Okazuje się, że 25 procent osób kradnie drobne przedmioty: kartki do ksero, spinacze, długopisy i herbatę w torebkach. Aż 12 procent zabiera z firmy wszystko, co się tylko da, nawet jak jest niepotrzebne, 3% pracowników jeździ autem na koszt firmy, a 5% korzysta (wbrew regulaminom) z upustów firmowych i przywłaszcza sobie promocyjne gadżety.
- Masowo kradną kartki do kserowania, a nawet herbatę ekspresową. Zdarza się, że wynoszą po "kawałku" komputer lub inne urządzenia - opowiada właściciel jednej z prywatnych firm w Radomiu.
Okazuje się, że kradniemy na "własny użytek" lub z chęcią sprzedaży. Wynosimy z pracy z bezradności i na złość, bo zbyt mało zarabiamy, a skradziona rzecz może nam się przecież przydać.
Pracodawcy załamują ręce - kradzieże zdarzają się nie tylko w instytucjach publicznych, ale też w prywatnych firmach. Nie ma sposobu, by zaradzić procederowi. Nic dziwnego, że niektórzy decydują się instalować kamery w firmach.
- Zobaczyłem, jak pracownice wyjmują leki z opakowania i chowają je do biustonosza - opowiada jeden z szefów koncernu farmaceutycznego.
Jedna z kioskarek z Wielkopolski nagminnie wynosiła prezerwatywy ze sklepiku. Choć - jak potem stwierdziła - wcale nie były jej potrzebne. Na systematycznych kradzieżach wina mszalnego nakrył swojego ministranta pewien ksiądz z warmińsko- mazurskiego. Chłopak twierdził, że ksiądz nie zapewnił mu wody i doskwierało mu pragnienie.
A czy tobie zdarzyło się coś zabrać z firmy? Co to było - kartki do ksera, a może coś dużo kosztowniejszego? Jaki jest twój stosunek do "wynoszenia" w pracy? Zapraszamy do dyskusji na forum.
źródło: Ministrant kradł księdzu wino, bo... nie miał wody. Zobacz, co można wynieść z pracy