Sławomir**Salamon znalazł się w gronie tych pracowników z Barcina, dla których prezes Aleksander Kmiećkowiak nie znalazł miejsca w barcińskim pogotowiu. W oficjalnym piśmie przesłanym barcińskim samorządowcom prezes tłumaczył, że w miejsce zwolnionych kierowców i sanitariuszy zatrudnił ratowników, którzy posiadają wykształcenie średnie i dwuletnią szkołę pomaturalną. - _Jest to nieprawda i pan Kmiećkowiak dobrze o tym wie - _mówi Sławomir Salamon.
Facet z jajami
Przed wyborem Aleksandra Kmiećkowiaka na prezesa był przekonany, że jest to jedyny kandydat na to stanowisko, który może uratować szpital. Znają się dobrze. Aleksander Kmiećkowiak przez 4 lata był jego dyrektorem w Samodzielnym Publicznym Zakładzie Opieki Zdrowotnej w Barcinie. - _Zawsze uważałem go za faceta z jajami. Miałem i mam do niego szacunek - _opowiada. Nie zastanawiał się długo, gdy jeszcze dyrektor barcińskiej przychodni, Aleksander Kmiećkowiak, zaproponował im, by podczas dyżurów wykonywali prace remontowe w przychodni. - _Zrobiliśmy boazerię w przedpokoju, malowaliśmy pomieszczenia i krzesła, dbaliśmy o elewację zewnętrzną budynku, dokonywaliśmy wszelkich rozbiórek, przenosiliśmy szafy. Nie otrzymaliśmy za to ani jednej dodatkowej złotówki.
**Powtarzał: uczcie się
Ma żal po tym jak przeczytał w prasie relację z grudniowej Rady Społecznej Szpitala. Prezes miał wówczas powiedzieć, że spośród przyjętych do pracy mieszkańców Barcina, nie było żadnego dobrego.
- _Kiedy pracowaliśmy razem, mówił nam co innego. Powtarzał, że jesteśmy dobrymi pracownikami i z nikim jeszcze w jego karierze się mu tak dobrze nie pracowało. Zawsze powtarzał nam, byśmy się uczyli, ale na szkołę zgodziły się tylko dwie osoby.
Znalazły się one w gronie osób, które pracę otrzymało. Wśród nich były jednak osoby, które nie mają wykształcenia średniego. Mają więc podobne kwalifikacje lub słabsze od tych, którzy pracy nie otrzymali. - Pan Kmiećkowiak okłamał więc barcińskich samorządowców - _mówi Sławomir Salamon.
- _Jestem jedną z osób, dla których nie znalazło się miejsce w nowej firmie, lecz nie wśród osób rozgoryczonych. Dziękuję pracować za 870 złotych podstawy. W rozmowie ze mną prezes powiedział, że jestem osobą operatywną i sobie poradzę. Jestem pewien, że dam sobie radę. Dziękuję. Gdy prezes proponował mu szkolenie w dziedzinie ratownictwa, on studiował mechanikę na Akademii Techniczno Rolniczej w Bydgoszczy. Jest już inżynierem. Za kilka miesięcy będzie magistrem. - Jeszcze raz podkreślam, że zgłaszając się do gazety nie chodziło mi o wyrażenie swojego żalu. Uważam jednak, że mieszkańcom gminy Barcin i samorządowcom należało się kilka słów wytłumaczenia.
Lojalność pracownika
Prezes Aleksander Kmiećkowiak nie przeczy, że kwalifikacje Sławomira Salamona są wyższe od pracowników, którzy pozostali w pracy. - Nie przyjąłem go do pracy z innych względów. Pan Salamon wziął zwolnienie lekarskie na trzy miesiące i wyjechał do pracy za granicę. Pozostawił szpital w tragicznej sytuacji kadrowej. Pracownicy musieli wykorzystywać zaległe urlopy. Nie mieliśmy ludzi do pracy. Zawiodłem się na nim. Niepotrzebny jest mi więc nielojalny pracownik - _tłumaczy.
Dodaje, że nie wszyscy barcińscy pracownicy, którzy w pracy pozostali, mają kwalifikacje ratownika medycznego i wykształcenie średnie. - _Są jednak w bardzo trudnej sytuacji finansowej.
Twierdzi, że dziennikarz relacjonujący jego słowa wypowiedziane na posiedzeniu Rady Społecznej Szpitala źle go zrozumiał. O pracownikach barcińskiego pogotowia, jako o kierowcach, zawsze miał i ma dobre zdanie. - W przyszłości jednak kierowca nie będący jednocześnie ratownikiem nie będzie w pogotowiu potrzebny. Pozostawieni w barcińskim pogotowiu niewykwalifikowani pracownicy otrzymali od prezesa czas na ich uzupełnienie do końca 2007 roku.
Sławomir Salamon przyznaje, że był za granicą. Zwolnienie wziął w związku z chorobą jego córki. Tłumaczy, że za granicą przebywał, gdyż tam szukał pomocy dla swojego dziecka. Na koniec zaznacza, że jego zdaniem barcińscy samorządowcy niewiele zrobili, by ratować pogotowie w Barcinie. Jest przekonany, że kontrola, jaką Barcin stracił nad pogotowiem, w przyszłości doprowadzi do tego, że karetka wypadkowa na zawsze zniknie z grodu nad Notecią.
