WISŁA PŁOCK - ZAWISZA BYDGOSZCZ 5:0 (1:0)
Bramki: Piotrowski (17), Reca 2 (51, 63), Wlazło (61), Lebedyński (78).
WISŁA: Kiełpin - Stefańczyk, Szymiński, Sielewski, Stępiński - Rogalski, Wlazło - Piotrowski (76. Hiszpański), Iliew, Reca (70. Kun) - Lebedyński (81. Drozdowicz).
ZAWISZA: Węglarz - Kamiński, Markić, Stawarczyk, Igumanović (65. Widelski) - Arel, Drygas - Smektała, Mica (40. Angielski), Panajotow - Lewicki (76. Włosiński).
Żółte kartki: Stefańczyk - Drygas
Sędziował: Tomasz Kwiatkowski (Warszawa).
Zawiszanie przed meczem mieli jeszcze cień szansy na awans. Pomimo, że tracili do wiślaków 7 punktów, to w wypadku wygranej w Płocku niwelowali część strat i na dwie kolejki przed końcem pozostawali dalej w grze. Jednak jak się potem okazało, że były to tylko marzenia.
Więcej wiadomości sportowych, zdjęcia, wideo, relacje live na www.pomorska.pl/sport
Trener Zbigniew Smółka posłał do boju tych samych zawodników, co w przegranym meczu z Wigrami Suwałki. Szkoleniowiec ten wybór tłumaczył kłopotami zdrowotnymi.
Kuriozalna strata
Zawiszanie od początku szanowali piłkę i starali się grać bardzo cierpliwie w ataku. Jednak nie potrafili poważniej zagrozić bramce Wisły. Bydgoszczanie nie dość, że sami nic nie strzelili, to jeszcze stracili gola. I to w dość kuriozalnych okolicznościach. Seweryn Kiełpin wybił piłkę spod własnego pola karnego. Piotr Stawarczyk przegrał pojedynek główkowy z Mikołajem Lebedyńskim. Piłka trafiła do Damiana Piotrowskiego, który minął interweniującego Damiana Węglarza i posłał futbolówkę do pustej bramki.
Po stracie gola niebiesko - czarni słabo zareagowali. Nie było w ich poczynaniach widać chęci, by doprowadzić do remisu. Grali wolno i bez pomysłu na rozmontowanie dobrze zorganizowanej defensywy rywali. Dopiero krótko przed przerwą po główce Stawarczyka piłka trafiła w poprzeczkę.
Zapis relacji na żywo tutaj: https://pomorska.pl/wisla-plock-zawisza-bydgoszcz/rs/555
Asysta stopera
Krótko po wznowieniu gry zawiszanie stracili drugiego gola. I znowu się nie popisali. Lebedyński pogubił się w dryblingu. Stracił piłkę na rzecz Toniego Markicia, ale stoper Zawiszy wybił ją wprost pod nogi Arkadiusza Recy, który tylko dopełnił formalności.
Strata drugiego gola całkowicie rozbiła bydgoszczan, którzy w ciągu dwóch minut stracili kolejne dwa gole. W roli głównej wystąpił Reca, który najpierw asystował przy golu Piotra Wlazło, a po chwili skrzydłowy Wisły wykorzystał błąd Wasila Panajotowa i pomknął na bramkę Zawiszy i pokonał Węglarza po raz drugi.
Niebiesko - czarni skompromitowali się przy piątym golu. Lebedyński do końca walczył o piłkę, a zawodnicy Zawiszy tylko mu asystowali.
To była najwyższa porażka Zawiszy od wielu lat.