Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zmiany w prawie budowlanym są skrajnie niebezpieczne

Rozmawiał Adam Willma [email protected]
Dziś żyjemy w czasach, w których wszelkie autorytety zanikają, a jedynym kryterium jest kryterium ekonomiczne
Dziś żyjemy w czasach, w których wszelkie autorytety zanikają, a jedynym kryterium jest kryterium ekonomiczne Fot. Adam Willma
Rozmowa z doktorem Wojciechem Lewandowskim geoekologiem, współautorem książki "Ginące krajobrazy".

- Gdy przemierza się Polskę głównymi traktami, przekleństwa same cisną się na usta: wielki architektoniczny chaos - radosne przybudówki do starych budynków, betonowe płoty, gierkowskie klocki, a obok "gargamele" i całe dzielnice szlacheckich dworków. Zmarnowaliśmy polski krajobraz?

- Tak źle chyba jeszcze nie jest, aczkolwiek jesteśmy na dobrej drodze. Ocalało sporo pięknych krajobrazów, zwłaszcza tych naturalnych i bez trudu można znaleźć w Polsce miejsca przepiękne. Szkoda, że wszędzie wdziera się brud. Sam bardzo cierpię widząc śmieci walające się przy drogach i w lasach, więc nierzadko biorę udział w sprzątaniu. Robiliśmy ze studentami analizę zawartości tych śmieci i okazało się, że często wyrzucają je ludzie zamożni. Czyli to nie tyle bieda, co głupota i lekceważenie wspólnego dobra.

- Można odnieść wrażenie, że im jesteśmy zamożniejsi, tym gorzej dla krajobrazu. Krajobrazy XIX-wiecznej wsi potrafią przykuwać wzrok, wieś z końca XX wieku już nie.

- Jest w tym pewna ułuda, bo ta stara wieś, to nie tylko urokliwe Lipce, ale i nędzne i ponure czworaki, których raczej nie mielibyśmy ochoty oglądać. W naszej ocenie krajobrazu rolę odgrywa kilka czynników - to, co stare jest na ogół rzadkie, a więc cenne. Stare budownictwo wrosło w nasze wspomnienia, przyzwyczailiśmy się do niego - a lubimy to, co znamy, co towarzyszy nam od dzieciństwa.

- Strach pomyśleć, że we wspomnienia z dzieciństwa wryją się najmłodszemu pokoleniu galerie handlowe i hipermarkety.

- Ostatnich 20 lat wolności to chyba, mimo wszystko, okres największej zamożności dużej części społeczeństwa w ciągu ostatnich 200 lat. To również czas wielkich zmian i szybkiego rozwoju, ale świadectwo w krajobrazie, które pozostawiamy po tych czasach jest różne, często bardzo dyskusyjnej jakości. Na szczęście są i pozytywne przykłady, na przykład urzekający gmach Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego z ogrodami na dachu.

Dr Wojciech Lewandowski

Dr Wojciech Lewandowski

Jest geoekologiem, wykłada na Wydziale Geografii i Studiów Regionalnych Uniwersytetu Warszawskiego, zajmuje się ekoturystyką jest autorem licznych przewodników. Wraz z Robertem Szewczykiem wydał album pt. "Ginące krajobrazy"

- Ale tuż obok powstają zamknięte dzielnice nowych blokowisk zagęszczone bardziej niż osiedla z czasów socjalizmu.

- Do krajobrazu, brutalnie wkroczyła ekonomia, zaczyna on upodabniać się do innych sfer życia. W dawniejszych czasach architektura, a co za tym idzie krajobraz był w większym stopniu naznaczony indywidualnym gustem inwestora, a był to najczęściej gust kształtowany przez silne autorytety. Dziś żyjemy w czasach, w których wszelkie autorytety zanikają, a jedynym kryterium jest kryterium ekonomiczne. Często więc krajobraz zapełniają "powierzchnie mieszkaniowe", a nie architektura w prawdziwym tego słowa znaczeniu. Osobnym problemem są materiały budowlane, które również poddane są rygorom ekonomii. Dlatego nowe budownictwo najczęściej starzeje się brzydko, a często też i szybko w przeciwieństwie do budowli z tradycyjnych materiałów - cegły, kamienia czy drewna. Styropian nie będzie ładnie się starzał, jeszcze bardziej ponury jest obraz starzejącej się wielkiej płyty.

- Grzechem najcięższym polskiej architektury wydaje się jednak "sobiepaństwo" - budujemy bez oglądania się na okolice i najbliższych sąsiadów. Polacy nie lubią się dopasowywać.

