Oskarżonemu Maciejowi B. ps. Maciula bydgoski sąd niedawno przedłużył areszt - jest traktowany jako niebezpieczny więzień. W czasie rozpraw na oku mają go antyterroryści.
Jeden z przesłuchiwanych wczoraj świadków - Agnieszka L., prowadząca od 2009 roku klub nocny nawet nie kojarzyła, po co wezwano ją przed sąd. Twierdziła, że nie znała Kamila Ch. - zamordowanego dilera. - Czy wie pani coś na temat rozliczeń finansowych z udziałem oskarżonego? - pytała sędzia Barbara Malatyńska. Świadek zaprzeczyła. W odczytanych przez sędzię wcześniejszych zeznaniach Agnieszka L. jednak przyznawała, że słyszała o jakimś zabójstwie i że do agencji towarzyskiej przy Kościuszki klientów dowoził „Maciula” - byli wśród nich lekarze, sportowcy, nawet jakiś koszykarz. Z zeznań wynikało, że oskarżony zachowywał się tam bardzo spokojnie, nie robił awantur.
>> Najświeższe informacje z regionu, zdjęcia, wideo tylko na www.pomorska.pl <<
Wczoraj zeznawał także Marcin A. - dawny didżej dyskoteki Terminal w Sępólnie Krajeńskim. Jego zeznania też niewiele wniosły do sprawy. Sąd starał się przypomnieć mu zdarzenia sprzed kilku lat, kiedy jeszcze pracował w Terminalu. - Był świadek kiedyś pobity? - pytał sąd. - Była taka sytuacja - potwierdził Maciej A. - Zgłosiłem to na policję, ale sprawę umorzono z powodu niewykrycia sprawców. Wtedy nie wiedziałem, kto i za co mnie pobił, nie miałem takiej wiedzy. Dopiero potem zacząłem się domyślać.
- Czy ktoś z klubu płacił jakiejś innej grupie za ochronę? - dociekał sąd. - Absolutnie nie wiem, zajmowałem się swoją pracą - stwierdził Marcin A. Jak zeznał, problemy zaczął mieć wtedy, kiedy chciał odejść z Terminala prowadzonego przez Dariusza M. do innego klubu. - Współpraca z Terminalem układała się coraz gorzej, ale nikt nie rozmawiał ze mną na temat mojego odejścia - sąd odczytywał wcześniejsze zeznania.
Okazało się, że po pobiciu ktoś podpalił mu samochód, a także oblał czymś łatwopalnym drzwi od mieszkania. Miał też telefony z pytaniami np. „jak tam samochód?” i groźbami przestrzelenia nóg. Marcin A. sprzedał spalony samochód na części. Zeznał, że potem mechanik, który demontował auto, znalazł we wnęce na koło zapasowe worek z białym proszkiem, ale wyrzucił go do rowu. - Ja tam w samochodzie niczego takiego nie miałem - podkreślił wczoraj Marcin A.
Trzeci z zeznających wczoraj świadków, kobieta niegdyś skazana na trzy lata więzienia za czerpanie korzyści z prostytucji, też niewiele pamiętała. W jej wcześniejszych zeznaniach pojawiał się jednak Jakub P., prowadzący w Bydgoszczy burdele w mieszkaniach. Kobieta zeznawała, że Jakub P. handlował narkotykami, a jakieś pieniądze przekazywał oskarżonemu Maciejowi B. W domu u rodziców w Bydgoszczy trzymał także broń - pistolet podobny do P-64. „Jakub często spotykał się z Maciulą i rozmawiali o agencjach towarzyskich w mieście” - brzmiały wcześniejsze zeznania świadka. Sam Jakub P. został wezwany na świadka, ale przysłał maila, że przebywa za granicą i wraca w maju.
W procesie Macieja B. i sześciu innych osób, w tym Tomasza B. ps. Kadafi, w areszcie siedzi tylko „Maciula”. Jest oskarżony o to, że w ramach rozliczeń z Kamilem Ch., 24-letnim wówczas dilerem narkotykowym pracującym dla Kadafiego, miał go zastrzelić w kwietniu 2009 roku w lesie niedaleko Tryszczyna. Prokuratura objęła swoim śledztwem ponad 100 osób. Do kieszeni przestępców miało trafić około 22 milionów zł.