www.pomorska.pl/bydgoszcz
Więcej informacji z Bydgoszczy znajdziesz na stronie www.pomorska.pl/bydgoszcz
- Wzięcie pod opiekę dziecka, nawet na kilka dni, to bardzo ważna decyzja. Nie może być ona podjęta ot tak, z porywu serca, czy potrzeby zaspokojenia sumienia. Jeśli ktoś chcę dziecku pomóc, to proponujemy mu długotrwałą współpracę, czyli zamiast jednorazowego zaproszenia na wigilię, regularne zabieranie naszego podopiecznego na kilkudniowe wizyty. To dla niego dużo lepsze - tłumaczy.
Na 43 wychowanków domu dziecka mieszczącego się przy ul. Traugutta i wchodzącego w skład Bydgoskiego Zespołu Placówek Opiekuńczo - Wychowawczych zaledwie pięciu skorzystało z zaproszenia na święta. - Nie powierzamy naszych podopiecznych przypadkowym ludziom. To muszą być osoby sprawdzone. Potrzebujemy gwarancji, że będzie ono pod dobrą opieką. No i najważniejsze - dziecko musi tego chcieć - wyjaśnia Jankowski. - Nie o to chodzi, żeby zniechęcać ludzi do opieki nad sierotami. Ale trzeba to robić naprawdę ostrożnie i odpowiedzialnie - zaznacza
Stała opieka, a nie jednorazowy wybryk
Dlatego najlepszym sposobem na pomoc mieszkańcom sierocińców jest postaranie się o status tzw. zaprzyjaźnionej rodziny. Aby go uzyskać, poza pozytywną opinią psychologa, potrzebna jest również zgoda sądu. - Czasami zdarza się, że po takim wspólnym spędzaniu ferii i świąt, dochodzi do adopcji. Ale to nie jest regułą. W ciągu ostatnich dwóch lat było zaledwie kilka takich przypadków - zauważa Jankowski.
Dobre chęci nie wystarczą
Podobnego zdania jest doktor Bassam Aouil, psycholog z Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy. - Zabieranie dzieci z sierocińców na święta ma zarówno dobrą, jak i złą stronę. Pewnie, że dla dzieciaka to może być ciekawa forma spędzania czasu, a przede wszystkim wyrwanie się z często przytłaczających murów domu dziecka. Ale z drugiej strony, efekt końcowy takich okazjonalych odwiedzin może być zupełnie inny niż ten, który myśleliśmy, że uda nam się osiągnąć. Zamiast kilku fajnie spędzonych dni, spowodujemy rozpacz i wielkie rozczarowanie. A chyba nie o to nam chodzi? - pyta.
Psycholog przekonuje, że nie można tak po prostu przyjść, wziąć dziecko do siebie na kilka dni, a potem je zwrócić. - Podopieczni domu dziecka zazwyczaj marzą o ciepłym rodzinnym gniazdku, kimś kto ich przytuli i da całusa na dobranoc. Każda ciocia, czy wujek, którzy się w ich życiu pojawiają to nadzieja, że może los się znowu do nich uśmiechnie, że w końcu znajdą kochającą rodzinę - tłumaczy Bassam Aouil. - Rodziny, które zbyt spontanicznie decydują się na ugoszczenie takiego dziecka, nie zawsze zdają sobie sprawę, jaka spoczywa na nich odpowiedzialność. Głowią się, co zrobić, żeby tylko uprzyjemnić dziecku święta, a ono cały czas się łudzi, że jak będzie grzeczne, to go przygarną - wyjaśnia.
Dyrektor Bydgoskiego Zespołu Placówek Opiekuńczo-Wychowawczych i psycholog są zgodni - Lepiej okazywać serce przez cały rok, zajmując się konkretnym dzieckim, niż robić to tylko w święta.
- Dziecka nie można traktować jak choinki, która w czasie świąt cieszy, a później zaczyna przeszkadzać. Dlatego tzw. zaprzyjaźniony rodziny są najlepszym rozwiązaniem. Dają dziecku poczucie, że ktoś je lubi i chce spędzać z nim czas, mimo że nie składa się obietnicy adopcji. To naprawdę dla niego dużo znaczy - przekonuje Bassam Aouil.