Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z Ciechocinka do Carnegie Hall

Jadwiga Aleksandrowicz
Joanna Kaczorowska ma 32 lata i tytuł profesora amerykańskiego uniwersytetu. - Gdyby liczyć lata mojej gry na skrzypcach, to powinnyśmy mówić o zbliżającej się emeryturze. Niebawem stuknie trzydzieści lat pracy - śmieje się piękna długowłosa blondynka. Wpadła właśnie do rodzinnego Ciechocinka. Ale nie całkiem odpoczywa.

Wypoczynek ze skrzypcami

- Staram się bywać w rodzinnym domu przynajmniej raz w roku. Przyrzekam sobie, że będzie to pobyt rodzinno - wypoczynkowy. Ale trudno odmówić przyjaciołom, gdy proszą o krótki występ - nie ukrywa. Nie odmówiła więc, gdy zaproszono ją razem ze skrzypcami do ciechocińskiej Galerii Pod Dachem Nieba. Zagrała też w Dworku Prezydentów na spotkaniu z przodującymi rolnikami Pomorza i Kujaw. Prośba o ten koncert wypłynęła z aleksandrowskiej fabryki silosów BIN, która od lat promuje talent skrzypaczki i stara się ją zapraszać na co ważniejsze spotkania.
- Prawdę powiedziawszy, to taki trochę rodzinny układ. Jestem spokrewniona z właścicielami BIN poprzez babcię - zdradza tajemnicę szczególnego zainteresowania aleksandrowskiej firmy jej karierą. A kariery może jej pozazdrościć niejeden trzydziestolatek. W wieku 32 lat Joanna Kaczorowska ma w kieszeni dwa tytuły magistra sztuki: jeden zdobyty w Akademii Muzycznej w Poznaniu, drugi na Uniwersytecie Massachusetts. Ma też tytuł doktora sztuk muzycznych przyznany jej na nowojorskim uniwersytecie, a od czerwca bieżącego roku także tytuł profesora Uniwersytetu Stanowego w Nowym Jorku, gdzie wykłada muzykę i uczy gry na skrzypcach.

Miłość do skrzypiec zaszczepił dziadek

Sama po raz pierwszy wzięła do rąk skrzypce jako kilkuletnia dziewczynka. - Mój dziadek, Mieczysław Marszałek, był nauczycielem gry na klarnecie we włocławskiej szkole muzycznej. I to on zaprowadził mnie do tej szkoły, gdy skończyłam sześć lat. To, co osiągnęłam, to efekt naprawdę ciężkiej pracy, zwłaszcza ostatnich dziesięciu lat spędzonych w Stanach Zjednoczonych, gdzie mieszkam. Bez prawdziwej harówki niewiele się tam osiągnie. Sam talent nie wystarczy. Trzeba też posiąść umiejętność pracy w ogromnym tempie i umiejętność radzenia sobie z wielką presją, jaką stwarza świadomość, że tam oglądają człowieka z każdej strony. Ocenia się rozmaite jego umiejętności. Gdybym skoncentrowała się tylko na wykładaniu muzyki, nie wytrzymałabym konkurencji. Bo tam wykładający muzyk musi być też muzykiem koncertującym, a im wyższy prezentuje poziom artystyczny, tym większa jego pozycja jako wykładowcy - mówi Joanna Kaczorowska. - Na koncerty i próby przychodzi śmietanka recenzencka tamtejszych największych i najbardziej wpływowych tytułów. To też jest pewna presja, z którą trzeba umieć sobie radzić.
Opowiada, jak ostatnie poty przez kilkanaście godzin na dobę wyciskali z niej z Carnegie Hall, największej na świecie sali koncertowej, z którą ma podpisany kontrakt. - Kiedy przyjechała do mnie mama, była przerażona, że tak ciężko pracuję. Niemal mnie nie widywała, choć mieszkała u mnie - mówi skrzypaczka. - W Carnegie Hall dostaje się nowy utwór i trzeba w ciągu tygodnia być gotowym do jego wykonania. W Polsce z reguły muzycy mają na to trzy, cztery miesiące, czasem dłużej, gdy chodzi o nowy utwór współczesnego kompozytora - mówi skrzypaczka.

