https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Za grosze nie budują solidnie

Agnieszka Romanowicz
Agnieszka Romanowicz
O tym, że najtańsza oferta w przetargu nie zawsze jest najlepsza, przekonali się także lokalni urzędnicy.

- Nie raz - przyznaje Ryszard Sadowski, kierownik wydziału inwestycyjnego w gminie Świecie. - Na szczęście, wszystkie inwestycje objęte są trzyletnią gwarancją, jednak nie cieszy nas, gdy musimy korzystać z niej już tydzień po zamknięciu prac.

Kara grozi dotkliwa

Mimo to przedkładanie najniższej ceny w ofercie ponad pozostałe kryteria jest dla urzędników najbezpieczniejsze. - Ponieważ prawo nie stanowi jasno, jaki, procentowy udział powinny mieć pozostałe kryteria, na przykład: termin oddania inwestycji czy wiarygodność wykonawcy. Bez tego, ciężko będzie wziąć komisji przetargowej odpowiedzialność za decyzję o powierzeniu prac firmie, która złożyła droższą ofertę. Każdy urzędnik liczy się z tym, że kontroler może mieć potem inny punkt widzenia. Bez jasnych przepisów, trudno argumentować, tymczasem odpowiedzialność na urzędniku ciąży duża; kara jest wielokrotnością pensji.
Szczególnie trudno powierzyć zadanie firmie z daleka. - Co jest regułą przy wielkich inwestycjach, powiedzmy za 35 milionów złotych. W okolicy może nie być żadnego wykonawcy, który podoła takiemu zadaniu - zauważa Sadowski.

Nowych trzeba pilnować

Bywa jednak, że firma z południa Polski wygrywa prace, o które ubiegali się także lokalni przedsiębiorcy. - Jeżeli cena jest najniższa i nie ma innych przeciwwskazań - tłumaczy Sadowski. Oznacza to jednak dla niego częstsze doglądanie inwestycji. - Gdy nie znam wykonawcy, muszę być na placu budowy co rusz.Gorzej, gdy prowadzimy kilkanaście inwestycji równolegle. W takich okolicznościach, może być ciężko dopilnować wszystkich - zauważa nasz rozmówca.
A pilnować trzeba, zwłaszcza gdy są wątpliwości. - Mamy je czasem, gdy na przykład firma z Wrocławia chce zrobić coś taniej niż ktoś z branży w Grudziądzu. Jak to możliwe, skoro wrocławiacy muszą tu płacić za noclegi, transport... - wylicza.

Liczył się czas

Ułatwieniu procedury ma posłużyć nowelizacja ustawy o zamówieniach publicznych. Debata nad nią rozpoczęła się po porażkach przy budowie autostrad i stadionów w Polsce za jak najmniejsze kwoty. W gminie Świecie także cena zawsze brała górę. - Do teraz. Po dziewięciu latach mojej pracy, przetarg wygrał droższy wykonawca, ale w tym wypadku (chodzi o składowisko odpadów w Sulnowie - przyp. red.) liczył się termin oddania prac. On jeden jest gotów mu sprostać - wyjaśnia Ryszard Sadowski.

Czytaj e-wydanie »Lokalny portal przedsiębiorców

Komentarze 3

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

s
swieciak
w zeszłym roku albo było wcześniej, byłem światkiem takiej to rozmowy między dwoma osobami oto jej treść; jeden bisnesmenów chciał otworzyć firmę w Świeciu więc poszedł do naszego burmistrza po pomoc finansową a dostał oto taką odpowiedz co on (Bu) z tego będzie miał. Tak oto wygrywa się wszelkie przetargi.
p
piotr2
Ależ nasi lokalni urzędnicy amerykę odkryli, że najtaniej nie jest najlepiej. Niemcy od zawsze mówią: tanio kupione, drogo kosztuje i to wszystko w temacie.

Jest tylko jedno ale. Żeby właściwie ocenić oferty przetargowe, trzeba być fachowcem, a nie siedzieć w lokalnych układach z Burmistrzem na czele, o czym jest głośno w środowisku Świecia. I chyba tu jest pies pogrzebany.

Kłania się też, przynajmniej w Świeciu, brak realnej opozycji i dwudziestoletni zastój spowodowany rządami towarzystwa wzajemnej adoracji realizowany przez egzotyczne komitety.

