Wypłaty mają być obligatoryjnie zawsze do 10 dnia każdego miesiąca, a nie po miesiącu i 10 dniach

Projekt ustawy o minimalnym wynagrodzeniu za pracę, który trafił do konsultacji społecznych, dostosowuje przepisy do unijnej dyrektywy dotyczącej najniższej pensji.

Zgodnie z art. 18 projektu ustawy „wypłaty wynagrodzenia dokonuje się niezwłocznie po ustaleniu jego pełnej wysokości, nie później jednak niż w ciągu 10 dni następnego miesiąca kalendarzowego”. To dotyczy umów zlecenia lub o świadczenie usług, zawartych na czas dłuższy niż jeden miesiąc.

Obecnie sytuacja wygląda tak, że termin wypłat pensji jest zazwyczaj dotrzymywany. Jednak problem dotyczy wypłat w wysokości minimalnej stawki godzinowej z miesięczną częstotliwością, a przede wszystkim pierwszego miesiąca obowiązywania umowy o świadczenie usług. Gdy umowa obowiązuje, np. od 1 stycznia danego roku, pierwsza wypłata najczęściej jest przelewana ok. 10 lutego, a następne 10 marca, 10 kwietnia. To oznacza, że taki zatrudniony dostaje pierwsze pieniądze dopiero po miesiącu i 10 dniach. Teraz taka osoba na przelew nie będzie czekała do najbliższego 10 dnia miesiąca, w którym została zatrudniona - jeśli pierwszego, to pieniądze dostanie już po 10 dniach.

Na tym nie koniec zmian, które również pojawiły się w projekcie wspomnianej ustawy, bo to mają być także zaostrzone kary za zaniżanie płac.

Jeżeli pracodawca spóźnia się z wypłatą, podwładnemu należą się za ten czas odsetki. Nawet wtedy, gdy pracownik nie poniósł żadnej szkody, a spóźnienie wystąpiło na skutek sytuacji, za którą firma nie odpowiada.

W projekcie ustawy znalazły się również informacje o karach za wykroczenia przeciwko prawom pracownika, a szczególnie za wypłatę wynagrodzenia niższego niż płaca minimalna.

Przepisy zakładają podwyższenie grzywien - z obecnych od 1 tys. do 30 tys. zł do od 1,5 tys. do 45 tys. zł. W ustawie jest też precyzyjny zapis mówiący o tym, w jakim przypadku kara może zostać wymierzona.

Resort pracy proponuje również, aby niewypłacanie wynagrodzenia przez okres co najmniej trzech miesięcy traktować jako nowe przestępstwo przeciwko prawom pracownika i wpisać je do kodeksu karnego.

To, o czym piszemy dotyczy wielu pracowników na Kujawach i Pomorzu. Licznej grupy, bo:

• aż 35 proc. zatrudnionych otrzymuje wynagrodzenia zbliżone do najniższej płacy - od 3500, 65 zł do 5250,96 zł brutto miesięcznie,
• zaś np. tylko 12 procent mieszkańców kujawsko-pomorskiego zarabia średnią pensję.

W kwestii najniższego wynagrodzenia to nie jest jedyna dyskusja, jaka się teraz toczy, bowiem dotyczy ona także jego wysokości od 2025 roku. Płaca minimalna ma wzrosnąć do 4626 zł brutto (3484 zł netto),a godzinowa do 30,20 zł - zaproponowało Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej.

To więcej o 326 zł w porównaniu do stawki obowiązującej od 1 lipca tego roku, czyli aż o 7,6 proc.Teraz najniższe wynagrodzenie wynosi 4300 zł brutto miesięcznie (3 262 zł netto), a to oznacza, że całkowity koszt zatrudnienia pracownika na minimalnej krajowej sięga 5180,64 zł (rocznie wychodzi: 62 167,68 zł). Firma oprócz pensji, ponosi dodatkowe wydatki w wysokości około 17 proc. pełnych kosztów zatrudnienia.

- Apelujemy o zamrożenie wzrostu płacy minimalnej na okres jednego roku. Da to pracodawcom przestrzeń na ugruntowanie pozycji firm w obecnych trudnych czasach - twierdzi Łukasz Gliński, prezes Pracodawców Pomorza i Kujaw. - Obecne koszty związane o z wytworzeniem towarów i usług popychają do inwestowania w automatyzację i technologie zastępujące pracę ludzką. Nie zawsze jest to możliwe i pożądane. Część firm, które jeszcze potrafią stawić czoła zwiększającemu się wynagrodzeniu, musi zmniejszyć swoje wydatki inwestycyjne. A co z rozwojem?