
Sąd uznał, że dożywocie w tym przypadku, to za dużo.
- Kara dożywotniego więzienia jest karą wykluczającą - zaznaczała w uzasadnieniu wyroku sędzia Warakomska. - Nie ma wątpliwości, że czyn, którego dopuścili się oskarżeni, to było zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem. Orzekanie kary dożywocia jest jednak możliwe tylko wtedy, gdy sąd nie dopatrzy się żadnych okoliczności łagodzących.
Sędzia wyjaśniła, że w tym przypadku taką okolicznością jest fakt, iż oskarżeni po dokonanym mordzie sami zgłosili się na policję. I początkowo się do wszystkiego przyznali.

Cztery godziny piekła
Do zbrodni doszło w mieszkaniu matki Jakuba D., w Nakle przy ulicy Jackowskiego 6. W nocy 12 listopada wspólnie pili tam alkohol między innymi 21-letni D., jego starszy o cztery lata kolega Dawid R. i kilka innych osób. W tej grupie był też 16-letni Kamil G. Dwa dni wcześniej G. wyszedł z mieszkania swojej ciotki (która po śmierci ojca była jego prawnym opiekunem).

Późną nocą w mieszkaniu zostali już tylko trzej uczestnicy zabawy - dwaj przyszli oskarżeni i ich ofiara. Jakub D. i Dawid R. zaczęli kopać i bić Kamila. Tłukli go po głowie tłuczkiem do mięsa, dźgali go nożem. A gdy ostrze jednego się złamało, sięgnęli do drugiego.
Około północy Dawid R. zgwałcił chłopaka. D., który w tym czasie przytrzymywał ofiarę, później wsadził Kamilowi w odbyt złamany trzonek od tłuczka. Oprawcy znęcali się nad swoją ofiarą, co jakiś czas wpychając Kamila do skrzyni tapczanu. Gdy chłopiec był już poważnie skatowany, a zwyrodnialcy zastanawiali się, czy żyje, R. wpadł na kolejny pomysł.
