- Święto Niepodległości powinno nas łączyć czy dzielić?
- To nie tylko dzisiejszy, ale i historyczny dylemat, ponieważ spory o przyczyny niepodległości, a zwłaszcza, kto wtedy najbardziej zasłużył się w jej odzyskaniu - trwają od dawna i wykorzystywane są doraźnie przez współczesne ruchy polityczne. Ruchy, które - często w sposób dowolny - przypisują sobie pobratymstwo czy odwzorowywanie się do określonych ruchów historycznych czy osób.
- Czyli podziały są tak głębokie, że sięgają sporu pomiędzy Romanem Dmowskim a Józefem Piłsudskim?
- Niewątpliwie. Ta rocznica jest okazją do wspominania bohaterów zmagań niepodległościowych. I przy tej okazji odzywają te postaci - a także ofiary. No i ciągle nie milknie dyskusja na temat architektów niepodległości, ich zasług, wzajemnej rywalizacji. Zwłaszcza żywa jest debata dotycząca Piłsudskiego i Dmowskiego. Byli antagonistami w życiu politycznym, także osobistym. Lansowali przeciwstawne poglądy, ale warto zwrócić uwagę, że potrafili się porozumieć. Każdy z nich reprezentował cząstkę działań, które doprowadziły do sukcesu.
- Czego bardzo brakuje nam w dzisiejszej polityce.
- Natomiast bardzo często w czasach współczesnych "żongluje" się ich dokonaniami w celu najróżniejszych - czasem wąskich celów ideologicznych i politycznych. Bywa, że nie ma to nic wspólnego z prawdą historyczną.
- Czy powinniśmy znać naszą historię, czy też do świętowania 11 Listopada wystarczy gęsina lub rogale świętomarcińskie?
- Z przykrością powiem, że nie brakuje nawet prominentnych polityków, którzy trochę lekceważą Dzień Niepodległości. Niektórzy twierdzą, że Polska współczesna powinna znaleźć sobie święto bardziej aktualne, nawiązujące do 1989 roku. Pamięć jest odległa i widzę, że dziś już nie pełni takiej samej funkcji, jaką to wydarzenie pełniło jeszcze stosunkowo niedawno. Wiedza na ten temat istnieje, chociaż jest ona dość zmitologizowana.