To dzięki Grabowskiemu w polskich klubach grali m.in.stoper Dickson Choto – ulubieniec kibiców Legii, Takesure Chinyama, który na Łazienkowskiej spędził 4 lata i strzelił aż 36 goli oraz Shingi Kawondera, który przez 3 lata występów w Górniku Zabrze uwodził tamtejszych kibiców, ale także liczne panie, co nie budziło zachwytu jego żony, dawnej modelki, która zresztą krótko mieszkała z nim na Górnym Śląsku. W końcu nie zdzierżyła i zostawiła napastnika Górnika, który zresztą formalnie był przez chwilę zawodnikiem Rakowa Częstochowa; tyle że ćwierć wieku przed zdobyciem przez niego tytułu mistrza Polski (nie zagrał w końcu żadnego meczu). Kawondera częściej strzelał dla reprezentacji Zimbabwe niż w polskiej lidze. Dla kraju zagrał 22 razy i strzelił 6 goli, dla Górnika – tylko 4. Lepiej niż na boisku strzelał w życiu prywatnym. Ma syna i trzy córki - czworo dzieci z czwórką mam.
Życie „Shingi” (to jego boiskowa ksywa, bo oficjalne imię to Shingirai) nie był może najlepszym cudzoziemcem ekstraklasy, ale za to celebrytą pełną gębą! Jego żona zrobiła jeszcze większą karierę, tyle że nie w świecie sportu, tylko w plotkarskich mediach. Czy sąsiedzi z Zabrza przypuszczali, że mieszkają tuż obok przyszłej… wiceprezydentowej kraju, którego powierzchnia jest większa od Polski (390 tys. km2)?! Po rozwodzie z piłkarzem wyszła za generała, który przed sześcioma laty dokonał zamachu stanu i został formalnym numerem „dwa” w strukturach państwowych dawnej Rodezji. Pani Chiwenga urodziła wcześniej piłkarzowi jedno dziecko, ale już politykowi trójkę. A potem było jak w sensacyjnym filmie albo może wieloodcinkowej "Soap Opera": uzależnienie od narkotyków i leków, oskarżenie o sfałszowanie papierów rozwodowych, wystąpienie z pozwem przeciwko eksmężowi-piłkarzowi na kwotę 700 tys. USD, kradzież milionów dolarów drugiemu mężowi (generał się nie patyczkował i wszystko musiała zwrócić), ciężka choroba, amputacja ręki. W końcu zapachniało "love story" i „harlequinem”, bo w szpitalu u okaleczonej eksżony zjawił się eksmąż-piłkarz.
