https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Z ziemi włoskiej do Polski

Tadeusz Jacewicz

     We włoskich bankach opadła nieco gorączka, choć są one nabite pieniędzmi jak nigdy dotychczas. Właśnie zakończył się czas finansowej amnestii, jaką rząd ogłosił dla funduszy nielegalnie trzymanych przez Włochów w zagranicznych bankach. Głównie zresztą szwajcarskich, jako leżących najbliżej. Według wstępnych ocen "z emigracji" wróciło do ojczyzny ponad 40 miliardów euro. Potężna kwota, która zasili miejscowy system bankowy, zwiększy możliwości inwestycyjne i zmniejszy bezrobocie.
     Włoska operacja wymagała odwagi politycznej i wywołała zażartą dyskusję. Pomysł wysunął, jak też sprawnie przeprowadził, minister gospodarki Giulio Tremonti, ale za operacją stał premier Silvio Berlusconi. Dla "powracających" wyznaczono bardzo łagodną opłatę podatkową - zaledwie 2,5 proc. Dzięki tak niskim kosztom wielu właścicieli zagranicznych kont dało się namówić na przeniesienie swoich zasobów do kraju. W ten sposób pogodzili się z prawem - i opłacało się.
     Opozycja wściekle atakowała pomysł finansowej amnestii, zarzucając jej niesprawiedliwość i niemoralność. Szczególnie silnie krytykowany był sam Berlusconi, znany z licznych wcześniejszych utarczek z aparatem skarbowym. W argumentacji przeciwników finansowego rozgrzeszenia sprawa dotyczy najbogatszych, bo przecież bezrobotni nie mają kont w Szwajcarii. Korzystają więc ci, którzy mają najwięcej, a biednym wiatr zawsze wieje w oczy.
     To była trudna platforma walki. Zaryzykowali - i chyba wygrali - odważni politycy. Pierwsze korzystne skutki powrotu pieniędzy do Italii są już widoczne. Wzrosło zatrudnienie w bankach, które mają więcej środków, więc potrzebują więcej pracowników. Łatwiej jest dostać kredyt, wkrótce zaczną spływać podatki od lokat. Ożywił się rynek nieruchomości i budownictwa. Jednym słowem był to rozsądny ruch, który przyniósł doskonałe wyniki.
     Proponuję zastanowienie się nad podobnym u nas. Z góry zastrzegam, że zdaję sobie sprawę z politycznej i propagandowej niepopularności takiego posunięcia. Można przecież łatwo obwołać je premiowaniem przestępców - i nie byłoby to odległe od prawdy. W polityce trzeba jednak wybierać mniejsze zło. Zdecydowanie mniejszym złem jest sprowadzenie polskich pieniędzy z wygnania, nawet za cenę przymknięcia oka na dwuznaczność moralną takiej operacji, niż pozostawienie ich za granicą beż żadnego pożytku dla Polski.
     "Królestwo za kapitał" powinien zawołać wzorem Ryszarda III premier Leszek Miller. Pieniądze są nam dramatycznie potrzebne, i nie możemy krzywić się nawet na te, które nie są śnieżnobiałe.
     Jak przygotować powrót pieniędzy nad Wisłę? Według ogólnikowych ocen (dokładnych danych nikt ze zrozumiałych względów nie ma) w zagranicznych bankach jest 20-40 miliardów polskich dolarów.
     Ogłoszenie amnestii dla pieniędzy trzymanych nielegalnie za granicą powinno u nas kosztować drożej niż we Włoszech. Nie tylko dlatego, że nie graniczymy ze Szwajcarą i są większe koszty zarządzania "zasolonymi" na czarną godzinę kapitałami. Jest też odmienne nastawienie społeczne, które politycy muszą uwzględniać. Z drugiej natomiast strony występuje granica opłacalności, powyżej której powrót pieniędzy do domu nie nastąpi. Trzeba to wszystko dobrze wyważyć.
     Nikt nie mówi głośno, że ma konta za granicą, ale na oko można ocenić, kto mógłby je mieć. Rozmawiałem z kilkunastoma potencjalnymi klientami amnestii. Z tego, co mówią, wynika, że powyżej 15 proc. jednorazowego podatku nie ruszą swoich zasobów, bo to im się nie opłaci. Zdaniem większości optymalna byłaby "taksa" 10 proc., która stworzyłaby silne motywacje do podjęcia oferty.
     Wiem, że koncepcja jest trudna politycznie. Warto ją jednak spokojnie rozważyć. Pecunia non olet. Szczególnie wtedy, kiedy na nic tej pecunii nie wystarcza.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Biznes

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska