Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ziemianka za pelisę. W 73. rocznicę napaści ZSRR na Polskę

Hanka Sowińska [email protected] 52 326 31 33
Rok 1940. Unikatowa fotografia Polaków deportowanych do Kazachstanu. Są na niej także Rosjanie. Zdjęcie robił mój brat. Aparat dał Rosjanin. To chłopak, który stoi po lewej stronie w jasnej koszuli - mówi pani Janina  Figas z Bydgoszczy (na fotografii dziewczynka siedząca u dołu z warkoczykami)
Rok 1940. Unikatowa fotografia Polaków deportowanych do Kazachstanu. Są na niej także Rosjanie. Zdjęcie robił mój brat. Aparat dał Rosjanin. To chłopak, który stoi po lewej stronie w jasnej koszuli - mówi pani Janina Figas z Bydgoszczy (na fotografii dziewczynka siedząca u dołu z warkoczykami) ze zbiorow Janiny Figas
W listopadzie 1939 roku do mieszkania Michała Stemporskiego w Gródku Jagiellońskim wpadło NKWD. - Ojca zabrali kilkanaście dni wcześniej, tym razem przyszli po nas. Do Kazachstanu dotarliśmy na wiosnę 1940 roku, gdy zaczynała się rosyjska Wielkanoc - wspomina Janina Figas, z d. Stemporska, członkini Bydgoskiej Rodziny Katyńskiej.

Prawda z ukraińskiej listy

Chciał zabrać rower. Powiedzieli, że nie potrzeba. - Tylko porozmawiamy i zaraz wrócisz - zapewniali enkawudziści. Rodzina więcej go nie zobaczyła. Po 55 latach dzieci dowiedziały się, że ich ojciec - Michał Stemporski jest jedną z tysięcy ofiar NKWD. Jego nazwisko znajduje się na tzw. Ukraińskiej Liście Katyńskiej.

Przeczytaj także:Obchody 73. rocznicy wybuchu II wojny światowej w Inowrocławiu [zdjęcia]

Emilia Stemporska, żona Michała, starszego posterunkowego Policji Państwowej w Gródku Jagiellońskim, w pobliżu Lwowa, chowała w sercu wielką tajemnicę. Wiedziała, że o mężu, którego ostatni raz widziała w nocy z 31 na 1 listopada 1939 r. nie wolno jej mówić. Nawet dzieciom niechętnie pokazywała rodzinne zdjęcia. A gdy któreś zaczynało pytać o tatę, kładła palec na usta. - Cichoooo...

Dał znak, że to koniec

Michał Stemporski zanim trafił do policji przelewał krew za wolną Polską. W 1918 r. walczył z Ukraińcami, dwa lata później uczestniczył w wojnie polsko-bolszewickiej. Z setkami takich jak on bronił Ojczyzny. I obronił. Na niecałe dwadzieścia lat.

Przyszli po niego w Dzień Wszystkich Świętych.

Janina Figas: - Po latach z listu od koleżanki mojej cioci dowiedziałam się, że początkowo aresztowanych przetrzymywano w szopach na terenie sądu przy ul. Lwowskiej. Potem przewieziono ich do więzienia przy ul. Kazimierzowskiej.

Kontakt z Michałem Stemporskim - jeszcze przez jakiś czas - miała siostra jego żony. - Tato trafił do Lwowa. Ciotka przekazywała mu paczki z żywnością. Ostatnie spotkanie miało symboliczną wymowę. Widziała ojca siedzącego na platformie samochodu ciężarowego. Uczynił taki ruch ręką, jakby wiedział, że będzie rozstrzelany.

Te dramatyczne wieści rodzina poznała, gdy już przebywała w Kazachstanie.

Przyjechali "wrogowie"

Emilia i Michał Stemporscy z dziećmi - II połowa lat 30., Gródek Jagielloński
(fot. Fot. ze zbiorów Janiny Figas)

Pani Janina miała sześć lat, gdy straciła ojca. Dzięki ocalonym przez ciotkę rodzinnym albumom, ożywają dziecięce wspomnienia.

