Przedstawiciele pięciu związków zawodowych działających przy Zespole Lecznictwa Podstawowego skierowali do prezydenta miasta petycję dotyczącą prywatyzacji tej jednostki. Zdaniem związkowców od chwili objęcia funkcji przez obecnego dyrektora w Zespole nastąpił
widoczny rozwój.
Pracownikom wypłacono część zaległości finansowych, lekarze otrzymali podwyżki płac. Nowe umowy, zawarte z Kasą Chorych, wynegocjowane były na możliwie najlepszych warunkach. Dlatego pełni obaw obserwujemy niepokojące działania niektórych członków Rady Miasta. Ponownie rozpoczęto trendy prywatyzacyjne... - piszą związkowcy sugerując, że chodzi o to, by niewielka grupa pracowników ZLP miała możliwość szybkiego zdobycia majątku publicznego kosztem wielu innych ludzi...
Jedną z osób, które - zdaniem związkowców - dążą do zmiany istniejącego stanu rzeczy jest przewodniczący Komisji Zdrowia. - Co pan na to? - zapytaliśmy dr. Jerzego Baczyńskiego, pełniącego tę funkcję. - O prywatyzacji ZLP mówi się od trzech lat, choć żadne decyzje nie zostały jeszcze podjęte. Sukcesy finansowe, na które powołują się związkowcy, nie są efektem dobrego gospodarowania, lecz
wspierania się bankowym kredytem
_oraz środkami miasta. W ciągu ostatnich dwóch i pół roku miasto przeznaczyło dla Zespołu około dwóch milionów złotych. Trzeba pamiętać też o sprawie najważniejszej - dzisiejsza sytuacja w tej instytucji, którą tak chwalą związkowcy, została okupiona dramatami blisko dwustu osób, zwolnionych z ZLP.
Przewodniczący Komisji Zdrowia zwraca uwagę na jeszcze jeden istotny fakt: W ostatnim czasie z ZLP do niepublicznych zakładów służby zdrowia odeszło około 30 tysięcy mieszkańców.
Pozostało 80 tysięcy pacjentów.
- Polityka prowadzona dziś przez dyrekcję ZLP, popieraną przez związki zawodowe, może doprowadzić do upadku tej instytucji i stworzenia na jej bazie innych struktur, również prywatnych _- ocenia dr Jerzy Baczyński. - Tymczasem zmiana zasad zarządzania może sprawić, że Zespół będzie funkcjonować jako dobre przedsiębiorstwo. Budżet miasta jest przecież zbyt skromny, a potrzeby zbyt duże, byśmy mogli bez końca wspierać jedną tylko instytucję.
