Aktualizacja - wtorek, godz. 11
Od rana na terenie przy ul. Marca Polo trwają porządki. - Dziś PCK musi uprzątnąć cały teren, na którym leżą porozrzucane worki i ubrania - mówi nam strażniczka miejska Aleksandra Janczak.
Na razie worki poukładano w zakrytych plandekami wiatach i w ciężarówce. Jednak jak powiedziała nam urzędniczka z wydziału środowiska, PCK nie ma pozwolenia na składowanie odpadów, więc wszystkie worki ułożone w wiatach też muszą zniknąć z terenu na Swojczycach.
- Widziałem dwa razy, jak ktoś ubrania z kontenerów po prostu palił - opowiada portalowi GazetaWroclawska.pl Adam Oleksy, mieszkaniec pobliskiego osiedla Olimpia Port. Rzeczywiście, na składowisku ubrań zastaliśmy nadpalony kontener i ... masę worków z ubraniami porozrzucanych po całym terenie. Część ubrań leży w błocie.
Na miejsce przyjechali w poniedziałek strażnicy miejscy. - Widok jest dramatyczny. Będziemy sprawdzali ten teren regularnie - zapowiada Waldemar Forysiak ze straży miejskiej. Strażnicy chcą sprawdzić czy rzeczywiście część ubrań mogła zostać spalona. To wykroczenie, za które grozi 500 złotych grzywny.
- Dokumentacja zdjęciowa jest porażająca - przyznaje Andrzej Antoń, koordynator krajowego projektu Tekstylia PCK. I zapowiada, że poprosi o wyjaśnienie całej sytuacji wrocławski oddział Polskiego Czerwonego Krzyża.
Po naszym tekście dziś na terenie przy ul. Marca Polo trwa wielkie sprzątanie
My też o to poprosiliśmy. Bartłomiej Tynowski z wrocławskiego PCK przyznaje, że zna sytuację panującą przy ul. Marca Polo. - Na tym terenie rzeczywiście stoją nasze kontenery i jest prawdą, że leżą tam też porozrzucane worki z ubraniami. Są to jednak tekstylia, które nie są już zdatne do użytku - twierdzi Tynowski.
Według pracowników PCK, tylko około 30 procent ubrań, które są wrzucane do wrocławskich kontenerów, nadaje się do ponownego użytku. Reszta musi zostać poddana utylizacji. - Wszystkie ubrania, które są zdatne do ponownego użytku, trafiają do potrzebujących. Reszta musi zostać poddana utylizacji w specjalnych warunkach. Kosztuje to około 6 tys. złotych. Nie mamy jednak na to funduszy i jesteśmy na etapie szukania sponsora - mówi Bartłomiej Tynowski.
- Prawda jest taka, że ludzie robią czyszczenie szafy i wszystko wrzucają do naszych kontenerów. Często są to rzeczy mokre, brudne i podarte. Poza tym większość firm komercyjnych, która wystawia podobne kontenery w mieście, wrzuca niezdatne do sprzedaży ubrania do naszych kontenerów, gdyż nie chcą sobie generować dodatkowych kosztów związanych z utylizacją - skarżą się w PCK.
Teren przy ul. Marca Polo, na którym znajdują się worki z ubraniami, teoretycznie jest pilnowany. Polski Czerwony Krzyż przyznaje jednak, że mimo iż duża ciężarówka bez kontroli tam nie wjedzie, to w praktyce każdy może na ten teren wejść i podrzucić ubrania.
Obecnie część z ubrań niezdatnych do ponownego użytku jest sortowanych w siedzibie PCK przy ul. Bujwida. Wszystkich jednak przewieźć się nie da. Poza tym poukładane już tekstylia wracają znów na Swojczyce, gdzie muszą czekać. - Mamy jeden magazyn, jednak jest on przeznaczony na żywność. Ubrania to tylko jeden z wielu aspektów naszej działalności - mówi Bartłomiej Tynowski.
W PCK zarzekają się, że ubrania od wrocławian nie są palone. - Przywozimy kontenery z różnych części miasta, więc może się zdarzyć, że kontener został nadpalony gdzieś we Wrocławiu - twierdzą we wrocławskim oddziale Polskiego Czerwonego Krzyża.