- Dość późno wracałam tego dnia z pracy - opowiada żninianka, która jeszcze nie może ochłonąć po tym, co jej się przytrafiło.
Człowiek na chodniku
- Jadąc samochodem skręciłam w ulicę Podmurną (dla mniej zorientowanych - centrum Żnina). Patrzę, a na chodniku leży jakiś człowiek. To był odruch. Wyskoczyłam czym prędzej z auta i biegnę do tego człowieka.
- To był - na oko - mężczyzna ok. czterdziestki. Leżał na plecach, miał otwarte oczy, jakby patrzył w niebo i... w ogóle nimi nie mrugał, ani nawet nie drgnął. Proszę pana! Proszę pana! - zaczęłam wołać. On nic. Wyglądał jak martwy. Spanikowałam.
Przeczytaj również: Skandal! - Urzędniczka mi powiedziała, że ja nie żyję...
Alarmowe 112
- Z telefonu komórkowego zadzwoniłam na "112". Bardzo szybko odezwał się policjant dyżurny. Powiedziałam, o co chodzi, więc przełączył mnie na numer pogotowia. To znowu trwało moment i już rozmawiałam z dyspozytorką.
- Zdziwiłam się (bo myślałam, że zaraz na miejscu będzie karetka), że kobieta zaczęła mi zadawać dość szczegółowe pytania: "Czy ten pan daje oznaki życia, czy się chociaż raz poruszył?" - No nie - mówię do niej. A pracownica szpitala: "Niech pani jednak podejdzie i sprawdzi". Zrobiłam, jak kazała. O dziwo mężczyzna jęknął. Więc jednak żyje - powiedziałam. "Czy coś go boli, na coś się uskarża?" - padło ze strony szpitala. Zapytałam więc, a mężczyzna znów mi jęknął: "Serce, boli mnie serce". "To niech pani zapyta, jak się nazywa". Znów się zdziwiłam. Ale zapytałam. Ten wystękał nazwisko.
- Na co kobieta z pogotowia spokojnym, zdecydowanym głosem: "To niech mi go pani da do telefonu!" No już kompletnie mnie zamurowało.
- Ku mojemu zdumieniu mężczyzna - niby martwy - wyciągnął rękę, przez około 10 sekund wysłuchał, co kobieta z pogotowia ma mu do powiedzenia, a potem... wstał sobie po prostu i poszedł!
- Nie mogłam dojść do siebie. Dopiero po chwili zadzwoniłam po raz kolejny na "112". Niech mi pani powie, o co tu chodzi? - dociekałam. - Człowiek wyglądał jak trup, pani coś do niego powiedziała, a on nagle ozdrowiał i sobie poszedł!
Na to pracownica szpitala: - Niech pani się nie przejmuje, ten człowiek już nie pierwszy raz udaje nieżywego albo ciężko chorego, kładzie się na chodniku, mówi, że ma chore serce... Pewnie i tym razem wracał z imprezy i nie chciało mu się iść pieszo do domu. - Pewnie więc liczył, że go podwiezie karetka - pomyślałam. Stąd ten "trup", a później rzekome serce.
Sytuację potwierdza dyżurny żnińskiej policji. - Znany jest z tego, że i sam dzwoni albo nawet do nas przychodzi. Gdy się kontaktuje, opowiada o swoich przypadłościach, o tym, co go boli. Czy chce zwrócić na siebie uwagę? Być może... Każdorazowo raczej jest po kielichu.
Przeczytaj również: Imprezy do białego rana w centrum miasta? Co my na to?
W opisywanym przypadku - znając już dokładnie wiele historii z panem S. - nie bylo potrzeby wyjazdu karetki. - Zdarzyło się jednak, zanim poznaliśmy tego pana, że jednak wyjeżdżała...
Policjanci mówią o panu S.: - No tak, jest martwy, leży na chodniku, a nagle wstaje jak Łazarz! Czy jest niezrównoważony? Nie do nas należy taka ocena.
Po raz kolejny pomogę
Żninianka (imię i nazwisko do wiadomości redakcji): - Jak opowiadam o tym przypadku znajomym, to najpierw się śmieją. Później jednak przychodzi refleksja i każdy z nich powtarza: tylko że w tym samym czasie ktoś inny mógł naprawdę potrzebować karetki, a ta nie przyjechałaby, bo potrzebna była pseudo-żartownisiowi. Ale jedno mogę powiedzieć: choć ostrożniej będę już dziś podchodzić do takich przypadków i być może mniej emocjonalnie się angażować, to mimo wszystko zawsze zatrzymam się, gdy zauważę leżącego na chodniku człowieka.
***
To nie jest zmyślona historia. To się naprawdę wydarzyło w centrum Żnina. I naprawdę na Podmurnej leżał człowiek, udając nieżywego, żeby sprowokować kierowcę do zatrzymania się, a później ciężko chorego, żeby wymusić przyjazd karetki. Jeśli ten sam człowiek lub członkowie jego rodziny teraz to czytają, niech wezmą sobie do serca: w tym samym czasie ktoś ciężko chory mógł potrzebować pomocy. I mogło dla tego naprawdę chorego zabraknąć obsługi medycznej.
Czytaj e-wydanie »