- Tu jestem z rodzeństwem na Gwiazdce zorganizowanej dla dzieci policjantów. Tu ja ze starszą siostrą. Nawet lalki dostawałyśmy takie same. Na tej fotografii ubrane jesteśmy w krakowskie stroje. Mama potrafiła pięknie szyć, robić na drutach i szydełku. Buty miałyśmy w kolorze wanilii - pani Janina wspomina lata szczęśliwego dzieciństwa, spędzone z Gródku Jagiellońskim.

Potem już tylko pasmo dramatów, które stało się udziałem matki z czworgiem dzieci.
Janina Figas: - Kilkanaście dni wcześniej zabrali tatę. Tym razem przyszli po nas. Był bardzo wczesny ranek. Śnieg lekko prószył. Mamusia szybko nas ubrała, "na cebulkę"; na letnie płaszczyki włożyliśmy zimowe, byle było ciepło. Mogliśmy zabrać określoną ilość bagażu; 10-15 kilogramów na osobę, pościel, koce. Babkę, mamę mojej mamy, nie chcieli zabrać, bo nosiła inne nazwisko. W końcu zgodzili się. Gdy siedzieliśmy już w furmance przyszła sąsiadka i podarowała nam ciepły chleb. Tak pięknie pachniał. Zawieziono nas na dworzec. Tam długo czekaliśmy na transport. Przychodzili znajomi, przynosili jedzenie, nawet nocniki dla dzieci.

Wywieziono ich do Kazachstanu. - Pierwsze masowe deportacje rozpoczęły się w lutym 1940 r. Tymczasem nas wysiedlono już w listopadzie. To ważny szczegół. Cały transport był przez jakiś czas przetrzymany na Ukrainie. Na miejsce zsyłki dotarliśmy, gdy zaczynała się rosyjska Wielkanoc.

Straszna ta podróż była. Dziura w podłodze bydlęcego wagonu służyła za toaletę. Głód, wszy. Na jakiejś stacji garść kaszy rzucili, do tego gorąca woda z kipitoku czyli z parowozu.

- Umieszczono nas w świetlicy, a po wsi rozpuszczono wici, że przyjechali wrogowie ZSRR. I że jesteśmy podobni do diabła. Ludzie przychodzili i oglądali nas. Jak w cyrku. Ale coś im nie pasowało. - Durnaja Niurka - mówili o miejscowej sekretarz komunistycznej partii. Po co takie głupoty opowiada o Polakach, my przecież taki "krasiwyj narod". Miejscowi darzyli nas sympatią. Dostali "prikaz", by każdy wziął do domu jakąś rodzinę.

Spotkali dobrych ludzi

W Kazachstanie spędzili ponad pięć lat; najpierw mieszkali w miejscowości Sosna, potem w Mokre.
- Matka sprzedała swoją pelisę, kupiła ziemiankę. Pod dach przyjęła jeszcze koleżankę z trójką dzieci. To ta pani w jasnym płaszczu. Zdjęcie robił mój brat. Aparat dał Rosjanin. To chłopak, który stoi po lewej stronie w jasnej koszuli - pani Janina pokazuje unikatową fotografię - dokument życia na nieludzkiej ziemi.

Mieli szczęście spotykać tam dobrych ludzi. To pomagało żyć. - Ktoś zapukał do okienka w ziemiance. Gdy wychodziliśmy, stał kamienny garnek z zupą lub mlekiem.

Nie wiadomo jednak, co by było, gdyby nie zaradność matki i babki. Czy rodzina by przeżyła? We wspomnieniach nie brak tragicznych zdarzeń. Ludzie z głodu umierali, a im dłużej wojna trwała, tym Polakom więcej zabierano.

Emilia Stemporska ciężko pracowała. Przy budowie kolei, mostu i dróg. - Gdy mama szła na nocną zmianę, upiekła sobie ziemniaczka. Z zazdrością patrzyliśmy jak go zabiera.

Potem nadeszły trochę lepsze czasy. Emilia dostała zlecenie na robienie na drutach swetrów i skarpet dla wojska. - My, dzieci też mamie pomagaliśmy. Norma - jeden sweter tygodniowo. Mama z naszą pomocą robiła pięć. Istny stachanowiec - uśmiecha się córka.

