Sytuacja pracowników socjalnych jest zła. Za pracę z ludźmi niepełnosprawnymi i upośledzonymi otrzymują pensje bliskie najniższej krajowej pensji. To musi się zmienić. Ale czy kosztem najbiedniejszych?
Danuta Reiter-Warczak, dyrektor MOPS, w porozumieniu ze związkowcami, zaproponowała, że przesunie część pieniędzy z zasiłków na pensje pracowników. To prawie 2 mln zł.
Oszczędności i ciężka praca
- Pomogła nam sytuacja gospodarcza w kraju i dwa lata ciężkiej pracy nad aktywizacją zawodową naszych podopiecznych. Te pieniądze mają zostać podzielone między siedemset osób. Nie bierzemy ich od miasta, sami poszukaliśmy oszczędności - tłumaczy dyrektor MOPS. Popiera ją Bolesław Grygorewicz, zastępca prezydenta miasta. - Zrobiliśmy symulację i przeanalizowaliśmy ostatnie cztery miesiące pracy MOPS. Okazuje się, że te pieniądze to nadwyżka. Można ją przekazać na podwyżki - informuje Grygorewicz.
Zdaniem Małgorzaty Mich, szefowej Związku Zawodowego Domów Pomocy Społecznej, pracownicy opieki są zdesperowani. Związki grożą akcją protestacyjną.
Radni żądają odwołania
Tymczasem bydgoscy radni są oburzeni pomysłem Danuty Reiter-Warczak. - Te pieniądze odejmowane są od ust głodnych dzieci. Poza tym bulwersujący jest fakt, że podwyżki ma otrzymać też kadra kierownicza. Zażądam od prezydenta odwołania pani dyrektor. Po takim pomyśle nie ma moralnego prawa pełnić swojej funkcji - mówi Piotr Król, przewodniczący komisji rewizyjnej Rady Miasta.
Pomysł krytykuje też Marek Gralik, radny komisji edukacji: - Pytam, czy nie ma innych obszarów biedy w Bydgoszczy? To absurdalne rozwiązanie.
Pod nr 052 326-31-51 czekamy dziś na opinie Czytelników.