- Rzeczywiście, ten polski indywidualizm daje się krajobrazowi we znaki, a jeśli dodać do tego zachłyśniecie się wolnością i wieloletnie obcowanie z brzydotą, to mamy to, co mamy. Wiele razy moi zagraniczni znajomi zauważali kontrast pomiędzy pięknie urządzonymi mieszkaniami w Polsce, a szpetotą otoczenia. W naszą świadomość wryło się przekonanie, że wspólną przestrzeń można bezkarnie niszczyć. Na dodatek daliśmy sobie wmówić, że jeśli ma być tanio, musi być brzydko, a to przecież nieprawda.

- Problem w tym, że krajobraz to nie moda. Wybudowanych "gargameli" nie da się upchnąć w szafie jak kiczowatej sukienki. Architektoniczne wrzody pozostają w krajobrazie.

- Dlatego za skrajnie niebezpieczne uważam zmiany w prawie budowlanym, w myśl których władzę nad krajobrazem oddaje się niemal w pełni urzędnikom. Będziemy więc raczej legalizować koszmarki niż burzyć. W dziedzinie ochrony krajobrazu wolność osobista nie powinna być priorytetem. Praktyka wskazuje, że przy pomocy mądrych przepisów można wykreować wartość, która służy wszystkim. Bo piękne otoczenie służy wszystkim, ale też podnosi wartość nieruchomości. Coraz częściej czynnikiem branym pod uwagę przy zakupie mieszkania jest otoczenie i widok z okna. Brzydota za oknem automatycznie obniża wartość mieszkania czy kwatery. Nie bez powodu deweloperzy kuszą nas dzisiaj reklamami domów zatopionych w zieleni w pobliżu wody czy parku. Choć często są to wizje mocno podkoloryzowane, to jednak tendencja jest wyraźna.

- W naszych miastach zanika publiczna przestrzeń - skwery, trawniki, parki. W nowych dzielnicach zieleni jest jak na lekarstwo. W efekcie w większości polskich metropolii w okresie powojennym nie założono żadnego parku - to, co mamy, zawdzięczamy mądrości poprzedników. Dlaczego XIX-wiecznym urbanistom z Torunia, Bydgoszczy czy Poznania udawało się przeforsować to, co dziś bywa niemożliwe?

- Bo zwykle chodzi o pieniądze.

- Wtedy również chodziło o pieniądze. A dziś teoretycznie świadomość ekologiczna jest większa.

- Tylko teoretycznie. Proszę zwrócić uwagę, jak reaguje się na różne katastrofy ekologiczne. Do ilu ludzi to naprawdę dociera, ilu ludzi realnie się nimi przejmuje? A przecież "katastrofa" oznacza zmianę nieodwracalną. Niszczymy coś na zawsze i dopóki nie odczujemy skutków finansowych czy zdrowotnych tych zmian, raczej się nimi nie przejmujemy.

- Czy doczekamy czasów, w których będzie nas stać na burzenie brzydkiej architektury?

- Bez wątpienia. Mam nadzieję, że w pierwszej kolejności zniknie wiele budynków na przykład z lat 60., które często w dramatyczny sposób niszczą krajobraz miejski w wielu miejscach w Polsce, a w dodatku są wyjątkowo ciasne i niefunkcjonalne. Zanim jednak to zrobimy, trzeba przekonać ludzi, że warto mieszkać w pięknym otoczeniu. Krajobrazu nie da się odgórnie zadekretować. Musimy pracować nad tym, aby sami właściciele zaczęli dostrzegać, że klomb z opony niekoniecznie upiększa, podobnie jak koszmarny gipsowy krasnal. Ale pamiętajmy, że krajobraz jest pochodną innych zjawisk społecznych - jeśli ponad połowa Polaków w ogóle nie czyta książek, jeśli standardy wyznaczają durne seriale i telewizyjne widowiska, a pani celebrytka afiszuje się upodobaniem do różowych koni, to trudno wymagać od widzów subtelnego smaku. Niestety, dla wielu "pięknie" oznacza błyszcząco i bogato. Ale wierzę, że można to odwrócić, obserwuję społeczności, które biorą sprawy w swoje ręce - zakładają parki, upiększają otoczenie, chociaż wymaga to wiele pracy. Obserwuję miasta z Krakowem i Toruniem na czele, które wiedzą, że dzięki dbałości o piękno można zarabiać, więc czujnie troszczą się o ten kapitał. Wierzę, że inne społeczności pójdą tym śladem, bo w Polsce może być pięknie, chociaż pracy przed nami mnóstwo.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska