https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wyspy szczęścia

Marietta Chojnacka marietta.chojnacka.pomorska.pl
Kościoły w Lerwick to - jak wszędzie za granicą - miejsce spotkań Polaków, giełda pracy i mieszkań.
Kościoły w Lerwick to - jak wszędzie za granicą - miejsce spotkań Polaków, giełda pracy i mieszkań. Fot. Marietta Chojnacka
Na Szetlandy, z białymi nocami latem i huraganami zimą, zagnało też Polaków.

Choć bliżej stąd na koło podbiegunowe i do Norwegii, Szetlandy należą do Szkocji. Od niedawna to znane przede wszystkim ornitologom miejsce poznaje kilkuset naszych rodaków.

Ela - stomatolog z Giżycka z przyzwoitą praktyką na Mazurach - szukała dobrej szkoły dla chorego syna.

Michał z Olecka, którego wyrzucili z seminarium, nauczył się zakładać klimatyzację.
Kazik z podtoruńskiej wsi, miotający się ze spłatami kredytów, co chwilę zmienia profesję. Ostatnio był rzeźnikiem, ale w listopadzie owce się kończą, więc - jak mu szczęście dopisze - może załapie się na jakieś remonty.

Genek z Gdańska zaczął jako kucharz w dyskotece, ale od niedawna jest budowlańcem. - Spadam stąd do Szkocji - zdradza. - Mam dość tej wyspy bez drzew. Ile można oglądać skały, foki i wodę?

Wybierając się do Szkocji, warto uważnie śledzić stronę www.szkocja.net z ofertami pracy, mieszkań i poradami.

Choć szetlandzki klimat jest bardzo kapryśny, całkiem spora grupka Polaków ma od niedawna nowy adres - Shetland Islands. I większość wcale nie ma ochoty go zmieniać.

Przybywa katolików

Na tym liczącym sto wysp archipelagu na Morzu Północnym i Oceanie Atlantyckim mieszka 22 tysiące ludzi. I choć od XV wieku należą do Szkocji, to ze szkockimi tradycjami i Wielką Brytanią Szetlandczycy nie chcą mieć wiele wspólnego. Bliżej im do Norwegów. Kultywują tradycje wikingów, mają własną flagę i jedyny w swoim rodzaju dialekt, w którym podobno jest kilkadziesiąt określeń na wełnę z szetlandzkich owiec. Nic dziwnego, skoro Eskimosi mają bogate słownictwo dotyczące śniegu...

Jedna trzecia Szetlandczyków mieszka w Lerwick i tam najczęściej jest praca dla Polaków. To dziesięciotysięczne miasto słynie z szetlandzkiej wełny, kółek dziergania dla bogatych niemieckich emerytek i ulicy kościołów. Tych - w mieście porównywalnym z Chełmżą czy Więcborkiem - jest piętnaście.

Ale najważniejsze są przetwórnie rybne. Przed kilkoma laty, chyba przypadkowo, zabłąkał się tu Polak. Od roku, może dwóch liczba naszych na Szetlandach rośnie. Ryby potrzebują rąk do pracy. Dzięki temu ksiądz z Malty wreszcie ma liczniejszą trzódkę w katolickim kościele św. Małgorzaty na niedzielnej mszy i tradycyjnej herbatce. Poza kościołem nieformalnym centrum polskim jest wynajmowany przez Michała dom i najdroższa w mieście dyskoteka "Baroc". - Na Szetlandach jest około trzystu Polaków - mówi Michał, który zapuszcza korzenie w Lerwick, bo po roku pracy "w klimatyzacji" kupuje własne mieszkanie. - Część zostaje na dłużej, ale większość przyjeżdża na sezon. Można tu żyć, jeśli dobrze pozna się język i opanuje zakupy z katalogów wysyłkowych.

Droga wyspa

Na Szetlandy można przyjechać tylko do pewnej pracy. Z leżącego na północy Aberdeen można się tu dostać promem po całonocnej przeprawie. Na samoloty Polaków nie stać, bo tanich linii na lotniskach Sumburgh i Tingwall nie uświadczysz. Bez minimum tysiąca złotych na podróż i kilkuset funtów na początek lepiej się nie ruszać.

