Rafał Majka w rozmowie z Onetem stwierdził, że do zwycięstw brakowało mu tym razem szczęścia. Przypomniał m.in. 13. etap we Vuelta a Espana. Był zdziwiony, że na etapie z takim podjazdem Oscar Rodriguez z nim wygrał. - Miałem w tym sezonie strasznie dużo kraks. Zdecydowanie za dużo. Zaczęło się od Tirreno-Adiatico, potem była Kalifornia, Słowenia i wreszcie Tour de France. Miałem naprawdę mnóstwo tych upadków.
Pytany o mistrzostwa świata w Innsbrucku, gdzie wszyscy liczyli na sukces, a skończyło się na odległej lokacie Rafał Majka odpowiedział: - Gdyby te mistrzostwa były nieco później, choćby tydzień, to zdążyłem odżyć po Vuelta a Espana. Już na Il Lombardia jechałem przecież z najlepszymi i walczyłem o podium, a jeszcze kilkanaście dni wcześniej na mistrzostwach świata brakowało mi świeżości. Byłem tam bardzo zmęczony po Vuelcie. Ciężko mi się tam jechało, a trasa była pode mnie.
A jakie są plany naszego zawodnika w przyszłym roku? - Raczej na pewno wystartuję w Tour de Pologne. Zawsze lubię się pokazać z jak najlepszej strony, dlatego jak przyjadę na ten wyścig, to na pewno będzie fajna zabawa. Na tę chwilę jadę Tour de Pologne, ale nigdy nic nie wiadomo, bo to jest sport i wszystko jeszcze może się zmienić. Poza tym będzie zupełnie inny plan startów niż w tym sezonie. Tak postanowiliśmy po wyciągnięciu wniosków z ostatnich sezonów. Jeżeli byśmy nie spróbowali, to pewnie nigdy byśmy się nie dowiedzieli, co było dobre, a co złe. Teraz wiem, że trzeba wrócić do starego kalendarza i do starych planów startowych. Nie będzie kombinowania. I wtedy znowu wszystko powinno być w porządku. Na pewno nie wystartuję w żadnym z wyścigów na początku stycznia. Na szosie może pojawię się pod koniec tego miesiąca. To będzie pewnie jeden klasyk. Nic więcej. W lutym też planuję tylko jeden start. W sezon wejdę bardzo powoli, bez kombinowania z Argentyną, czy Australią.
Źródło: Onet