O tej sprawie pisaliśmy już na początku jesieni ubiegłego roku.
Rafała N., byłego pracownika kantoru przy ul. Gdańskiej, w sąsiedztwie hotelu "Pod Orłem" przez tydzień poszukiwała policja. Po prawie pięciu miesiącach sprawa znalazła finał w sądzie.
Uciekał przed długami
O zniknięciu Rafała N. poinformowała policję 7 września Karina K., jego partnerka. To ona również zdecydowała się zwrócić po pomoc do detektywa Krzysztofa Rutkowskiego. Ten już na początku poszukiwań postawił dwie hipotezy zniknięcia mężczyzny.
Pierwsza możliwość była taka, że N. chciał się po prostu ukryć. Okazało się, że pracownik kantoru miał poważne problemy finansowe. Zalegał z płatnościami kilku wierzycielom, którzy przekazywali mu gotówkę na zakup euro po kursie niższym, niż w kantorze.
Tani hotel pod Giewontem
Co więcej, na światło dzienne wyszedł jeszcze jeden wątek sprawy. Mężczyzna dopisywał na umowach ze swoimi wierzycielami klauzulę, na wypadek jego ewentualnej niewypłacalności. Aneks zakładał, że w takim przypadku brakujące pieniądze odda właśnie Karina K., ukochana Rafała N.
Druga hipoteza, którą na początku śledztwa postawił Rutkowski, to porwanie. Już tydzień po zniknięciu mężczyzny wyszło na jaw, że prawdziwe były pierwsze przypuszczenia. Pracowników biura Rutkowskiego tropy zawiodły aż na Podhale. A dokładniej, N. został odnaleziony w jednym z tanich hoteli w Zakopanem. Detektywi nagrali film z jego zatzymania. Na nagraniu widać mężczyznę, który trzęsącym głosem opowiada, jak przez tydzień ukrywał się przed policją.
- Żywiłem się tylko mlekiem - mówi Rafał N. Rutkowski nagrał też telefoniczną rozmowę poszukiwanego mężczyzny z jego matką. Na nagraniu słychać płacz N.
Handlarz walutą trafi na wokandę
Doniesienie na uciekiniera złożył też właściciel kantoru, z którego 7 września ubiegłego roku zniknął N. Utrzymuje, że bydgoszczanin przywłaszczył sobie 160 tys. zł.
Sprawa trafiła już do bydgoskiego Sądu Rejonowego. Prokura postawiła już mężczyźnie zarzuty. Nie wiadomo jednak, jak brzmi akt oskarżenia, bo jawność procesu została wyłączona.
- Mogę na razie tylko potwierdzić, że rozpoczęły się czynności sądowe w tym dochodzeniu - mówi Marek Hajze, z Prokuratury Bydgoszcz-Północ.
Czytaj e-wydanie »