MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Zdjęcia kandydatów w wyborach samorządowych mocno przerobione w photoshopie

Redakcja
Wyborców czasami ciężko poznać na plakatach wyborczych. Rozmowa z doktorem Wojciechem Peszyńskim, politologiem z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika.

- Nie znudziły się panu jeszcze plakaty wyborcze? Bo mnie się te obrazki zlewają w jedno - statystyczny kandydat to przylizany goguś, coś pomiędzy młodym radca prawnym a przedstawicielem handlowym. Jeszcze trochę i zaczną te plakaty skrapiać wodą kolońską.

- Podchodzę do tego z naukowym dystansem. Od kilku lat w dyskursie naukowym pojawił się termin "demokracja photoshopowa". I jak widać ta odsłona demokracji szturmem zdobywa nasze gminy i powiaty. Pana premiera, który pokazał się na wielkoformatowych plakatach, w pierwszej chwili w ogóle nie poznałem. Tym razem graficy komputerowi chyba przesadzili.

- Oj przesadzili. Niektórym poznikały brodawki, innym zmarszczki. Obawiam się, że na sali obrad radni będą mieli problemy z rozpoznaniem kolegów. Co nasz czeka w przyszłości?

- Coś, co po raz pierwszy na taką skalę mieliśmy okazję obserwować w trakcie tej kampanii - do akcji wkroczył internet i to w poważnym stopniu zrównuje szanse wszystkich kandydatów. Nie potrzeba ogromnych nakładów finansowych, żeby prowadzić działania promocyjne. Każdy szanujący się kandydat ma swój profil na portalach społecznościowych. Znaczny odsetek kandydatów ma do dyspozycji materiały video dostępne na YouTube. To właśnie w internecie aktywność wyborcza jest dziś największa.

- Bez profesjonalnej kampanii nie będzie można w przyszłości zasiadać w radzie gminy?

- Na to wygląda, bo coraz większa część materiałów jest przygotowywana przez fachowców. Gdy oglądam spoty w telewizji regionalnej, widzę kawał niezłej roboty - takimi spotami dysponuje PO, ale i SLD. Niestety, tym ostatnim figla sprawiła pogoda, bo złota polska jesień ze spotu nie bardzo pasuje do pluchy za oknem.

Bardzo podobają mi się niektóre pomysły zastosowane w kampanii ogólnopolskiej. Trafiony w dziesiątkę byłby pomysł na spoty Platformy (te z mównicą), gdyby nie kompletnie absurdalne hasło: "nie robimy polityki". Wybory samorządowe bez wątpienia są działalnością polityczną, o czym uczymy studentów na pierwszym roku. Skądinąd słowo "polityka" nie powinno mieć pejoratywnego wydźwięku, zwłaszcza w ustach osób, które się nią zajmują.

- Niektórzy wręcz doszli do perfekcji w uprawianiu polityki. W kilkuset gminach kandydaci na wójtów i burmistrzów nie mają konkurentów. Ten proces się pogłębia. Pojawiają się już głosy żądające ograniczenia liczby kadencji. Czy do tego dojdzie?

- Rzeczywiście, to coraz większy problem. Nie sądzę jednak, żeby w najbliższym czasie głównym siłom politycznym chciało się dokonywać zmian w ordynacji. Tym bardziej, że większość tych dużych podmiotów politycznych nie ma w tym interesu, bo - zwłaszcza w dużych miastach - "odwieczni" prezydenci idą do wyborów pod sztandarami dużych partii.

- Kolorytu wyborom dodałyby lokalne sondaże, a tych brakuje.

- I nieprędko się pojawią, bo sondaż z prawdziwego zdarzenia kosztuje bardzo dużo. Lokalnych mediów, które mogłyby być nimi zainteresowane, nie stać na takie wydatki. Będą sobie pozwalały na nie jedynie największych miastach. Dla większości z nas wyniki wyborów pozostaną więc niespodzianką.

Udostępnij

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska