Chociaż o pandemii koronawirusa w Polsce mówimy dopiero od marca, to już 20 kwietnia decyzją rządu zniesiono pierwsze obostrzenia. Następnie średnio co dwa tygodnie wprowadzano kolejne etapy łagodzące dotychczasowe zakazy i nakazy.
– W niektórych sytuacjach zniesienie tych obostrzeń miało spore uzasadnienie, np. możliwość wchodzenia do lasów. Podobnie fakt, że zwiększono liczbę osób, które mogą przebywać w sklepach, bo przecież wcześniej kolejki przed sklepami stawały się coraz dłuższe. Należy jednak przyznać, że jeszcze na początku wszyscy przestrzegali noszenia maseczek, rękawiczek i zachowania odpowiedniego dystansu. Później zaczęło się to zmieniać, niestety na gorsze. W jakimś stopniu niewątpliwie to rozluźnienie wpływało na zwiększoną liczbę zakażeń
– tłumaczy prof. Iwona Mozer-Lisewska, ordynator oddziału zakaźnego w Wielospecjalistycznym Szpitalu Miejskim im. J. Strusia w Poznaniu.
Sprawdź też:
Zwraca uwagę na czwarty etap znoszenia obostrzeń, który objął m.in. solaria.
- Solarium, jak wiemy, jest niezdrowe, ale abstrahując od tego, to są to bardzo małe pomieszczenia. One powinny być skrupulatnie dezynfekowane i mam nadzieję, że tak jest. Jednak mimo wszystko nie widzę potrzeby, by akurat teraz, w czasie pandemii, trzeba było z tego korzystać. Jeśli ktoś jest uzależniony od opalania, to może korzystać z bardziej naturalnych środków, jak chociażby uroków ładnej, letniej pogody - zwraca uwagę prof. Mozer-Lisewska. - Siłownia również jest dyskusyjną sprawą. Oczywiście, że pracownicy i właściciele muszą w jakiś sposób zarabiać. Jednak wszystkie te urządzenia są blisko siebie i w trakcie treningu są one bardzo często zmieniane. Dlatego uważam, że wizyty w siłowniach są dość ryzykowne jeśli chodzi o bezpieczeństwo sanitarno-epidemiologiczne. Tu byłabym bardzo ostrożna, podobnie jak w przypadku korzystania z basenów - dodaje.
Drugi szpital jednoimienny
Co ciekawe, w tym samym dniu, kiedy zostały zniesione pierwsze obostrzenia, w Wielkopolsce utworzony został drugi szpital jednoimienny.
– Podjąłem decyzję o utworzeniu następnego szpitala jednoimiennego w Wielkopolsce. Każdego dnia docierają do nas statystyki, z których wynika, że większość zakażeń ma miejsce w południowej Wielkopolsce. Stąd też decyzja, by następny taki szpital utworzyć w tej części Wielkopolski. Będzie to szpital w Wolicy, niedaleko Kalisza - tłumaczył wtedy tę decyzję Łukasz Mikołajczyk, wojewoda wielkopolski.
Jak przyznaje prof. Mozer-Lisewska, utworzenie drugiego szpitala jednoimiennego było bardzo potrzebne.
– Szpital w Wolicy jest usytuowany na obrzeżach Kalisza, gdzie wzrost zakażeń był wyjątkowo spory i nadal jest, bo przecież wcześniej Kalisz, Krotoszyn, teraz powiat kępiński, to są miasta, które dostarczają nam największą liczbę chorych. Doskonale pamiętamy ogniska epidemiczne wśród osób przebywających w domach pomocy społecznej. Także to organizowanie takiego szpitala było dobrą formą postępowania i organizacji w czasie epidemii, bo jednak w znaczący sposób odciążał on nas – jednoimienny szpital w Poznaniu, który wtedy pękał w szwach – mówi prof. Mozer-Lisewska. I dodaje: - Jednak w moim odczuciu, zorganizowanie takiego szpitala w Wolicy powinno nastąpić dużo wcześniej.
Sprawdź też:
Wraz z początkiem lipca szpital w Wolicy przestał leczyć pacjentów z koronawirusem. Tym samym przestał być szpitalem jednoimiennym i wrócił do wcześniej pełnionej funkcji placówki pulmonologicznej. Obecnie szpitalem jednoimiennym na terenie województwa Wielkopolskiego nadal pozostaje Wielospecjalstyczny Szpital Miejski im. J. Strusia przy ul. Szwajcarskiej w Poznaniu. Na jego terenie dostępnych jest 406 łóżek dla pacjentów zakażonych koronawirusem.
Szybsza diagnostyka i lepsze poznanie wirusa
Jak wynika z informacji Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej, jak dotąd w Wielkopolsce wykonano 169 231 testów w kierunku koronawirusa (stan na piątek, 17 lipca).
- Badania wykonuje Wielospecjalistyczny Szpital Miejski im. Józefa Strusia oraz Szpital Kliniczny im. H. Święcickiego Uniwersytetu Medycznego im. K. Marcinkowskiego. Tutaj można dokonać badań w ramach NFZ, oprócz tego badania wykonują także laboratoria komercyjne - wyjaśnia Tomasz Stube, rzecznik wojewody wielkopolskiego.
Duże znaczenia w wykrywaniu zakażeń mają również punkty drive-thru. Jak dotąd na terenie Wielkopolski powstało 18 takich punktów. Stanęły one w: Krotoszynie, Kaliszu, Ostrowie Wielkopolskim, Kępnie, Pleszewie, Rawiczu, Gnieźnie, Ostrzeszowie, Poznaniu, Pile, Lesznie, Turku, Jarocinie, Gostyniu i Grabowie nad Prosną. Od wtorku, 21 lipca, punkt drive-thru pojawi się również w Kościanie.