Szetlandy są drogie w porównaniu z innymi regionami Wielkiej Brytanii, więc trzeba dobrze zarabiać. Na tańsze noclegi można liczyć od września do marca, potem wszystkie kwatery wynajmują turyści, którzy tu przyjeżdżają oglądać słynne maskonury (puffiny), foki i rekiny. Puste plaże nad Atlantykiem, osady wikingów i małe wysepki skłaniają do dalekich wędrówek. Jedzenie też jest droższe niż w Wielkiej Brytanii, bo choć ryb tu w bród, są one najdroższym składnikiem menu. A najtańsze ziemniaki, kurczaki i wołowinę trzeba na Szetlandy dowieźć. Na skałach rośnie tylko trawa dla owiec i kuców.

Lekarzom najlepiej

Zarobki na Szetlandach wynoszą od 5,35 do 10 funtów brutto za godzinę. Poszukiwane profesje - rzeźnicy, spawacze - mają 12-14 funtów na godzinę.Tydzień pracy wynosi 38 godzin, ale praktycznie wszyscy Polacy pracują po godzinach.
Wielka Brytania ma wysokie podatki, fiskusowi trzeba oddać ok. 20 - 30 proc.
Dwupokojowe wyposażone mieszkanie: 600-800 funtów miesięcznie. Wynajęcie łóżka, na tydzień kosztuje ok. 35 funtów tygodniowo.
Wybierając się do Szkocji, warto uważnie śledzić stronę www.szkocja.net z ofertami pracy, mieszkań i poradami.

Przemek i Marysia spod Zielonej Góry spakowali swój dobytek w skodę i promem z Danii ruszyli na Szetlandy. - Płynęliśmy jak bydło gdzieś na dziesiątym pokładzie bez okna na morze - wspomina Marysia. Jej mąż od miesiąca w publicznej służbie zdrowia leczy zęby. Ona liczy na pracę barmanki.

Ela po rozwodzie znalazła się na zakręcie. Założyła alarmy w swoim domu na Mazurach i z dwoma synami przyjechała na Szetlandy. Na razie na trzy lata. - O podpisaniu kontraktu zdecydowała szkoła dla syna - wyjaśnia. - Jest niepełnosprawny i tu w publicznej szkole specjalnej ma takie warunki, których w Polsce nigdy bym mu nie zapewniła. Przyjazna atmosfera, nauczycielka tylko do jego dyspozycji i morze cierpliwości, aby poznał angielski. Po prostu bajka.
Starszy syn chodzi do gimnazjum i od razu świetnie się zaaklimatyzował. Szetlandczycy są bardzo przyjaźni. Ela nie zna biegle angielskiego, ale do pomocy dostała dwie asystentki, które mówią bardzo wyraźnie i w rozmowie z dentystką potrafią zapomnieć o dialekcie. Do tego wyposażony dom, do którego musiała dokupić jedynie ostry nóż.

Owce, ryby, remonty i do domu

Po dentystach i osobach, które pracują w usługach na własny rachunek, Polacy najlepiej zarabiają jako rzeźnicy, ale w porównaniu z innymi regionami Wielkiej Brytanii jest to praca sezonowa i nie w wielkich molochach. - Zatrudniłem się przez agencję do uboju owiec - mówi Mirek z Gdyni. - To moja pierwsza praca za granicą, więc wolałem pójść na skróty, aby mieć kwaterę i pomoc w załatwieniu formalności z Home Oficce i Insurance. Wracam do Polski, ale pewnie znowu przyjadę, aby dorobić.

Kolejna grupa to osoby, które pracują w przetwórniach rybnych. Porcjowany łosoś we wszystkich marketach Tesco pochodzi właśnie z Lerwick. Polacy pracują głównie przy patroszeniu. Andrzej z Olecka chodzi na nocki do sprzątania przetwórni, ale w weekendy dorabia w dyskotece. - Najgorsza jest taśma - mówi Daniel z Gdyni, który po trzech miesiącach wraca na studia i do pracy w Polsce. - Stawki są znośne, ale monotonia dobija. Większość Polaków, aby się utrzymać, szuka dodatkowego zajęcia. Jeśli dobrze się zakręcisz, to złapiesz pracę przy sprzątaniu promów.

Krystian bez adresu w Polsce po 20 latach pracy na budowach w Niemczech stawia hale na Szetlandach. Jeszcze nie wie, jak długo tu zostanie, ale na razie pracę sobie chwali. Jedyny kłopot - mieszkanie.

Bez języka - bez szans

Wszyscy marzą o darmowym kursie angielskiego. Od listopada jest taki w Lerwick, ale załapali się tylko niektórzy. Kryterium było jasne - dłuższy pobyt na Szetlandach i stała praca. Część musiała jednak zrezygnować, bo godziny nauki pokrywają się niektórym z czasem pracy. A bez angielskiego dobrej pracy nie ma.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska