- Córka chodzi do drugiej klasy szkoły podstawowej. Zakaz zadawania dzieciom do domu istnieje jedynie w teorii - mówi bydgoszczanka. - Wychowawczyni zadaje lekcje od poniedziałku do czwartku. Tylko w piątek odpuszcza klasie. Gdy jeszcze w pierwszej klasie mówiliśmy na zebraniu z rodzicami, że nie wolno zadawać małym uczniom do domu, nauczycielka absurdalnie odpowiedziała, że to żadne zadania domowe, lecz ćwiczenia ręki. Tak więc od prawie roku nasze dzieci, po powrocie ze szkoły do domu, ćwiczą rękę z języka polskiego i matematyki.
Zakaz zadawania do domu
Na początku kwietnia minie rok od wprowadzenia zakazu zadań domowych w klasach 1-3 szkoły podstawowej (dla przypomnienia: w klasach 4-8 prace domowe są nieobowiązkowe i nieoceniane).
Temat odrabiania lekcji w domu wciąż budzi emocje. Według nowego badania „Jakość edukacji w Polsce”, przeprowadzonego przez Novakid, 41 procent polskich rodziców jest przeciwnych wprowadzeniu tego zakazu, tłumacząc to potrzebą nauki odpowiedzialności i obowiązkowości już od najmłodszych lat. - Odmienną perspektywę prezentuje 27 proc. rodziców. Oni w pełni popierają wprowadzony zakaz - zaznaczają autorzy opracowania. - Według nich dzieci powinny cieszyć się dzieciństwem i skupiać na rozwoju poprzez zabawę oraz kreatywnie wykorzystywać czas wolny po powrocie ze szkoły.
- Samo wykluczenie zadań domowych nie rozwiąże problemu, bo bez zmiany całego systemu uczniowie i tak spędzają czas na nauce do kartkówek i sprawdzianów - uważa Joanna Madej, psycholog. - Nauczyciele, chcąc zapewnić utrwalenie materiału, odpytują częściej i organizują więcej testów, co prowadzi do tego samego obciążenia i tworzy się błędne koło. Zamiast całkowitej rezygnacji z prac domowych, lepszym rozwiązaniem byłoby przekształcenie sposobu nauczania, tak, aby dziecko rozwijało umiejętności praktyczne, a nie tylko opierało się na zapamiętywaniu informacji na egzaminy.
Podstawa programowa do wymiany?
Ten sam raport wskazuje, iż 36 procent rodziców nie jest zadowolonych z obecnej podstawy programowej, realizowanej w szkołach podstawowych. - Wielu z nich argumentuje to nieaktualnymi metodami edukacyjnymi oraz ich subiektywnym poczuciem zbędności części tematów - kontynuują autorzy. - Zastrzeżenia rodziców dotyczą w szczególności zbyt dużej liczby godzin, które ich dzieci spędzają na nauce po powrocie ze szkoły, aby móc przygotować się do kolejnych lekcji. Ten fakt wzbudza niepokój u co trzeciego rodzica. W ich opinii niektóre treści w ramach podstawy programowej są na tyle specjalistyczne, że realizacja tych tematów powinna odbywać się wyłącznie w klasach o danym profilu lub nawet dopiero na etapie liceum.
Rodzice chcieliby, żeby polskie programy nauczania były przydatne w życiu. - Bardziej zależy nam na rozwijaniu u dzieci praktycznych umiejętności niż tylko na zapamiętywaniu teorii - wskazują matki i ojcowie. Prawie połowa rodziców oczekuje zapewnienia dzieciom dostępu do wysokiej jakości edukacji opartej o zmodernizowany program nauczania. Ich zdaniem, ważne jest skupienie się na rozwijaniu umiejętności praktycznych, determinujących rynek pracy przyszłości.
Autorzy analizy kontynuują: - Prawie 37 proc. respondentów uważa, że obecny system oceniania w placówkach oświatowych jest zbyt mało elastyczny, co ogranicza kreatywność dzieci i hamuje ich indywidualny rozwój. Ponadto co trzeci rodzic uważa, że ilość materiału teoretycznego jest nieproporcjonalnie duża w porównaniu do rzeczywistych umiejętności, na podstawie których oceniane są dzieci.
Mama drugoklasistki z Bydgoszczy kończy: - Córka zadania domowe odrabia, bo musi. To negatywnie wpływa na jej stosunek do szkoły. Jej najlepsza koleżanka, rówieśniczka zresztą, uczęszcza do innej szkoły. Nigdy niczego nie ma zadanego do domu. Tak wygląda równe traktowanie uczniów w polskim systemie oświaty.
