W olimpijskim programie w Pekinie jest aż jedenaście konkurencji snowboardowych, w tym jedna nowa, której nie było cztery lata temu w Pjongczangu. Nasza kadra wysłana do Chin nie jest liczna, gdyż obejmuje tylko piątkę zawodników, ale akurat w tym przypadku śmiało można powiedzieć, że ilość może przejść w jakość. W wykonaniu Polaków nie zobaczymy w Pekinie skoków i akrobacji w big air, slope style, czy halfpipe - nasi reprezentanci to specjaliści od snowboardu alpejskiego.
Aleksandra Król to oczywiście nasza nadzieja największa - i to na medal. Reprezentację tworzą jednak także inni zawodnicy. Oskar Kwiatkowski podczas próby przedolimpijskiej, jeszcze w sezonie 2018/2019, był w Chinach czwarty. Nasz snowboardzista miał udany poprzedni rok - w gigancie równoległym w Rogli zajął trzecie miejsce w zawodach Pucharu Świata, ponadto był jedenasty na mistrzostwach świata. Obecna zima jest nieco słabsza - Kwiatkowski był w PŚ kolejno trzynasty, szesnasty i dwudziesty szósty.
W ubiegłym sezonie smak pucharowego podium poznał także Michał Nowaczyk, który był drugi w Scuol, co do dziś pozostaje jego życiowym osiągnięciem. W olimpijskim sezonie najlepiej było ostatnio w Simonhöhe, gdzie nasz reprezentant był czternasty.
Na co stać Kwiatkowskiego i Nowaczyka (dla którego będzie to debiut na igrzyskach) w Pekinie? Obaj podopieczni trenera Oskara Boma mają możliwości, by uplasować się w czołówce, choć zarazem trzeba przyznać, że lepsze wyniki osiągali jednak przed rokiem. Na naszych snowboardzistów mimo to warto będzie zwracać baczną uwagę.
W Chinach wystąpią ponadto Weronika Biela-Nowaczyk, żona Michała, która startowała już cztery lata temu w Pjongczangu, a także Aleksandra Michalik, 22-letnia debiutantka, której dziadek, Józef Gąsienica-Sobczak, brał udział w igrzyskach w Cortinie d’Ampezzo, Squaw Valley, Innsbrucku i Grenoble.
