Najwybitniejszy sprinter w historii tym razem, w porównaniu do dwóch poprzednich igrzysk w Pekinie i Londynie, nie ustanowił rekordu globu, ale celem nadrzędnym Jamajczyka pozostawało zwycięstwo. Tym bardziej, że Bolt ewidentnie został w blokach, wykazując się niemal najgorszą reakcją startową w finałowej stawce, lecz na półmetku dystansu znów włączył "ten" bieg, który czyni go absolutnym dominatorem.
Drugie miejsce zajął największy rywal Amerykanin Justin Gatlin (9,89 s), a sensacyjnym brązowym medalistą olimpijskim został Kanadyjczyk Andre De Grasse (9,91).
30-letni Bolt zrealizował dopiero pierwszą część planu, która zakłada zdobycie w Brazylii jeszcze dwóch złotych medali, w biegu na 200 metrów i w sztafecie 4x100 metrów. Jeśli tego dokona, będzie miał na koncie łącznie dziewięć medali olimpijskich i pozostanie - na przestrzeni ośmiu lat - niepokonanym biegaczem w trzech konkurencjach od Pekinu do Rio de Janeiro.