- Chyba zaczniemy handlować na przerwach drożdżówkami - śmieją się licealiści z jednej z bydgoskich szkół. - Skoro nie można ich kupić w sklepiku, trzeba sobie jakoś radzić.
Uczniów bawią obowiązujące od 1 września przepisy, które pozwalają na sprzedaż w sklepikach szkolnych wyłącznie "zdrowej" żywności. I nie chodzi tu tylko o wyeliminowanie chipsów i coli, ale o produkty zawierające cukier, zbyt dużą ilość tłuszczu, czyli powodujące m.in. otyłość. - A w naszej szkole i tak można kupić hot-dogi, tyle, że nazywają się teraz "pszenną bułką z parówką na ciepło". Samo zdrowie - żartuje licealistka.
Osobom prowadzącym sklepiki jednak do śmiechu nie jest. - Znam wiele szkół, w których sklepiki w ogóle nie ruszyły - mówi Bartek Wiater, kujawsko-pomorski koordynator ogólnopolskiej akcji. Jej uczestnicy przygotowali petycję "Ratujmy dzieci i młodzież przed śmieciową żywnością". Zbierają pod nią podpisy i chcą skierować do najwyższych organów w państwie. Ich zdaniem w tej chwili sprzedawcy nie są w stanie zrealizować nałożonych na nich nakazów.
Wielu w ogóle "odpuściło" sobie prowadzenie sklepików. - To kompletnie nieopłacalne - mówią. - Uczniowie nie przyjdą po zdrowe produkty, tylko nakupują sobie, co chcą w pobliskim sklepie.
Tymczasem sanepid już przeprowadza pierwsze kontrole i sprawdza, czym handlują sprzedawcy.
W piątek w I LO im. Ziemi Kujawskiej we Włocławku zamknięto szkolny sklepik. Prowadząca go osoba stwierdziła, że mimo próby wprowadzenia zdrowej żywności i napojów bez cukru odzew ze strony uczniów był zerowy. - Okazało się, że z dnia na dzień nie da się zmienić przyzwyczajeń dzieci - mówi Irena Podłucka, dyrektorka LZK. - Przysłowiowa już drożdżówka z lukrem to ich przysmak! A w szkołach średnich młodzież ma już ukształtowane nawyki żywieniowe.
Uczniowie z restrykcyjnych przepisów po prostu się śmieją. Bo w niektórych sklepikach i tak nadal można kupić zakazane produkty, tyle, że trochę "zmodyfikowane". Zamiast "panini" jest więc bułka z szynką na ciepło, a drożdżówki sprzedaje się bez lukru. Co bardziej obrotni uczniowie zaczynają handlować słodyczami. - Jeszcze zacznie kwitnąć podziemie - żartują. A w szkołach doskonale wiedzą, że uczniowie - choć im nie wolno - wyskoczą na przerwie do pobliskiego sklepu. Jeśli to niemożliwe, zrobią zakupy w drodze do szkoły.
Dzieci nie chcą kupować zdrowych produktów. Wolą wstąpić po chipsy do marketu.
- Pani, która u nas wynajmowała pomieszczenie, zrezygnowała z prowadzenia sklepiku. Stwierdziła, że po wprowadzeniu nowych przepisów nie utrzyma się - wyjaśnia Rafał Chylewski, dyrektor SP 16 w Grudziądzu.
- Działalność sklepiku jest zawieszona do końca września - dodaje Elżbieta Małecka, dyrektor Zespołu Szkół nr 14 w Toruniu. - Osoba, która go prowadziła, zastanawia się, co mogłaby sprzedawać i jak wyjdzie na tym finansowo.
- Nasz sklepik jeszcze działa, ale w każdej chwili może zostać zamknięty - informuje Mirosław Jardanowski, dyrektor SP 4 w Inowrocławiu. - Zainteresowanie nowymi produktami jest niewielkie. Na dodatek kosztują one więcej niż te, które dopuszczano do sprzedaży przed wakacjami. Za kilkadziesiąt groszy dzieciaki teraz nic nie kupią.
Tymczasem osoby prowadzące sklepiki postanowiły wystosować petycję w sprawie nowych przepisów. Chcą ją skierować do prezydenta, marszałka Sejmu, marszałka Senatu, premiera, posłów i senatorów. Jak podkreślają, są za wycofaniem produktów, które szkodzą dzieciom i młodzieży, ale zaznaczają, że obecnie sprzedawcy nie są w stanie spełnić nałożonych na nich wymagań. Brakuje bowiem produktów, które spełniałby normy i byłyby w przystępnych dla dzieci cenach. Autorzy petycji wnioskują o 3-miesięczny okres przejściowy. Obecnie pod petycją "Ratujmy dzieci i młodzież przed śmieciową żywnością" zbierane są podpisy. - Mam nadzieję, że szybko uda się ich zebrać jak najwięcej - mówi Bartek Wiater, koordynator akcji w Kujawsko-Pomorskiem. - Nowe przepisy są niedopracowane i nieprzemyślane.
Sanepid rozpoczął już kontrole sklepików. W regionie na razie sprawdzono ich 10 (wg ewidencji jest ich 205), z czego 9 na wniosek zainteresowanego. Inspektorzy nie stwierdzili nieprawidłowości.