
- Chciał pan walczyć z korupcją i działać "na rzecz dobra wspólnego społeczności lokalnej", a do Kamienia przyjechał pan z guzikami katyńskimi?
- Stowarzyszenie Ziemi Krajeńskiej działa od 2007 r. i dużo czasu poświęcam tematyce ludobójstwa. Sprowadziłem się do Sępólna z Wrocławia do żony. Pracuję za granicą, więc niewiele czasu mogę poświęcić na inne sprawy. Nawet na stronie internetowej stowarzyszenia - www.ziemiakrajenska.pl - ta tematyka dominuje. Należałem do Związku Harcerstwa Rzeczpospolitej i jak tylko mogłem, poznawałem zawsze sowieckie zbrodnie na Polakach.
- W Sępólnie też?
- W zeszłym roku z Narodowego Centrum Kultury otrzymaliśmy guziki katyńskie i przy takich okazjach, jak msza w Kamieniu w intencji zamordowanego w Katyniu Franciszka Przytarskiego daję je rodzinie i nawiązuję kontakt.
- Podobno w Sępólnie regularnie są odprawiane msze katyńskie?
- To jedna z naszych inicjatyw, żeby pamięć o ludobójstwie w Katyniu przetrwała. Co roku w kościele parafialnym ks. Lesner taką mszę odprawia.
- Podobno w powiecie sępoleńskim mieszkało więcej osób zamordowanych przez Rosjan?
- Poza Franciszkiem Przytarskim z Małej Cerkwicy, wiemy o Stanisławie Figlewiczu, starszym posterunkowym w Kowlu, wywiezionym do Ostaszkowa i zamordowanym w Twerze. Jego rodzina mieszka w Śmiłowie pod Więcborkiem. Był też Wincenty Kaczmarek, podoficer Straży Granicznej w komisariacie w Sypniewie, który też był w Ostaszkowie i Twerze. Do dziś żyje w Więcborku jego córka Letosława Kaczmarek.