Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zamiast pomagać ofiarom wypadku - filmują i publikują w internecie! [wideo]

Hanka Sowińska
Hanka Sowińska
Gdyby zarejestrowany na zdjęciu  wypadek był prawdziwy, pewnie bez ofiar śmiertelnych by się nie obyło. Na szczęście to tylko symulacja. Gapie z telefonami są natomiast prawdziwi...
Gdyby zarejestrowany na zdjęciu wypadek był prawdziwy, pewnie bez ofiar śmiertelnych by się nie obyło. Na szczęście to tylko symulacja. Gapie z telefonami są natomiast prawdziwi... Lucyna Nenow
Pisk opon, trzask, dźwięk rozbijanego szkła. Widać dymiący samochód. Ofiarom wypadku nikt nie spieszy z pomocą. Gapie zajęci są nagrywaniem tragedii!

W zderzeniu ze słupem ginie kierowca i pasażerka. Przybyłym na miejsce służbom nie udaje się ich uratować. Małżeństwo osierociło córeczkę...

Chcą zaistnieć w sieci
Na szczęście to tylko wymyślony przez lubińskich policjantów, strażaków i ratowników medycznych scenariusz filmu edukacyjnego.

- Stało się normą, że na miejscu wypadku pojawiają się osoby chcące zaistnieć w mediach społecznościowych, gdy toczy się walka o ludzkie życie - mówi podinsp. Sebastian Biały, zastępca komendanta lubińskiej policji. - Dlatego powstał ten film. Wnioski po jego obejrzeniu nasuwają się same (źródło: lubin.pl). Na trwającym nieco ponad dwie minuty filmiku widać, jak grupa przypadkowych osób otacza dymiący samochód. Kamera pokazuje nieprzytomnego mężczyznę, który uderzył głową w kierownicę. Gdyby ktoś z filmujących porzucił telefon i pospieszył mu na ratunek, może żyłby...

- Jak często zapominamy zadzwonić czy też myślimy, że zrobił to ktoś inny, gdy jesteśmy świadkami wypadku czy też innego zdarzenia zagrażającemu ludzkiemu życiu - mówi asp. szt. Jan Pociecha, oficer prasowy KPP w Lubinie. - Mamy nadzieje, że po obejrzeniu naszego filmu wiele osób zastanowi się, co jest ważniejsze: ratowanie ludzkiego życia czy posiadanie nagrania od pierwszych sekund... Ważne bardzo są pierwsze sekundy, jednak nie nagrania, a ratowania ludzkiego życia.

Na miejscu „filmowej tragedii” najszybciej są policjanci. Sekundy po nich przyjeżdżają strażacy, za nimi karetka pogotowia. Ratownicy podejmują czynności resuscytacyjne, ale bez powodzenia.

W tej fikcyjnej a także wielu prawdziwych tragediach zabrakło pomocy w pierwszych minutach, z których cztery pierwsze, gdy ofiara jest nieprzytomna, są najważniejsze.

- Takie sceny są codziennością - mówi w rozmowie z „Pomorską” Wojciech Skrzyński, ratownik medyczny z Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Bydgoszczy. - Wszystkie zdarzenia, do których dochodzi w miejscach publicznych ściągają gapiów z telefonami komórkowymi w rękach.

Obiecał, że obejrzy lubiński filmik i podzieli się z nami refleksją. - Nasuwa mi się kilka uwag. Najważniejsze z nich brzmią: Nie nagrywaj, tylko ratuj! Zacznij działać! Pamiętaj, że od ciebie zależy, czy ofiara wypadku przeżyje. Jeśli koniecznie chcesz mieć „newsa”, nagrasz zdarzenie później, gdy na miejsce dojadą służby. Rób to najlepiej z przyzwoitej odległości. Nie przeszkadzaj, nie utrudniaj, nie komplikuj działań, które na miejscu zdarzenia podejmują ratownicy, strażacy i policja. Pomyśl, że swoim zachowaniem możesz stwarzać dodatkowe niebezpieczeństwo.

Wyrwał wenflon ofierze
Wojciech Skrzyński przypomina dwa wyjątkowo traumatyczne zdarzenia - jedno z akcji ratunkowej podczas tragicznych otrzęsin na UTP w Bydgoszczy (październik 2015) i z niedawnego wypadku w Brzozie pod Bydgoszczą.

- Podczas akcji ratowniczej w Fordonie nagrywający komórkami dosłownie plątali nam się pod nogami. Któryś z „filmowców” wyrwał dopiero co założony jednej z ofiar wenflon. W Brzozie natomiast kierowca przejeżdżający obok miejsca wypadku telefonem nagrywał „ciekawe zdarzenie” , potrącając strażaka. To są niedopuszczalne sytuacje.

Ratować to obowiązek!
- Znak czasów. Obłędnych czasów, z którymi chyba przyjdzie nam się oswajać - komentuje podinsp. Monika Chlebicz, rzecznik prasowy komendanta wojewódzkiego policji w Bydgoszczy.

Opowiada historię sprzed kilku dni. - Przejeżdżałam obok dworca PKP . Zauważyłam dymiącą lokomotywę. Nie to jednak zwróciło moją uwagę, ile rząd ludzi odwrócony twarzami w kierunku dworca z komórkami w ręku.

Podinsp. Chlebicz przypomina, że każdy z nas ma obowiązek udzielenie pomocy w sytuacji, gdy zagrożone jest ludzkie życie i zdrowie.

- Trzeba od razu dzwonić pod numer 112. Możemy odmówić podania nazwiska, jeśli tego sobie nie życzymy. A jeśli potrafimy ratować, podejmijmy odpowiednie czynności.

***
Od autorki:
Chwila refleksji wszystkim się przyda. Pytam więc: czy ktoś z Państwa chciałby być na miejscu ofiary wypadku, być np. zakleszczonym w aucie i widzieć, że w tłumie gapiów nie ma ani jednej osoby, która zechciałby nam pomóc! Czy naprawdę tak zgłupieliśmy, że ludzkie życie mierzymy liczbą „polubień” na portalach społecznościowych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska