Zawisza Bydgoszcz-Ruch Radzionków
Zawisza - Ruch 1:0 (0:0)
Bramka: Sobczak (90+4).
ZAWISZA: Witan - Stefańczyk, Dąbrowski, Łukaszewski (64 Batata), Kozłowski - Podgórski, Szczepan, Piętka (72 Szal), Tarnowski - Maziarz (74 Rybski), Sobczak (90+5 Cuper).
Żółte kartki: Łukaszewski, Podgórski. Sędziował: Tomasz Radkiewicz (Łódź). Widzów: 4000.
ZAPIS RELACJI NA ŻYWO
Była już ostatnia minuta doliczonego czasu gry, gdy zawiszanie przeprowadzili kolejny atak. Z prawej strony dośrodkował Cezary Stefańczyk. W polu bramkowym Ruchu powstało duże zamieszanie. Piłkę głową strącił Andrzej Rybski, a do siatki z najbliższej odległości wepchnął, również głową, Marcin Sobczak i za chwilę utonął w objęciach kolegów z zespołu. Stadion przy Gdańskiej eksplodował z radości. Po kilkudziesięciu sekundach ponownie wybuchła wielka radość, bo sędzia odgwizdał koniec meczu.
- W końcu dopisało nam szczęście, którego brakowało nam w Polkowicach i Sosnowcu - mówił strzelec gola. - Mamy nadzieję, że teraz fart będzie z nami już do końca rozgrywek. Do końca wierzyliśmy, że jesteśmy w stanie rozstrzygnąć mecz na swoją korzyść. Na tej fali radości postaramy się już grać i zwyciężać do końca - dodał napastnik Zawiszy.
Jedna roszada
Zgodnie z przewidywaniami za Tomasza Midzierskiego, który musiał pauzować za żółte kartki, zagrał doświadczony Marcin Kozłowski. Na pozostałych pozycjach nie było zmian i zagrali ci, którzy występowali w Polkowicach i Sosnowcu. Po zmianach Batata zagrał na stoperze, Krzysztof Szal na lewej pomocy, a Marcin Tarnowski przeszedł na środek pomocy. Z kolei Rybski wystąpił w ataku.
Po poprzeczce
Jak przystało na dwie czołowe drużyny ligi, kibice oglądali mecz na dobrym poziomie. Jeśli chodzi o zawiszan, to mogło podobać się ich zaangażowanie. Często walczyli o piłkę wślizgami, nie odpuszczając rywalom. Niekiedy swoje zaangażowanie przypłacali faulami jak w 11. minucie. Wtedy to dokładnie z rzutu wolnego przymierzył Martin Matus, ale na szczęście bydgoszczan piłka po poprzeczce wyszła na aut.
Zawiszanie tradycyjnie największe zagrożenie stwarzali po stałych fragmentach gry. Najbliżej szczęścia byli Sobczak i Maciej Dąbrowski, ale po ich główkach piłka w niedalekiej odległości mijała bramkę Ruchu. Efektem przewagi zawiszan były rzuty rożne (4-1) i strzały (4-2).
Na połowie Ruchu
Po przerwie bydgoszczanie przez większość czasu przebywali na połowie rywali, ale zawodnicy w żółto - czarnych dobrze się bronili. Groźnie znowu było po stałych fragmentach gry. Bliski zdobycia bramki był Batata. W akcjach brakowało ostatniego podania, a jak już udało się dograć, to podanie było odrobinę niecelne i trudno było złożyć się do strzału. Tak jak po dośrodkowaniu Szala, kiedy Rybski nie zdążył przyłożyć się do główki. Blondwłosy napastnik miał swoją szansę w samej końcówce regulaminowego czasu gry, ale po podaniu Tarnowskiego piłka zaplątała się mu między nogami. Na szczęście w ostatniej akcji wszystko się ułożyło i zawiszanie mogli cieszyć się z niezwykle cennej wygranej.
- To zwycięstwo chcemy zadedykować tym "kibicom'', którzy przestali w nas wierzyć i cieszyli się z naszych niepowodzeń - z sarkazmem w głosie mówił Marcin Łukaszewski, kapitan Zawiszy. - Mogę ich zapewnić, że będziemy walczyć do końca o awans i nie damy już im żadnego powodu do satysfakcji - podkreślił.
OPINIA TRENERA
(fot. fot. archiwum)
Mariusz Kuras
Zawisza
- Dzisiaj wszystko wróciło na Gdańską. Był doping, który nas niósł. Była walka o każdą piłkę. W końcu jest tak bardzo potrzebne nam zwycięstwo. Mówiłem piłkarzom, że dzisiaj zdajemy pierwszy z siedmiu egzaminów. Musieliśmy go zdać, by mieć jeszcze szansę na następne. Wróciło życie i energia, która musi nam wystarczyć na następne mecze. Dawno czegoś takiego nie przeżyliśmy. Dalej wierzymy awans i w to, że rywale jeszcze gdzieś się potkną. Dziękuję piłkarzom, dziękuję kibicom i tym wszystkim, którzy w nas wierzą.