Arys to nieduży, starszy psiak, który miał znaleźć nowy dom. Miał, ponieważ osoba, która zabrała go z bydgoskiego schroniska, przywiązała go do drzewa i zostawiła. Zwierzę zostało znalezione i na powrót zamieszkało w boksie. Niewiele lepiej miały Barbie, Rooi oraz Femon, którego trzy miesiące po adopcji zgarnął patrol i przywiózł do azylu. - Kontrole przed- i poadopcyjne są fikcją - mówi Justyna Marciniak, która była wolontariuszką w schronisku. - Pracownicy nie sprawdzają, do jakich domów trafiają zwierzęta. Liczą się tylko statystki.
Kontrolą schroniska zajmuje się ratusz. Jednak sprawdza on tylko warunki, w których trzymane są zwierzęta. - Przypadków, w których adoptowane psy do nas wracają nie ma dużo - odpowiada Izabella Szolginia, dyrektor schroniska. - Z powodu tego, że mamy bardzo wiele interwencji dotyczących złego traktowania zwierząt na terenie całego województwa i ograniczoną liczbę pracowników, kontrole poadopcyjne odbywają się sporadycznie. Staramy się wydawać czworonogi w pewne miejsca, jednak nie jesteśmy w stanie sprawdzić wszystkich, do których trafiły.
Więcej w jutrzejszym wydaniu "Pomorskiej".