Rozwiązań jest kilka. Pierwsze z nich to wykorzystanie etatowych pracowników w godzinach nadliczbowych. W ten sposób utrzymany zostaje limit etatów. Poza tym taki stały pracownik już doskonale zna specyfikę firmy. Z drugiej strony nadal koszty pracy przedsiębiorstwa pozostają wysokie, a taki nadmiernie eksploatowany pracownik wykazuje mniejszą efektywność pracy. Z badań wynika, że po ośmiu godzinach pracy spada ona o 40 proc. Równocześnie o 60 proc. wzrasta ryzyko popełnienia błędu.
Firma może też zatrudnić pracownika na czas określony. Niewątpliwie jego motywacja do pracy będzie relatywnie wysoka. Jakie wady ma to rozwiązanie? Przede wszystkim przedsiębiorstwo musi wydać pieniądze na pozyskanie pracownika. Do tego dochodzą koszty przeznaczone na tzw. czas nieproduktywny, czyli zwolnienia chorobowe. Taki zatrudniony charakteryzuje się małą elastycznością działania.
Innym wyjściem jest umowa zlecenie. W ten sposób przedsiębiorstwo utrzyma limit etatów. Jednak nie uzyska gwarancji co do kwalifikacji pracownika. Uwzględnić też będzie musiało koszty jego pozyskania i szkolenia oraz ewentualnej rotacji. Niestety może się również okazać, że zaangażowanie w pracę takiej osoby będzie niskie.
Ostatnim rozwiązaniem, ale najkorzystniejszym, jest zatrudnienie pracownika tymczasowego. W ten sposób firma utrzyma limit etatów, poniesie koszty związane tylko z produktywnym czasem pracy oraz otrzyma gwarancję, że uzyska wymaganą liczbę osób w danym czasie. Dodatkowo ograniczy wszelkie czynności administracyjne, a zyska wyższą efektywność pracy. Wady tej propozycji to mniejsza motywacja pracownika do pracy, niższa jakość wykonywanej pracy oraz możliwość ich rotacji.
