- Trwają czynności, dlatego nie udzielamy żadnych informacji - mówiła Halina Ciżmowska-Klimek, prokurator rejonowy w Grudziądzu. Potwierdziła jedynie, że policjanci zatrzymali kilka osób, które mogą mieć związek ze śmiercią lokatora z ul. Heweliusza. Dzisiaj trwają przesłuchania zatrzymanych.
Więcej informacji wkrótce.
Grudziądz. Ciało w mieszkaniu. Krew na schodach. To może być zabójstwo (zdjęcia)
Kto zadał ciosy?
To pytanie zadają sobie zarówno bliscy nieboszczyka, jak i jego sąsiedzi. Siostra dowiedziała się o tragedii wczoraj rano. Hiobową wieść przekazał jej syn. - Powiedział, że zamordowali Krzycha - szlochała pani Hanna.
Gdy pojawiła się na ulicy Heweliusza, byli już tam policjanci, którzy zabezpieczali ślady. Musieli to zrobić m.in. z plamami krwi, które znajdowały się na klatce schodowej.
Sąsiedzi Krzysztofa M. widzieli jak mundurowi z bloku wyprowadzają mężczyznę około "trzydziestki". - Był cały we krwi - zauważyła jedna z mieszkanek.
Czy on zamordował? Policjanci i prokuratorzy nabrali wody w usta. Pewne jest, że rano w domu denata przebywała też kobieta. Lokatorzy mówią o niej "Julitka niespełna rozumu". - Zdążyła wyjść z bloku przed przyjazdem radiowozu - twierdziła lokatorka. Nieoficjalnie wiadomo, że "Julitka" znajduje się wśród zatrzymanych.
Mieszkańcy budynku, w którym doszło do tragedii zgodnie podkreślają, że w czwartek wieczorem w mieszkaniu sąsiada trwała libacja. Mogło na niej być nawet 10 osób. - Słyszałam krzyki i wrzaski. Nie reagowałam, bo się bałam - kwituje jedna z lokatorek.
Zadziałało też przyzwyczajenie. U Krzysztofa M. od dawna bowiem zbierało się podejrzane towarzystwo. Przychodzili zarówno młodsi, jak i starsi. Kobiety i mężczyźni. - Sąsiad miał dość wysoką rentę, więc kręciło się wokół niego wiele osób, które liczyły na jego hojność - twierdziła kobieta w średnim wieku.
Najpierw jest alkohol, potem przychodzi śmierć
Krzysztof M. miał problem z alkoholem. Ludzie twierdzą, że próbował z nim walczyć. Bywało tak, że przez kilka dni, a nawet tygodni nie pił. - Jak tylko był trzeźwy, zawsze z daleka się kłaniał. Złego słowa nie można było wówczas o nim powiedzieć - zapewniali sąsiedzi. - Choć były między nami niesnaski, codziennie do mnie dzwonił - podkreślała z kolei jego siostra. - Mówił, że mimo wszystko musimy trzymać się razem.
To druga dramatyczna śmierć w tym tygodniu w Grudziądzu. Przypomnijmy, że w niedzielę został aresztowany 27-letni Bartosz P., który w kamienicy przy ulicy Rybackiej zakatował własną matkę. Grozi mu do 12 lat więzienia.
Zbrodnię poprzedziła libacja alkoholowa.
Czytaj e-wydanie »