Do Kazachstanu Sowieci przesiedlali także Kozaków i Czeczenów. - Sama będąc dzieckiem opiekowałam się małymi Kozakami. Można było dostać jedzenie. Im się lepiej powodziło - opowiada.

Wracamy do ojczyzny

W Kazachstanie poszła do I Komunii. W bosych nogach i czerwonej sukience. - Babcia z płaszcza z czerwoną podszewką uszyła mi sukienkę i letni płaszczyk. Szliśmy przez wypalony step. Nogi pokaleczone do krwi.

Kapliczka była w jakieś szkole, przyjechał polski kapelan wojskowy. - Po Komunii dostałam wielkiej gorączki, miałam malarię, od wody, którą po kropelce napiliśmy z bratem. Dopadł mnie także tyfus i żółtaczka.

Po pięciu latach Emilia z matką i dziećmi wróciła z Kazachstanu do Gródka Jagiellońskiego. Dom był zajęty przez Armię Czerwoną. - W Rosji mówiono nam: - Nie ujeżdżaj w Polszu. Tam będzie tak jak u nas. Mama niezmiennie powtarzała: - Wracamy do ojczyzny. W Gródku cały nasz dobytek ocalał. Rosjanie pozwoli nam mieszkać, na początek dali nawet jakieś konserwy. Zostaliśmy miesiąc. Dzięki pomocy brata matki, który w ZSRR trafił do polskiej armii wyjechaliśmy pierwszym transportem na ziemie odzyskane. Zamieszkaliśmy w Opolu.

Nieludzko ciężka praca, trudne warunki życia odbiły się na zdrowiu Emilii Stemporskiej. Zmarła w 1948 r. mają 41 lat. - Opiekowała się nami babcia. Cudowna kobieta. Wiele jej zawdzięczamy + zapewnia pani Janina.

Ani ona, ani jej rodzeństwo przez lata nie miało żadnej wiadomości o ojcu. Listy z pytaniem o los Michała Stemporskiego pani Janina wysyłała m.in. do Międzynarodowego Czerwonego Krzyża i Czerwonego Półksiężyca. W 1991 r. przyszła odpowiedź, że "nic nie wiedzą".

Nadszedł 1994 r. Janina Figas dostaje list z Ośrodka Karta.
"Uprzejmie zawiadamiamy, że pani ojciec Michał, syn Stefana znajduje się na tzw. liście ukraińskiej pod numerem 28/15".

2 listopada 1994 r., po 55 latach poznała prawdę. Nadal jednak nie wie, gdzie jest mogiła ojca. Czy właśnie w Bykowni?

Sowiecka agresja na Polske

17 września 1939 r., łamiąc polsko-sowiecki pakt o nieagresji, Armia Czerwona wkroczyła na teren Rzeczypospolitej Polskiej, realizując ustalenia zawarte w tajnym protokole paktu Ribbentrop-Mołotow. Konsekwencją sojuszu dwóch totalitaryzmów był rozbiór osamotnionej Polski.

W wyniku dokonanego rozbioru Polski Związek Sowiecki zagarnął obszar o powierzchni ponad 190 tys. km kw. z ludnością liczącą ok. 13 mln. Okrojona Wileńszczyzna została przez władze sowieckie w październiku 1939 r. uroczyście przekazana Litwie. Nie na długo jednak, bowiem już w czerwcu 1940 r. Litwa razem z Łotwą i Estonią weszła w skład ZSRS. Liczba ofiar wśród obywateli polskich, którzy w latach 1939-1941 znaleźli się pod sowiecką okupacją, do dziś nie jest w pełni znana.

Prof. Andrzej Paczkowski uważa się, że w ciągu niespełna dwóch lat władzy sowieckiej na ziemiach zabranych Polsce represjonowano w różnych formach - od rozstrzelania, poprzez więzienia, obozy i zsyłki, po pracę przymusową - ponad 1 milion osób (). Nie mniej niż 30 tysięcy osób zostało rozstrzelanych, a śmiertelność wśród łagierników i deportowanych szacuje się na 8-10 proc., czyli zmarło zapewne 90-100 tysięcy osób.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska