MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Zajmijcie się moimi dziećmi

Barbara Szmejter
Dzień przed śmiercią 36-letnia mieszkanka Lubienia Kujawskiego poprosiła radnego, Jana Koralewskiego i jego żonę, by właśnie oni zaopiekowali się jej dziećmi.

- Kiedyś była piękną dziewczyną - mówi o Agnieszce pan Marek, który wychował się w Lubieniu Kujawskim, ale już tam nie mieszka. Uroda nie pomogła jej jednak w życiu. O sprawie Agnieszki, wychowanki Domu Dziecka, która bardzo chciała mieć własny kąt, pisaliśmy kilkakrotnie na łamach "Pomorskiej". Władze miasta i gminy obiecywały pomoc, ale z uwagi na brak wolnych mieszkań, na obietnicach się kończyło. Teraz, gdy finał starań o mieszkanie był już bliski,

Agnieszce zabrakło czasu
Zmarła w ubiegłym tygodniu, mając zaledwie 36 lat. Zniszczyła ją choroba nowotworowa, z którą walczyła od dłuższego czasu. Nie miała łatwego życia - wspominają ci, którzy ją znali. Dom Dziecka, zaraz potem wielka miłość, trwająca bardzo krótko. Sama była prawie dzieckiem, gdy urodziła swą pierwszą córkę. Próbowała wychowywać ją w mieszkaniu matki swego partnera, ale to się nie udało. Ostatecznie Agnieszka wyprowadziła się do swego nowego mężczyzny, któremu także urodziła córkę. Siedem lat później, będąc już z nowym partnerem, po raz trzeci została mamą. Najstarsza córka, już dorosła, wychowywała się w rodzinie zastępczej. Dziś - mówią ludzie - mieszka w Toruniu i ma swoje życie. Z przyrodnimi siostrami:14- letnią Anitą i 7-letnią Martynką, które cały czas były przy mamie, ma niewielki kontakt.

Rodziną Agnieszki był też Leszek, jej brat, ojciec czworga dzieci, mieszkający z rodziną w bardzo skromnym domku, należącym do teściowej. - Agnieszka zdawała sobie sprawę, że Leszkowi nie jest łatwo, dlatego nie jego, lecz moją żonę poprosiła dzień przed śmiercią, abyśmy zajęli się dziewczynkami - mówi Jan Koralewski, radny Rady Miejskiej w Lubieniu Kuj.

Zaraz po pogrzebie
Agnieszki Koralewscy złożyli w Sądzie Rodzinnym wniosek o ustanowienie ich rodziną zastępczą dla Anitki i Martynki. To dla nich nie nowość, w ich domu wychowuje się bowiem nie spokrewniona z nimi Dagmara, uczennica szóstej klasy. - Decyzja należy jednak do sądu, jest przecież pan Leszek, są ojcowie dziewczynek - mówi Jan Koralewski
Burmistrz Paweł Wiktorski zapewnia, że pomoże bratu zmarłej w rozbudowie domu lub uzyskaniu nowego mieszkania, aby mógł przyjąć siostrzenice pod swój dach. Koralewscy przyznają, że wychowanie we własnej rodzinie byłoby dla dziewczynek najbardziej korzystne, dlatego nie będą się sprzeciwiać, jeśli sąd zdecyduje, że dzieci mają mieszkać z wujkiem. Musi on posiadać jednak odpowiednie warunki mieszkaniowe.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska