- Na szczęście podpisy udało nam się uratować, ale niestety zrobiło się małe zamieszanie i wygląda na to, że po raz kolejny pokonaliśmy naszych oponentów, po prostu mając za sobą prawo. Wszystko, co robimy, jest legalne, nielegalne natomiast jest atakowanie naszych wolontariuszy i próby naruszenia porządku publicznego. Czyżby zwolennicy Bruskiego nie potrafili powstrzymać się od aktów agresji? Czy nie jest to najwyższy wymiar bezradności? - czytamy w dalszej części wpisu.
Machina referendalna już ruszyła. Zdaniem Rafała Bruskiego, prezydenta Bydgoszczy, to początek kampanii wyborczej. Wizja pomysłodawców jest taka: do końca sierpnia udaje się zebrać 30 tysięcy podpisów (musi to być dziesięć procent osób uprawnionych do głosowania w gminie), zostaje ogłoszone referendum, jesienią bydgoszczanie idą do urn, a w fotelu prezydenta Rafała Bruskiego zasiada osoba wyznaczona przez premiera. Referendum będzie ważne, jeżeli do urn pójdzie co najmniej 3/5 głosujących spośród tych, którzy uczestniczyli w wyborach, w których wybierano odwoływanego prezydenta.
Zobacz także: Poseł Skutecki o Rafale Bruskim: - Nie wiem, czy to dobry czy zły prezydent [zdjęcia]
Sam prezydent, choć informacją o zapowiadanym referendum jest zaskoczony, nie ma wątpliwości, że to początek kampanii wyborczej. A wybory samorządowe i prezydenckie, przypomnijmy odbędą się w listopadzie przyszłego roku.
Jeszcze do niedawna wydawało się, że Rafał Bruski nie będzie mógł ubiegać się o trzecią kadencję, bo PiS chciał ich liczbę ograniczyć do dwóch. Teraz już wiadomo, że prawo nie może działać wstecz, więc Bruski bez żadnych przeszkód może wystartować w 2018 roku. A z kim będzie musiał się zmierzyć, na razie nie wiadomo.