Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z pięknych autostrad zjeżdżamy na wiejskie, dziurawe drogi. Rozmowa z wójtem Lubicza

Lucyna Talaśka-Klich
pixabay.com, AGW, Łukasz Piecyk
Rozmowa z Markiem Olszewskim, wójtem z Lubicza, przewodniczącym Zarządu Związku Gmin Wiejskich RP o problemach gmin wiejskich.

Obchodzicie w tym roku 25-lecie reaktywacji Związku Gmin Wiejskich RP. Co się przez te ćwierć wieku zmieniło się w samorządach pracujących poza miastami?
Nasz związek został reaktywowany w 1993 roku, ale powstał już w 1925 roku. Czytając gazetę „Głos Gminy Wiejskiej” z lat 20-tych minionego wieku miałem wrażenie, że czas chyba stanął w miejscu. Dlaczego? Bo i w tamtych czasach samorządowcy chcieli większej samodzielności.

Wspominając czas reaktywacji, warto zauważyć, że był to dobry okres na odrodzenie się samorządności. Duch Solidarności, duża aktywność komitetów obywatelskich, ogromny potencjał i wola, żeby robić coś dobrego dla lokalnej społeczności...

I co z tego wyszło?

Polska wieś bardzo się zmieniła.

Ma pan na myśli infrastrukturę?

Także. Kiedyś wiele problemów na wsi wiązało się z brakiem wodociągów, kanalizacji, utwardzonych dróg, no i telefonów. Jednak kłopoty z telefonizacją rozwiązał postęp technologiczny.

Przybyło wodociągów, sieci kanalizacyjnych, ale z drogami wciąż jest problem.

Niestety, to prawda. Wielokrotnie przedstawiciele Związku Gmin Wiejskich RP zwracali uwagę, że mamy w kraju coraz więcej pięknych autostrad. Niestety zjeżdżając z nich, wpadamy w dziury na wiejskich drogach.

Wiele z nich już dawno należałoby utwardzić.

To absolutne minimum, by wiejskie dzieci mogły iść do szkoły nie brodząc w błocie, by np. do gospodarstw produkujących mleko bezpiecznie dojeżdżały cysterny odbierające surowiec.

Jak problemy gmin wiejskich województwa kujawsko-pomorskiego wypadają na tle kraju?

Szczerze mówiąc - nasze gminy większych problemów nie mają. Te największe dotyczą m.in. wyrównania szans edukacyjnych wiejskich dzieci. Reforma systemu edukacji wszystkich problemów nie rozwiąże. Szkoły są bardziej rozproszone, w małych placówkach często brakuje odpowiedniego zaplecza, nawet trudniej o znalezienie nauczycieli. Poza tym na wsi oddalonej od miasta, trudniej jest o kontakt z tzw. kulturą wyższą.

No i z edukacją przedszkolną też nie jest na wsi najlepiej - zaledwie 60 proc. samorządów poradziło sobie z tym problemem, w miastach jest o wiele lepiej.

Z pięknych autostrad zjeżdżamy na wiejskie, dziurawe drogi. Rozmowa z wójtem Lubicza
pixabay.com

Problemem stały się też zmiany w Prawie łowieckim, które na sołtysów nałożyły dodatkowe obowiązki dotyczące szacowania strat, choć nikt ich o zdanie pytał. Zabiegaliście o wprowadzenie poprawek.

Po raz kolejny okazało się, że z poziomu Warszawy wszystkiego nie widać. Tym razem autorzy nowelizacji tej ustawy nie zauważyli, że polska wieś się zmienia i że sołtysami coraz częściej nie zostają tylko rolnicy, ale także np. nauczyciele, muzycy, plastycy. Jeden z sołtysów w naszej gminie jest muzykiem bluesowym! To wspaniały człowiek, ale na szacowaniu strat się nie zna! Jaki sens ma wysyłanie go na pole koło lasu, rozryte przez dziki?

Dlatego cieszymy się z zaproponowanej poprawki, by zamiast sołtysów, w szacowaniu strat brali udział pracownicy ośrodków doradztwa rolniczego. Oczywiście za dodatkową pracę powinna być dodatkowa zapłata.

Zmienili się sołtysi, zmienia się wieś. Miejscowości wokół miast mają coraz więcej mieszkańców, ale te położone dalej, nie rozwijają się tak dynamicznie.

W Kujawsko-Pomorskiem też to widać. Problemem w Polsce są obszary, które się wyludniają. Dotyczy to przede wszystkim wschodniej części woj. lubelskiego, Pomorza Zachodniego, Podlasia, Warmii i Mazur. W tamtych częściach kraju w wielu wsiach mieszkają głównie staruszkowie. Szkoły tam pustoszeją, bo młodzi ludzie wyjechali za pracą i nie wrócili.

Za to wsie wokół miast zmieniają swój charakter także dzięki nowym mieszkańcom.

W Polsce 360 gmin otaczających duże miasta ma pewność, że tam szkoły się nie wyludnią. Te wsie rzeczywiście bardzo się zmieniają, także społecznie. To zasługa m.in. nowych mieszkańców, którzy zawsze wnoszą coś innego.

Zaobserwowałem, że oni często na początku stoją trochę z boku, dystansują się. Zwykle trwa to do czasu zakończenia budowy domu. Gdy już nieco okrzepną, rozejrzą się po okolicy, to zajrzą do gminy, żeby zapytać np. o to, kiedy drogi będą lepsze. No i zaczynają interesować się życiem lokalnej społeczności. Nierzadko okazuje się, że mają fajne pomysły, które warto zrealizować.

Także dzięki takim ludziom, w gminie Lubicz działa ponad 50 stowarzyszeń! Wśród nich są i te, które istnieją od wielu lat, np. OSP, KGW czy klub seniora. Bardzo podziwiam ludzi, którzy znajdują czas i mają ochotę, by zrobić coś dla lokalnej społeczności. Są fenomenalni!

I nie wstydzą się, że są ze wsi!

To też się na szczęście zmieniło, również na kujawsko-pomorskiej wsi. Przykłady? Mamy Stowarzyszenie Miłośników Wsi Kopanino, a nawet Wieśniacki Klub Biegacki w Złotorii! Zatem mieszkańcy nie boją się, że ktoś ich wyśmieje, nazwie wieśniakami, bo są dumni ze swojej wsi. I tak być powinno!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska