www.pomorska.pl/brodnica
Więcej aktualnych informacji z Brodnicy znajdziesz również na stronie www.pomorska.pl/brodnica
Małgorzata i Marcin Sawiccy mieszkają w Brudzawach, pod jednym dachem z rodzicami Marcina. Małgorzata pracuje w sklepie, jej mąż prowadzi gospodarstwo. - Jesteśmy małżeństwem od trzech lat i z utęsknieniem czekamy na urodzenie się naszego pierwszego dziecka. To będzie Karol - zapewnia młody małżonek.
Czas się zbliża
Wiedzieli, że Gosia będzie rodzić w styczniu. Od początku zimy z niepokojem patrzyli na rosnące zwały śniegu przy drodze.
Za oknem mróz, ale to pół biedy. Drogi w miarę odśnieżone, przejezdne. Nie powinno więc być problemu - pocieszali się codziennie. Samochód na chodzie, w garażu schowany. Nic złego nie powinno się przydarzyć. Nawet drobny śnieg, padający w środowy wieczór, nie budził większych obaw. Kiedy kładli się spać - sypało już zdrowo. Słyszeli wycie wiatru. Cholera! Zaspy się porobią - zaklął pewnie Marcin. Zasypiał z myślą, że rano trzeba będzie przekopać wyjazd z gospodarstwa, dotrzeć jakoś do głównej drogi.
Już!
- Gdy żona mnie obudziła w środku nocy, od razu wiedziałem, że to już ten czas. Wody szybko odeszły - opowiadał wczoraj Marcin. - Ubrałem się błyskawicznie i wyskoczyłem na dwór po samochód. Zaraz za drzwiami wpadłem w śnieg po kolana. No to będzie kłopot! Odpaliłem jednak swojego volkswagena, ale dwieście metrów od domu utknąłem w zaspie. Jeszcze zanim wróciłem na podwórko, zadzwoniłem z komórki do matki, żeby ona z kolei kogoś powiadomiła, zorganizowała jakąś pomoc.
Za pługiem
Po sąsiedzku mieszka kuzyn Marcina Sawickiego, Jarek. Ma ciągnik z pługiem. Więc kuzyna postawiono na nogi.
- Szybko rozpoczął odśnieżanie, a ja wolno jechałem z żoną za nim. Musiliśmy dotrzeć do Bobrowa, gdzie już czekała na nas karetka pogotowia ratunkowego, bo ona też utknęła w zaspach. Gdy Jarek odśnieżał, mama alarmowała policję.
Ludzie! Ratujcie!
Późno w nocy, kilka minut po drugiej, w komendzie policji w Brodnicy zadzwonił telefon. Kobieta krzyczała, błagała o pomoc: - Moja synowa rodzi, pomóżcie dotrzeć na porodówkę!
Sierżant sztabowy Arkadiusz Koniecka szybko powiadomił pogotowie. Wiedział jednak, że na drogach może być problem. Szybka decyzja - trzeba dzwonić do wszystkich służb porządkowych. Klapa: nikt nie był w stanie zaoferować szybkiej pomocy - dojazd w taką śnieżycę ciężkiego sprzętu, mógł potrwać do rana. Nie było na co czekać - poród mógł nastąpić w każdej chwili.
Zdesperowany policjant przypomniał sobie o znajomym, który mieszka w tej samej gminie i ma sprzęt do odśnieżania. - Kazik, pomóż. Wiesz, kobieta rodzi, a tu taki śnieg! - usłyszał kolega o trzeciej nad ranem. - Dobra. Jadę - szybka odpowiedź i telefon do następnego znajomego: każdy kto może, niech coś zrobi. Na ratunek rodzącej ruszyli też strażacy OSP ze Zgniłobłot.
Jeszcze 20 kilometrów
Ciągniki z pługami spotkały się w połowie drogi. Nie zdecydowano się na przesiadkę przyszłej mamy. Gosia i Marcin pojechali za karetką pogotowia i w asyście policyjnego radiowozu po przejechaniu 20 km szczęśliwie dotarli do szpitala.
O czwartej nad ranem Małgorzatą Sawicka zajęli się troskliwie lekarze oddziału położniczego brodnickiego szpitala.
Około godziny 17.00 na świat przyszedł syn państwa Sawickich - Karol. Chłopiec waży 3750 gramów i ma 57 cm wzrostu. Zuch chłopak! Szczęśliwym rodzicom gratulujemy!