- Skąd się znacie i jak powstał zespół?
Szymon: - Zaczęło się przypadkowo. Jesteśmy z pobliskich miejscowości, połączyły nas: sąsiedztwo i gimnazjum. Nie chcieliśmy brzdąkać w swoich czterech ścianach. Zaczęliśmy się regularnie spotykać, pojawiła się opcja koncertu. Jak spróbowaliśmy, to już nie umieliśmy bez tego żyć.
- Któryś z was jest muzykiem, żyje z grania?
Paweł: - Muzykiem z wykształcenia jest wokalista Marcin. Ukończył Akademię Muzyczną i stara się żyć z muzyki, ale ma też inne zajęcie. Pomysł założenia zespołu był mój i brata Szymona. Gra na gitarze zaczęła się od Marcina - mojego pierwszego nauczyciela.
- Co gracie?
Marcin: - Rocka! Nie staramy się zaszufladkować. Mamy w repertuarze ballady, bluesa, utwory hardrockowe, punkowe, rock'n'rolla. Muzyka się zmienia, bo uczymy się, rozwijamy.
Przeczytaj też: Must Be The Music. Tylko Muzyka odc. 4 [relacja na żywo]
- Wydaliście płytę - co na niej jest?
Paweł: - Na płycie "Adhdemo" są cztery utwory, m.in. "ADHD", który graliśmy w "Must be the Music". Utwory prezentowało kilka rozgłośni radiowych, gościły na listach przebojów. Pracujemy nad nowymi nagraniami. Chcemy jeszcze w tym roku wydać płytę.
Marcin: - Współpracujemy z Adamem Kurdubskim, nagrywamy teledyski. Gotowe są trzy, można je obejrzeć na: www. youtube.com. Planujemy też wydać DVD z klipami. O terminach poinformujemy na: www. banau.pl
- Kto wpadł na pomysł, by wystąpić w polsatowskiej produkcji? I jak wybraliście utwór, od którego zależało być lub nie być w programie?
Szymon: - Ja naciskałem na udział w "Must be the Music", najbardziej wierzyłem, że mamy szansę przejść precasting i dostać się do telewizyjnego przed właściwym jury w Warszawie. Z racji, że był to mój pomysł wybrałem utwór mojego autorstwa. Zespół przystał na wizję wizerunku i interpretacji.
Pomysł wypalił!
- Którego z jurorów się baliście? Ktoś was zaskoczył?
Marcin: - Obawialiśmy się opinii Kory, ta była dla nas najważniejsza. Dla chłopaków opinia Adama Sztaby była znacząca. Tak naprawdę - wszystkich. Spodziewaliśmy się każdego wyniku, ale najmniej cztery razy "Tak"! Tej radości nie zapomnimy.
- Była trema? Jak sobie z nią radzicie: motywuje, pożera?
Paweł: - Trema była, trzeba było uważać, by nie dać się jej zjeść. Zagraliśmy prawie 200 koncertów, więc na ogół nie mamy z nią problemów, ale program to coś innego. Był stres.
- Czego oczekujecie po programie?
Szymon: - Chcemy wypromować zespół. To nowe doświadczenie, wiele można zobaczyć i poznać. I wspaniała przygoda!
- Obyło się bez przygód, czarnych kotów po drodze?
Szymon: - Problem był inny. O zakwalifikowaniu się do programu dowiedzieliśmy się niecałe dwa tygodnie przed nagraniem w telewizji. Chłopacy mieli opłacone wakacje, a ja pracę. Załatwiłem wolne, oni przerwali urlop i przyjechali do Warszawy z Mazur.
- Gdzie widzicie siebie na polskiej scenie muzycznej?
Paweł: - Jak najwyżej. Wiemy, gdzie jesteśmy, ile pracy wykonaliśmy, ile przed nami. Sercem najbliżej nam do dobrego polskiego rocka, do tego dążymy.
- Nie gracie muzyki komercyjnej, podobnie jak Enej, zwycięzca I edycji. Program jest komercyjny, a oceny najlepsze dostają grupy nie wpisujące się w konwencje muzyki radiowej. To motywuje?
Szymon: - To ważne, że można grać co i jak się chce. Nikt niczego nie dyktował, mogliśmy pokazać swoją muzykę. Komercyjnej staramy się nie grać, ale gdzie się kończy, a gdzie zaczyna komercja? To pojęcie względne i trudno wytyczyć granicę. Program komercyjny "Must be the Music" propaguje głównie muzykę niekomercyjną. Ale i wygenerował dwa obecnie największe hity weselne: "Różową taczkę" i "Radio Hello".
- Pobiliście rekord grając dziewięć koncertów podczas jednego finału WOŚP?
Paweł: - Chętnie gramy koncerty charytatywne, bo robimy to co lubimy i jeszcze pomagamy, czad! Gdy jest czas - gramy.
Marcin: - Banau w 2010 i 2011 roku został rekordzistą w kraju w ilości zagranych koncertów podczas jednego finału WOŚP. Jurek Owsiak mówił o tym w mediach. W 2010 roku zagraliśmy ich 9, w 2011 - 10 w cztery dni! W finałową niedzielę graliśmy w pięciu miejscach. Śmiałem się, że w riderze technicznym mieliśmy wpisane po cztery kroplówki i respiratory! Była dobra logistyka, szaleństwo i pomoc fundacji Owsiaka.