Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Znalezienie uczciwego pracownika jest jak zdobycie Mount Everestu bez butli z tlenem?

(KB), Fot. SXC
Szefowie są zgodni, że znalezienie pracownika godnego zaufania, to w dzisiejszych czasach jak znalezienie żyły złota.
Szefowie są zgodni, że znalezienie pracownika godnego zaufania, to w dzisiejszych czasach jak znalezienie żyły złota.
Są na tym świecie ludzie, którzy po prostu nie nadają się do żadnej pracy! Oto historie opowiedziane przez kujawsko-pomorskich pracodawców.

Pokazują, że będąc właścicielem firmy trzeba mieć oczy na plecach i każdemu patrzeć na ręce.

A znalezienie pewnego i godnego zaufania pracownika, to w dzisiejszych czasach wyczyn równy zdobycia Mount Everest, bez butli z tlenem.

Czytaj też: Kto w kryzysie zagraża szefom firm? Źli pracownicy


Ekspedientka wyszła ze sklepu i... zostawiła otwartą kasę

Pani Joanna prowadzi w Bydgoszczy sklep z bielizną. Pół roku temu zatrudniła Martę, studentkę czwartego roku logopedii. Na początku nic nie wskazywało na to, że początkująca sprzedawczyni będzie zachowywała się w sposób tak lekkomyślny.

- Wydawała się być dziewczyną rozsądną, chętną do pracy, otwartą na ludzi. Nie byłam świadoma tego, co się dzieje w moim sklepie. Po jakimś miesiącu koleżanki, które po sąsiedzku mają swoje biznesy, poinformowały mnie, że pracownica wychodzi w ciągu dnia i wraca na przykład po dwóch godzinach. Kilkakrotnie podsłuchały narzekania na obsługę w moim sklepie (zabawy komórką, notorycznie SMS-owanie, przeglądanie gazet - to zamiast zainteresowania klientem). Po kilku rozmowach i poinstruowaniu studentki, byłam pewna, że dziewczyna zmieni swoje podejście. Jednak któregoś dnia będąc w sklepie poszłam na zaplecze, a moja sprzedawczyni w tym czasie... wyszła. Nie informując mnie o tym - skończyła pracę. Na zapleczu siedziałam dobre pół godziny. W tym czasie z kasy znikło 500 zł. Następnego dnia pracownica przyszła do pracy tłumacząc, że przecież wołała do mnie, że wychodzi. Tylko, że ja, niestety, tego nie usłyszałam. Zwolniłam ją tego samego dnia - opowiada pani Joanna.

Odsyłała klientów do... konkuencji

 

Mogłoby się wydawać, że kardynalnych błędów dopuszczają się tylko młodzi - niedoświadczeni pracownicy. Osoby starsze są bardziej odpowiedzialne. Jednak wiek nie ma tu nic do rzeczy. Pan Andrzej z Białych Błot, właściciel sklepu mięsnego w Bydgoszczy, zatrudnił więc panią Hanię.

- Miała doświadczenie w handlu, potrafiła obsługiwać kasę fiskalną, spełniała wszelkie kryteria, którymi kierowałem się przy wyborze pracownika na to stanowisko. Sklep nie jest duży, ale przez te wszystkie włamania, o jakich ostatnio się słyszy, wolałem się zabezpieczyć i zainstalowałem monitoring. Jak się później okazało, nie musiałem bać się złodzieja a bardziej własnego pracownika - opowiada szef.

Któregoś razu przeglądając przypadkowe nagranie, zobaczyłem jak podczas dostawy, Pani Hania w natłoku zajęć związanych z rozkładaniem towaru, odsyłała klientów chcących zrobić zakupy do konkurencji - wyjaśniając - "Jestem bardzo zajęta proszę iść na drugą stronę". Jedynym czym się zajęła, to pakowanie kilku wyrobów do swojej torby (oczywiście bez uiszczenia opłaty), żeby po chwili udać się do domu. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że przywieziony towar nie trafił do chłodni lub lodówki, tylko leżał w kartonie. Nie było mnie w tym czasie w mieście, więc nawet nie miałem możliwości kontroli i towar się oczywiście zepsuł, a pracownica została zwolniona następnego dnia.

 

Zapadła się pod ziemię

Najciekawszym jest przypadek Agaty. Studentka polonistyki w Bydgoszczy, pochodzi z Ciechocinka i podjęła się pracy zarobkowej, żeby mieć na własne wydatki.

Agatę zatrudniła pani Lidia, właścicielka jednego z biura ogłoszeń w Bydgoszczy. Była to praca dorywcza, na umowę zlecenie. Do obowiązków studentki należało wypełnianie druczków, wprowadzanie do komputera ogłoszeń, oraz telefoniczny kontakt z klientem: - Byłam bardzo zadowolona z jej pracy. Sumiennie wykonywała swoje obowiązki, nigdy się nie spóźniała, była bardzo uprzejma, otwarta na ludzi. Naprawdę nie miałam na co narzekać. Co prawda nie wybiegała ponad swoje zadania, ale też nie wykonywała minimum. Pracowała u mnie około 8 miesięcy. Jednego dnia dziewczyna się nie zjawiła, nie odbierała moich telefonów - można powiedzieć "zapadła się pod ziemię". Nie chodzi o to, że nie dała znać, przecież rozumiem, że mogło się coś stać i nie byłoby żadnego problemu, gdyby uprzedziła o swojej nieobecności. Tylko do dziś nie dobiera telefonu....

Wyjątki czy rzeczywistość?

Pytanie: czy przedstawione historie są wyjątkowe, czy zdarzają się często? Szefowie są zgodni, że znalezienie pracownika godnego zaufania, to w dzisiejszych czasach jak znalezienie żyły złota.

Czytaj też: Dobry szef, czyli jaki?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska