- Wyskoczył tak nagle, że nie miałem szans zahamować. Uderzenie było bardzo silne, omal nie wpadłem do rowu. Otworzyły się poduszki powietrzne - opowiadał reporterce "Pomorskiej", która tą samą trasą jechała kilka minut później. Kierowca czekał na przyjazd policji i myśliwych.
Zwierzę leżało martwe kilkadziesiąt metrów za samochodem po przeciwnej stronie drogi. Na drodze rozrzucone były części karoserii, które inni kierowcy starali się slalomem omijać.