadzono niebezpieczne odpady, na przykład pofenolowy siarczan . Mogło ich być nawet 18o tysięcy ton, do tego kolejne 6o tys. ton skażonej ziemi. - Najbardziej niepokojący wynik tych badań to realne zagrożenie zanieczyszczenia wód Brdy i Wisły - wyjaśnia przewodniczący (i kandydat w wyborach) Roman Jasiakiewicz.

To zaś zdaniem przewodniczącego Rady Miasta, najlepszy dowód, że problem skażenia po Zachemie to już nie problem lokalny, a ogólnopolski. - Co więcej, wiem, że sprawą zaczęli się już interesować Szwedzi i Rosjanie, którzy chcą przeprowadzić własne badania - mówił wczoraj Jasiakiewicz. Zdaniem Romana Jasiakiewicza, to w budżecie państwa powinny znaleźć się pieniądze na rekultywację terenów pozachemowskich. - Nadal jednak nie wiemy, jakie będą jej dokładne koszty. Mówi się o kwocie od 3 do 6 miliardów złotych. Czas, by to wreszcie obliczyć - przekonuje.

Przewodniczący rady zaapelował też wczoraj do syndyka, by ten przestał sprzedawać działki na terenie byłych zakładów Zachemu. - Pan syndyk sprzedaje kota w worku, bo za chwilę może okazać się, że koszty rekultywacji będą wyższe od wartości samych działek. Poza tym rekultywacja, która odbędzie się w przyszłości, powinna dotyczyć całości obszaru, a nie działek pojedynczo - uważa Jasiakiewicz.

Szef rady uważa, że bydgoskie władze też nie zrobiły wystarczająco dużo w całej sprawie. - Nie zgadzam się ze stwierdzeniem wiceprezydent Grażyny Ciemniak, że miasto zrobiło wszystko w tej sprawie - mówił Roman Jasiakiewicz. - W przypadku ochrony środowiska nie wystarczy wysłać pisma i uznać sprawę za odfajkowaną - dodaje.

Anna Stasiewicz
[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska