Mój kolega Rafał jest przerażony: - Dożyję tylko pięćdziesiątki! A ty? Ile ci jeszcze zostało?
- Skąd mam wiedzieć? - pytam.
Rafał: - Zegar śmierci ci obliczy.
Ja: - Co takiego?
Podaj swoje dane, śmiertelniku
"A więc ciekawi cię, kiedy umrzesz?" - czytam na jednej ze stron internetowych. "Stoisz właśnie przed narzędziem, które wyjawi ci najbardziej poszukiwaną informację przez każdego człowieka - datę jego śmierci. Nie czekaj ani chwili dłużej, przejdź na stronę zegara."
Klikam nerwowo, wchodzę. Z czarnej strony gapi się na mnie wielka czaszka. Czytam polecenie: "Podaj swoje dane śmiertelniku. Wypełnij poniższy formularz i nie obawiaj się o swoje dane. Potrzebne są tylko do wyliczenia twojej daty śmierci. Jedyne, co powinno cię teraz martwić, to czas, który ci pozostał".
Pojawia się informacja, że system podaje dane w trzech wariantach: neutralnym, optymistycznym i pesymistycznym. Dziś aktualny jest neutralny.
Boję się, ale ryzykuję. Wypełniam formularz:
Imię i nazwisko: Agnieszka Domka-Rybka
Data urodzenia: 02.02.1974
Płeć: kobieta
Wzrost: 166 cm
Waga: 54 kg
Używki: czasami alkohol, nie palę, nie używam narkotyków.
Czekam, zegar śmierci liczy... Trwa to jakieś pół minuty, choć wydaje się, że wieczność. No i co? Dożyję dokładnie 68 lat, 10 miesięcy i 9 dni. Umrę 11 grudnia 2042 roku.
Analizuję swój wykres. Mniej więcej w połowie jest gruba, czerwona krecha. Czyli jeszcze raz tyle życia przede mną. To nie koniec. Patrzę przerażona, jak uciekają mi sekundy życia. Przebyta dotąd przeze mnie droga na tym padole to w procentach: 1100894489.
Słyszę bicie serca, mam wrażenie, że mojego. Jeszcze bije i będzie tak przez następne 34 lata - tak twierdzi zegar śmierci.
Trafię do piekła?
Mogę dowiedzieć się czegoś więcej: "A czy trafisz po śmierci do piekła, będziesz się tam smażyć?". Każą mi odpowiedzieć na 10 pytań, start: "Które przekleństwa są najgorsze?", "Co robisz w niedzielę", "Która wiara jest najgorsza?", "Którzy ludzie na pewno spalą się w czeluściach piekieł?, "Kto jest dla ciebie najważniejszy?" (oto niektóre z nich).
Efekt? "Ukończyłaś wstępny test do piekła, teraz sprawdź swoje wyniki". Czytam, że moja szansa na znalezienie się w piekle to 47 procent.
O tym, jakie będą okoliczności mojej śmierci i ile są warte moje zwłoki - nie chcę wiedzieć, choć oczywiście mam szansę.
Wystarczy na dziś.
Ich godzina już wybiła...
Zamykam tę stronę. Chciałabym zapytać autorów, po co komu te wszystkie informacje i na jakiej podstawie przygotowywane są odpowiedzi. Niestety, niczego się od nich nie dowiem. Odpowiedź: "Jeśli już naprawdę musisz się z nami skontaktować, skorzystaj z formularza, który znajduje się niżej. Ale i tak nikt ci nie odpisze, bo nasza godzina wybiła już dawno, dawno temu..."
Można zapomnieć, ale nie uniknąć
Strona z zegarem śmierci działa od kilku lat. Obecnie przeżywa swoją reaktywację.
Proboszcz Jacek Dawidowski z Chojnic jest zdziwiony popularnością zegara: - Słucham? Co też pani opowiada? Nie wolno nam wierzyć w takie rzeczy! - podkreśla bardzo stanowczo. - To dawca życia, pan Bóg określi, kiedy mamy umrzeć i na jego decyzję wszyscy czekamy. On powołał do istnienia człowieka i tylko on decyduje, kiedy istnienie się kończy. Wszelkie spekulacje na ten temat są nie do przyjęcia. To wróżby bez pokrycia. Nie rozumiem, w jakim celu autorzy strony mieszają ludziom w głowach. Chwała Bogu, że nigdy nie natknąłem się w internecie na zegar śmierci.
Także Radosław Kossakowski z Katedry Socjologii UMK w Toruniu nie zna tej strony. - Myślę, że działa podobnie, jak socjologiczne zjawisko: samospełniająca się przepowiednia. Kilka dni temu, np. był bardzo zły meteorologicznie poniedziałek, działał depresyjnie. I to szczególnie na te osoby, które usłyszały w telewizji lub przeczytały w prasie, że tak właśnie działa.
Według Kossakowskiego, jeśli ktoś jest młody i zegar śmierci obliczy, że będzie żył prawie 70 lat, szybko zapomni o tej informacji. Gorzej w sytuacji, gdy 70-latek obejrzy sobie, jak uciekają mu sekundy życia i został mu jeszcze rok, góra dwa. Wtedy może przeżyć ogromny stres.
- Dlatego z punktu widzenia jednostki to fatalny pomysł, źle działa na psychikę - twierdzi socjolog. - Można by wymyślić coś delikatniejszego, choćby: " prowadzisz zły styl życia, musisz go zmienić, bo inaczej będzie z tobą źle".
Jednak z punktu widzenia socjologicznego pomysł nie jest zły. - Przywraca temat śmierci, tak bardzo dziś zapomniany. Konsumpcjonizm lansuje witalność. Nie chcemy myśleć o śmierci. Wydaje nam się, że nas nie dotyczy. Tymczasem można o niej zapomnieć, ale nie da się jej uniknąć. Często zdarza się, że rodzina nie odwiedza nieuleczalnie chorego, by nie przeżywać jego śmierci, by być od niej jak najdalej. Strona przywróciła temat śmierci wirtualnie, choć nie jestem pewien czy forma jest najlepsza - uważa Radosław Kossakowski.