Od godz. 10 do 16 personel medyczny, działacze fundacji DKMS Banku Dawców Komórek Macierzystych oraz kilka innych osób zaangażowanych w akcję czekali w świeckiej hali na ludzi dobrej woli, chcących pomóc chorym na białaczkę. Znalazło się takich prawie 90.
Mogło być więcej. - Zakładaliśmy, że pojawi się jakieś 150, ale w sobotę podobna akcja była w Sławnie i tam przyszło 48 osób - mówi Arkadiusz Wojciechowski ze Świecia, koordynator regionalny fundacji DKMS Polska. - Można więc założyć, że Świecie nie wypadło źle.
Tak naprawdę, nie liczy się to, ile osób zarejestruje się podczas Dnia Dawcy, ale to, ile spośród nich, w chwili otrzymania telefonu, że mogą komuś pomóc, faktycznie gotowych jest to uczynić. - Tu nie chodzi o bicie rekordów frekwencji, ale wyłowienie jak największej grupy ludzi zdecydowanych dać coś z siebie - tłumaczy Ewa Majkowska z fundacji DKMS. - Jaki byłby pożytek z tego, że gdyby zjawiało się np. 300 osób, ale tak prawdę tylko kilka potrafiłoby się poświęcić i spędzić kilka dni w szpitalu?
Zaledwie pięciu na 100 zostaje dawcą
Aby zostać potencjalnym dawcą, wystarczyło wypełnić odpowiedni formularz i oddać cztery mililitry krwi. W kilku przypadkach pielęgniarka miała problem wbić się w żyłę, dlatego zrobiono wymaz z jamy ustnej. Można by zadać sobie pytanie, skoro możliwe jest załatwienie tego w ten sposób, to po co to kłucie? - Choćby po to, aby wyeliminować ludzi zupełnie przypadkowych - podkreśla Majkowska. - Pobór krwi, nawet niewielkiej ilości, wiąże się z pewnym stresem i bólem. Znacznie łatwiej uwierzyć, że ktoś kto tego się nie boi, odważy spędzić kilka godzin na łóżku szpitalnym, gdy będzie mu pobierany szpik.
Być może nikomu z osób, które wczoraj pojawiły się w hali nie będzie dane uratować życia choremu na białaczkę, a może będzie ich kilka. Nie wiadomo. Dane genetyczne każdego z dawców trafią do specjalnego archiwum i stale będą porównywane z genotypem poszukujących ostatniej deski ratunku. - Gdy otrzymam informację, że muszę zjawić się w szpitalu, by oddać szpik, nie zawaham się ani chwili - zapewnia Piotr Okomski. - Nikt z nas nie wie, kiedy będzie potrzebował pomocy.
Czytaj e-wydanie »