Propozycji z Polski nie ma

Joanna Kaczorowska mówi, że nie ma ulubionych kompozytorów czy utworów. - Do wykonania każdego przygotowuję się dokładnie. Gdy gram, muszę mieć wewnętrzne przekonanie, że robię to najlepiej, jak potrafię, że musi zabrzmieć tak, jakby to był ulubiony utwór. Gdy mam do przygotowania utwór dawnego kompozytora, staram się dowiedzieć, kiedy został napisany, gdzie, jakie towarzyszą mu okoliczności. Słucham wcześniejszych wykonań i próbuję znaleźć własny sposób gry. Utwory Mozarta kojarzą się nam zwykle z radosną muzyką, tymczasem te napisane po śmierci matki kompozytora są zupełnie inne, trzeba wydobyć z nich stan ducha piszącego je wówczas kompozytora - tłumaczy Joanna Kaczorowska. - Inaczej jest z utworami współczesnych kompozytorów, bo można przedyskutować z nimi sposób wykonania. Znaleźć wspólnie najlepszą interpretację.
Skrzypaczka koncertuje od lat w Stanach Zjednoczonych, w Kanadzie, Europie, Ameryce Południowej. W Polsce nie ma koncertów. Dlaczego? - Nie dostaję propozycji - uśmiecha się trochę smutno. A przecież należy do zaledwie szesnaściorga młodych ludzi, których Ara Guzelimian, osoba numer jeden na amerykańskiej scenie muzycznej kiedyś dyrektor artystyczny Carnegie Hall, obecnie dziekan najsłynniejszej szkoły muzycznej na świecie - nowojorskiej Juilliard School of Music, wybrał spośród setek artystów do serii specjalnych koncertów (20 w sezonie) z olbrzymim repertuarem. W tym muzycznym eksperymencie Joanna Kaczorowska była jedną z dwóch skrzypaczek i jedyną Polką. Muzycy nie tylko koncertowali, ale też uczyli się zarządzać wielkimi instytucjami muzycznymi. Poznawali tajniki lob-bingu, tworzyli festiwale i programy muzyczne. - Całe to doświadczenie spowodowało, że nasza szesnastka od razu znalazła się w centrum zainteresowania na rynku pracy wśród amerykańskich orkiestr, uniwersytetów i sal koncertowych - nie ukrywa Joanna Kaczorowska.
W Stanach Zjednoczonych coraz modniejsze stają się koncerty w prywatnych domach, najczęściej u sponsorów kultury. Nie unika ich Joanna Kaczorowska. - Grałam między innymi u znanego kreatora mody i dużego sponsora Carnegie Hall, a podczas Festiwalu Muzyki w Kalifornii poproszono mnie, bym zagrała w domach właścicieli Doliny Krzemowej. Żartowaliśmy sobie, że słuchało pięć, siedem osób i miliardy dolarów - śmieje się skrzypaczka. Tłumaczy, że takie "domowe" koncerty są występami charytatywnymi. Bogaci słuchacze nie płacą muzykom, za to hojnie sypią dolarami, gdy reprezentowana przez nich uczelnia lub instytucja muzyczna organizuje jakiś duży koncert.
- W Stanach Zjednoczonych rola państwa w rozwoju kultury jest niewielka. Duże instytucje kultury i kulturalne wydarzenia finansowane są przez sponsorów. Dlatego my, muzycy, chętnie gramy za darmo dla wielkich finansowego świata, bo mamy świadomość, że przełoży się to na finansowanie przedsięwzięć kulturalnych - tłumaczy Joanna Kaczorowska.
To właśnie Festiwal w Kalifornii zaprowadził skrzypaczkę znad Wisły do Carnegie Hall. To tam zobaczył ją i usłyszał Ara Guzelimian, który poprosił jasnowłosą skrzypaczkę o wykonanie współczesnego utworu podczas jego wykładu o muzyce współczesnej. Spodobała mu się jej gra, interpretacja, emocje. Odtąd Joanna Kaczorowska zagościła w słynnej sali koncertowej na dobre.

Czas wracać do pracy

Pani profesor 31 sierpnia rozpocznie nowy rok akademicki ze swoimi studentami. Już myśli o kolejnym dużym projekcie charytatywnym. Pierwszy, sfinansowany przez Carnegie Hall, polegał na cyklu koncertów w szpitalu dla dzieci z nowotworami. Projekt spodobał się i kolejny będzie realizowany w szpitalu uniwersyteckim. - To trudne przedsięwzięcie i artystyczne, i logistyczne. Nie wiem też, jak moi studenci poradzą sobie z tym, że w niewielkim pomieszczeniu słuchać ich będzie nie odświętnie ubrana publiczność, ale ludzie znękani chorobami. A poza tym czeka mnie trasa koncertowa po wschodnich stanach Ameryki Północnej. W Ciechocinku nabieram sił i upajam się tym, że są takie miejsca, gdzie czas płynie wolno - śmieje się pani profesor.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska