Roman Czechowski realizował się na wielu płaszczyznach. Najwięcej sympatyków przysporzyła mu jednak praca w szkole. - Byłem pierwszym rocznikiem, który uczył w I LO - wspomina Marek Burzyński, sekretarz Starostwa Powiatowego w Świeciu. - Od razu spodobał nam się młody, sympatyczny wuefista, z którym lekcje były prawdziwą przyjemnością. To za jego sprawą w szkole powstała siłownia. On też przyczynił się do rozwoju lekkiej atletki. Ponownie nasze drogi przecięły się, gdy został radnym powiatowym. Chociaż mieliśmy przeciwstawne poglądy polityczne, nigdy nie usłyszałem od niego, że nie mam racji. Często spieraliśmy się na temat historii, polityki - tego, jak powinien funkcjonować samorząd.
Czechowski, będący niegdyś sekretarzem PZPR, do końca pozostał wierny lewicowym przekonaniom. Zdaniem jego przyjaciela Jerzego Wery, przysparzało mu to więcej zwolenników niż przeciwników. - Nie przefarbował się, jak wielu innych - podkreśla Wera. - Sprawiedliwość społeczna była dla niego wartością nadrzędną. Ludzie to wiedzieli, dlatego głosowali na niego nawet ci, którzy nie do końca podzielali jego poglądy polityczne, ale cenili go jako człowieka wrażliwego na krzywdę. Dzięki temu, nawet w czasach gdy SLD nie cieszyło się powodzeniem, dostawał tyle głosów, że pociągał za sobą kolejnego kandydata.
Nie brakuje też takich, którzy Romana Czechowskiego utożsamiają przede wszystkim z jego zaangażowaniem w działalność PCK i LOK. - Powiedzmy sobie szczerze, gdyby nie jego pasja, prawdopodobnie obie te organizacje nie przetrwałyby czasów transformacji, gdy nagle okazało się, że nie ma zbyt wielu społeczników gotowych się tym zajmować - zaznacza Wera. - Tacy pasjonaci, gotowi coś robić nie licząc na żadne wynagrodzenie, to już wymierający gatunek.
Czytaj e-wydanie »