Co do przetargów, ceny, oceny i wszelakich innych kryteriów, to papier jest cierpliwy i wszystko przyjmie, a komisja przetargowa jest w stanie każdą decyzję uzasadnić z przysłowiowym palcem w czterech literach. Poznałem to...

pozdrawiam
P
Piotr
"...O tym, że najtańsza oferta w przetargu nie zawsze jest najlepsza, przekonali się także lokalni urzędnicy.."

Proszę to uzasadnić , gdyż na każdy przetarg jest opracowana specyfikacja, warunki wykonania i odbioru robót itd - które to przygotowuje lokalny urzędnik. Do realizacji prac są przewidziane materiały o odpowiedniej normie itd. Nie chcę się nad tym rozwodzić gdyż każdy zainteresowany wie o czym piszę. Dlatego też należy przy ocenie oferty sprawdzić czy odpowiada warunkom - czyli założonym normom - czy też nie . Jeśli nie to taka ofertę należy odrzucić, podając dlaczego. Cena w tej sytuacji jest rzeczą względną, gdyż Wykonawcy mogą mieć u Producenta danego materiału rabat wynoszący od 5 do nawet 50 % wartości ceny detalicznej np w zależności od ilości kupowanego materiału rocznie. Każdy rodzaj robót, w którym znajdują się niezbadane i nie zaakceptowane materiały Wykonawca -jeśli zostanie dopuszczony- wykonuje na własne ryzyko, licząc się z ich nie przyjęciem i nie zapłaceniem.

"..Kara grozi dotkliwa ..." - bez przesady jeśli dopilnuje wszystko to co przedtem określił/określono w odpowiednich dokumentach.

"..Nowych trzeba pilnować..." - oczywiście, gdyż po wykonanych pracach a szczególnie braku poprawek w okresie gwarancyjnym i później można mieć zaufanie do danego Wykonawcy. Czyżby lokalni Wykonawcy cieszyli się bezgranicznym zaufaniem p. Ryszarda Sadowskiego.
Po drugie na etapie realizacji inwestycji ze strony Inwestora jest zatrudniony inspektor nadzoru który ma obowiązek sprawdzić całą realizację inwestycji czyli czy wbudowywane materiały odpowiadają założonym normom, technologia prac jest właściwa itd, itp. Jeśli zaś p. Sadowski też pełni dodatkowo funkcję inspektora nadzoru to przecież nie za darmo a praca częsta obecność szefa wydziału inwestycyjnego na budowach jest jak najbardziej wskazana.

Dlatego też każdy przystępujący do przetargu podpisuje oświadczenie że miedzy innymi zapoznał się z warunkami przetargu i przedstawia taką cenę za którą jest zobowiązany prace wykonać.I to jest cena najniższa a nie jak się sugeruje grosze.Myślę że nie trzeba nikogo przekonywać że cena najniższa każdej pracy mobilizuje do jej lepszej wydajności poszukiwania nowoczesnej technologii itd a Wykonawca musi mieć świadomość że za partactwo w pracy może zostać wyeliminowany z przyszłych przetargów.

Pan Ryszard Sadowski wykazał się nie lada odwagą gdyż "Pierwszy raz od dziewięciu lat inwestycję wykona droższy wykonawca.W tym wypadku liczył się termin"

Proszę nie sądzić że szydzę ale myślę że pomału wraca stare, czyli wyjaśniam:
- wykonawca musiał mieć kwotę od 2 - 10% dla pana inspektora nadzoru za ewentualne przymykanie oczu
- również dla pana lokalnego urzędnika i nie tylko pewną kwotę za odrzucenie zagrażających na wstępie pewniakowi
realizacji robót
- no i wykonawca również musiał odpowiednio zarobić
Może się tworzyć -na pewno- lokalna grupa tzw biznesmenów którzy podzielą miedzy siebie rynek usług i aby była namiastka tzw demokracji raz wygra jeden przy innej pracy drugi zaś postronny słabszy lokalny (nie musi być z innego regionu Polski) może być jedynie co najwyżej podwykonawcą.
Czy o to chodzi.

Bez konkurencji nie ma żadnego postępu, rozwoju.

Na koniec panowie urzędnicy , inspektorzy nadzoru, kierownicy robót róbcie swoje za co otrzymujecie wynagrodzenie i nie bójcie się straszenia że "Kara grozi dotkliwa" gdyż za dobre wykonywanie własnych obowiązków kar nie ma .
Rozpisałem się, ale nie można wracać do Polski bananowej to już było.
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska