
- Nie zrobię testu, bo nie widzę w tym sensu - mówi jedna z bydgoskich nauczycielek edukacji wczesnoszkolnej. - To da mi tylko pewność, że w danym momencie nie jestem zakażona. A przecież jak w poniedziałek pójdę do pracy, to mogę zakazić się np. od dzieci, które nie są testowane. Testowanie miałoby sens, gdyby nauczyciele mogli robić testy w każdej chwili, gdy tylko mają taką potrzebę, a nie wtedy, gdy minister organizuje akcję. Ważniejsze są szczepionki, bo one są gwarancją, że nawet jak się zakażę, to przejdę chorobę łagodniej.

W szkołach prowadzonych przez bydgoski ratusz funkcjonują 424 oddziały klas I-III i tylu jest nauczycieli edukacji wczesnoszkolnej. Oprócz tego, w tych oddziałach uczą inni nauczyciele, np. religii czy języka angielskiego.

- Jeżeli chodzi o testy, to wiemy tylko tyle, ile można wyczytać z harmonogramu ze strony PPIS – mówi Marta Stachowiak, rzeczniczka prezydenta Bydgoszczy. - Wynika z niego, że do testowania zgłosiło się 1107 pracowników szkół prowadzonych przez Miasto Bydgoszcz, ale wśród nich są wszyscy chętni nauczyciele i pracownicy niepedagogiczni mający kontakt z dziećmi z klas 1-3, czyli oprócz nauczycieli edukacji wczesnoszkolnej, np. też nauczyciele języka angielskiego, religii, pedagodzy, bibliotekarze, nauczyciele świetlicy oraz wszyscy chętni nauczyciele i pracownicy administracji i obsługi szkół specjalnych mający kontakt z uczniami (bez względu na poziom oddziału).

Sprawdziliśmy w losowo wybranych szkołach, jakie zainteresowanie jest testami.
W SP 35 na 10 nauczycieli edukacji wczesnoszkolnej na testy zgłosiło się 5 osób oraz 10 z 13 pracowników administracji i obsługi.