W maju 2006 roku szeregowy Leszek M. z jednostki w Chełmnie trafił do 10 Wojskowego Szpitala Klinicznego z Polikliniką w Bydgoszczy. Stamtąd odesłano go z powrotem do Chełmna, bo lekarze stwierdzili, że nie jest chory. Szeregowy zmarł cztery dni później - 14 maja 2006 roku. Później, kiedy sprawę zbadali m.in. biegli z Katedry i Zakładu Medycyny Sądowej Uniwersytetu Medycznego w Łodzi, okazało się, że nie przeanalizowano wyników badań morfologicznych. Wynikało z nich, że hospitalizacja żołnierza była konieczna.
Pierwsze zarzuty postawiono porucznikowi lekarzowi Januszowi K., który 9 maja 2009 roku pełnił dyżur w bydgoskim szpitalu.
Jak się dowiedzieliśmy, Wojskowa Prokuratura Garnizonowa postawiła zarzut drugiemu z lekarzy, pełniącemu dyżur razem z porucznikiem K.
- Zarzut jest zbliżony. Lekarze nie wyjaśnili przyczyny stanu pacjenta. Nie zlecili też powtórnego badania morfologicznego oraz nie zapoznali się rzetelnie z wynikami pierwszego badania. Opóźniło to prawidłowe rozpoznanie choroby i w konsekwencji doprowadziło do bezpośredniego niebezpieczeństwa utraty życia - mówi pułkownik Paweł Portała, wojskowy prokurator garnizonowy.
Śledztwo jeszcze się nie kończy. Teraz prokuratura będzie czekała na ewentualne wnioski obrony.
Za błąd w sztuce lekarskiej grozi kara do 5 lat pozbawienia wolności.