Jak przyznają lekarze, na początku epidemii kwestie związane z diagnostyką i badaniami laboratoryjnymi nad koronawirusem były w bardzo początkowym stadium.
– Na początku diagnostyka była trochę w powijakach. Funkcjonował wówczas jeden ośrodek diagnostyczny w Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej. Nie było systemów drive-thru itp. Dopiero później powstały kolejne pracownie o wysokim standardzie. Abstrahując już od pracowni w naszym szpitalu, która została uruchomiona jako druga, utworzyła się pracownia Uniwersytetu Medycznego, dużą część badań wykonywał Instytut Chemii Bioorganicznej PAN. Powstała też wykwalifikowana pracownia diagnostyczna w Regionalnym Centrum Krwiodawstwa. To wszystko bardzo usprawniło całe postępowanie
– tłumaczy prof. Mozer-Lisewska.
Sprawdź też:
Jej zdaniem liczba wykonywanych testów została zwiększona i jest wystarczająca.
- Dysponujemy już również tzw. testami szybkimi, gdzie czas oczekiwania na wynik jest skrócony z jednej doby do trzech godzin. W miarę trwania epidemii zostały wprowadzone testy serologiczne, które też są nam pomocne w kontrolowaniu sytuacji epidemiologicznej. One nie mogą stanowić wartości diagnostycznej, jeśli chodzi o rozpoznanie zakażenia, ale mogą być dowodem przebytej infekcji - dodaje.
Zdaniem prof. Iwony Mozer-Lisewskiej od początku trwania pandemii służba zdrowia nauczyła się lepiej rozpoznawać zakażenia i wdrażać skuteczniejsze metody leczenia.
– Przez te trzy miesiące nabraliśmy doświadczenia. Już się nie boimy tego wirusa, owszem on wciąż budzi w nas pokorę i wiemy, że jest nieprzewidywalny, ale nie ma już tego elementu strachu. Mniej więcej zdajemy sobie sprawę z tego, jakiego wyboru leczenia dokonać w danym przypadku, jak możemy przewidywać ewolucje danego zakażania. Poza tym usprawniła się też nasza organizacja wewnętrzna. Mieliśmy już na długo wcześniej przygotowane procedury, mamy świetną współpracę z oddziałem intensywnej terapii, bliskość anestezjologów również daje nam większe poczucie bezpieczeństwa. Wiemy, że gdy pacjent zaczyna wchodzić w tę niebezpieczną fazę niewydolności oddechowej, to anestezjolog, czuwający w dyżurce parę metrów dalej może interweniować. Mamy również do dyspozycji większe możliwości terapeutyczne, m. in. Remdesivir, czy osocze ozdrowieńców
- tłumaczy prof. Mozer-Lisewska. I dodaje: - Już nie ma tego poruszania się w ciemno. Jesteśmy oswojeni z tym, co oczywiście nie oznacza, że popadamy w rutynę, bo to byłoby najgorsze. Jednak to wszystko jest bardziej sprawne. Nawet sprawniej zakładamy odzież ochronną – na początku musiały brać w tym udział dwie osoby.
Podobnie, jak diagnostyka i leczenie zakażonych, zmieniła się także liczba pracowników ochrony zdrowia w szpitalu jednoimiennym w Poznaniu.
- Mamy bogatszą obsadę personelu. Pomagają nam osoby z Kliniki Parazytologii, rezydenci z „dużego” szpitala, a także studenci, którzy razem z pracownikami administracyjnymi m. in. pomagają w opisywaniu i raportowaniu poszczególnych przypadków. To dzięki nim wszystko się usprawniło - przyznaje ordynator oddziału zakaźnego w Wielospecjalistycznym Szpitalu Miejskim im. J. Strusia w Poznaniu.
Przyszłość z koronawirusem?
Jak mówią lekarze, trudno przewidywać, jak będą wyglądały kolejne miesiące, a nawet lata. Podkreślają jednak, że pandemia nadal trwa, o czym świadczą codzienne statystyki. Zaznaczają też, że nie wolno tego bagatelizować.
- Pracując z chorymi, wiemy, że mamy do czynienia z bardzo groźnym i nieprzewidywalnym przeciwnikiem. Tym bardziej, że nie ma na ten moment żadnej szczepionki, a zabezpieczyć możemy się tylko poprzez respektowanie tych zasad, które sprecyzowane zostały już trzy miesiące temu. Trudno też przewidywać, co przyniesie okres jesienno-zimowy, jeśli np. dojdzie do koinfekcji zakażenia koronawirusem z zakażeniem wirusem grypy
- mówi prof. Iwona Mozer-Lisewska. I dodaje: – Niewątpliwie należy się spodziewać, że SARS-CoV-2 zostanie z nami na dłużej. Zobaczymy, co pokaże najbliższy rok, jak przyjdzie nam żyć i mierzyć się z tym wirusem. Być może dalsza perspektywa tkwi w uzyskaniu tej odporności populacyjnej, że osoby, które nigdy nie zetknęły się z tym wirusem, nabędą odporności od osób, które to zakażenie przebyły. Ale to jest na drodze skomplikowanych mechanizmów immunologicznych.
- Zakażonych266 937+ 1 285
- Zmarło6 497+ 0
10. miejsce pod względem liczby nowych zakażeń.
- Zakażonych:+33 480(4 886 154)
- Zmarło:+33(105 194)
- Szczepienia:+19 509(51 564 403)
Zobacz zdjęcia:
10 miejsc, w których możesz złapać koronawirusa. Bardzo uważ...
Sprawdź też:
Koronawirus w Poznaniu - zobacz wideo sprzed szpitala:
