Do końca ubiegłego roku znaczki skarbowe były potrzebne, gdy w urzędach zabiegaliśmy o zaświadczenia, pozwolenia, wydanie koncesji czy udzielenie pełnomocnictwa. Zwykle było tak, że biegliśmy od urzędnika do kasy, kupowaliśmy znaczek skarbowy i dołączaliśmy go do wniosku. Teraz znaczków kupować nie trzeba. Nie znaczy to jednak, że nie trzeba wnosić opłat. Zgodnie ze nowelizowaną ustawą o opłacie skarbowej od 1 stycznia opłatę wnosi się gotówką w kasie "organu podatkowego" lub bezgotówkowo na rachunek tego organu.
Niech nas nie zmyli
określenie "organ podatkowy". To nie bynajmniej Urząd Skarbowy. Zgodnie z ustawą organem podatkowym jest wójt, burmistrz, prezydent miasta. To oznacza, że opłaty skarbowe trzeba teraz wnosić w kasach urzędów miast i gmin lub odpowiednie kwoty wpłacać na rachunek tych urzędów. Nawet jeśli załatwiamy jakąś sprawę we włocławskiej "skarbówce" przy ulicy Okrzei , to opłatę skarbową trzeba uiścić w kasie Urzędu Miasta, na przykład na Zielonym Rynku. To nie jest wygodne dla petentów, ale tak stanowi ustawa.
Jest jeszcze inny problem, który sygnalizują nam Czytelnicy. Co zrobić ze znaczkami skarbowymi, kupionymi na zapas. - Ja akurat mam znaczek za pięćdziesiąt złotych - mówi Czytelniczka. - _Chciałam go przed końcem roku zwrócić do Urzędu Skarbowego, ale powiedziano mi, że powinnam to zrobić w banku PKO BP przy ulicy Okrzei. _W banku jednak
odmówiono przyjęcia znaczka
Jak ustaliliśmy, znaczki mogli zwrócić oficjalni dystrybutorzy, ale nie pojedynczy klienci, dokonujący zakupów na zapas. Tego nie mogą także zrobić kancelarie prawnicze, które zostały z zapasami.
Przed końcem roku można było wybrnąć z tej sytuacji, dołączając do wniosku wszystkie zgromadzone znaczki, a następnie poprosić urząd o zwrot nadpłaty. Teraz jednak nikt nie potrafił nam poradzić, co zrobić z zapasem. W ten sposób wiemy, że nie warto być zapobiegliwym, bo czasami od przybytku głowa boli.
