
- To 53 proc. nauczycieli klas I-III i szkół specjalnych oraz 45 proc. pracowników administracji i obsługi z tych szkół - mówi Marek Gralik, kujawsko-pomorski kurator oświaty. - Pod tym względem w klasyfikacji województw jesteśmy w końcówce. Średnia w kraju waha się między 60 a 70 proc.

Zdaniem Marka Gralika, powrót dzieci z najmłodszych klas do szkół to dobra decyzja.
- To też działanie wytchnieniowe dla rodziców, bo dla nich sporym wyzwaniem było zajmowanie się dziećmi w okresie nauki zdalnej - mówi kujawsko-pomorski kurator oświaty. - Dla uczniów to ważne, że spotkają się z rówieśnikami. Będą mieli lekcje WF-u, więc w końcu odejdą od komputerów. Powodów za powrotem dzieci do szkół jest wiele. Już podczas nauki zdalnej obserwuje się kłopoty u uczniów, np. problemy z nadwagą, pogorszenie wzroku czy samopoczucia. Niektóre dzieci z klas I nie pamiętają nawet twarzy swojej pani.

Obawy, że wraz ze wznowieniem zajęć stacjonarnych nastąpi wzrost zachorowań Marek Gralik uważa za bezpodstawne.
- Cały czas w formie stacjonarnej pracują przedszkola i oddziały przedszkolne w szkołach i nie widać wzrostu zakażeń - mówi kujawsko-pomorski kurator oświaty. - W naszym województwie na 1011 przedszkoli publicznych i niepublicznych oraz oddziałów przedszkolnych w szkołach w zaledwie 8 są ograniczenia ich funkcjonowania, w tym tylko 4 przedszkola w Bydgoszczy są zamknięte.

Z powrotu dzieci do szkół zadowolonych jest wielu rodziców.
- Mam syna, który od września uczęszcza do klasy I - mówi pani Anna z Bydgoszczy. - Jest dość energicznym dzieckiem i trudno mu było skoncentrować się na zdalnych lekcjach. Musiałam cały czas przy nim siedzieć, żeby go mobilizować. Co z takiej nauki zapamięta? To się okaże. To było bardzo trudne, bo sama pracuję zdalnie. Nie wspomnę już o tym, że brakuje mu spotkań z kolegami i koleżankami. Ja mam tylko jedno dziecko i ciężko było mi to ogarnąć. Rozmawiałam z niektórymi rodzicami, którzy mają więcej dzieci niż ja. Mówili, że to ich przerosło.