Zieleń. Nauczycielka podejrzewała, że któryś z uczniów ukradł jej telefon komórkowy

We wtorek w Zespole Szkół w Zieleniu dzień rozpoczął się normalnie. Trwały zajęcia lekcyjne, uczniowie gawędzili na przerwach... Do czasu.

Podczas jednej z przerw nauczycielka języka niemieckiego zauważyła, że zniknął jej telefon komórkowy. Podejrzewała, że któryś z uczniów ukradł jej aparat. Działania dyrekcji były natychmiastowe: zamknięto drzwi szkoły i powiadomiono policję.

- Funkcjonariusze wraz z nauczycielką i dyrektorką przeszli do sześciu klas i dokonali rewizji osobistej uczniów - mówi asp. Marek Barański, oficer prasowy wąbrzeskiej policji.

Policjanci sprawdzili plecaki i kieszenie uczniów klas piątej i szóstej szkoły podstawowej oraz gimnazjalistów. Zaginionego telefonu nie znaleźli.

Uczniowie młodszych klas nie byli przeszukiwani, ale ze szkoły również nie mogli wyjść.

- Mój syn był przerażony. Spędził dodatkowe dwie godziny w szkole - mówi jedna z matek. - W tym czasie rodzice czekali na swoje dzieci na przystankach gimbusa. Autobus jednak nie przyjeżdżał. Rodzice nie wiedzieli co się dzieje, więc niektórzy pojechali do szkoły. Budynek był jednak zamknięty i zostali odprawieni z kwitkiem.

Policjanci, gdy skradzionego telefonu nie znaleźli, poprosili nauczycielkę, aby raz jeszcze zastanowiła się, gdzie ostatnio widziała swoją słuchawkę. Dzięki temu rzekomo skradziony przez uczniów telefon znalazł się w... samochodzie germanistki. Leżał pod fotelem.

Wczoraj w rozmowie z "Pomorską" Halina Gołębiewska, dyrektorka Zespołu Szkół w Zieleniu bagatelizowała sprawę. - To nic takiego. Wspólnie z policją w ramach współpracy przeprowadziliśmy akcję z programu "Bezpieczna szkoła" - tłumaczyła dyrektorka szkoły.

Program "Bezpieczna szkoła" nie polega jednak na rewizjach uczniów, tylko na sprawdzaniu czy czują się oni bezpieczni w swojej szkole. We wtorek na pewno tak się nie czuli.